Rocznica śmierci Ludomira Mączki

2008-06-23 14:21 archiwum Żagli

Mówili o nim morski włóczęga - 30 stycznia minęła pierwsza rocznica śmierci kapitana Ludomira Mączki. Był jednym z najbardziej znanych polskich i szczecińskich żeglarzy. Zasłynął przede wszystkim z rejsów jachtem "Maria". Dwa razy na "Marii" opłynął świat - pierwszy jego rejs trwał 11 lat. Drugiego niestety nie dokończył z powodów zdrowotnych. Jego całym światem była "Maria" - jego jacht. Mówił, że nie bawiły go nigdy wielkie żeglarskie osiągnięcia - na przykład Cap Horn - żegluga jest ciekawa, ale jeszcze ciekawsze jest spotkanie z interesującymi ludźmi.

Ludomir Mączka miał wielu przyjaciół. Ostatni jego rejs dokończył za niego
Maciej Krzeptowski . Dziś wspomina to beztroskie żeglowanie z Ludkiem Mączką, jako bardzo dobrą szkołę. Szkołę spokoju przede wszystkim. Mączka mawiał, że jeśli cię coś denerwuje - zmień to. Zrób tak, żeby tobie było dobrze - wspomina Maciej Krzeptowski . Lubił morskie wędrówki. Uwielbiał Wody Patagonii, choć trudne nawigacyjnie , to piękne.
Kapitan Mączka uwielbiał czerwone wino. Ale nie tylko - wspomina jego
przyjaciel Wojciech Jacobson - uwielbiał też yerba matae i czosnek. Myślał , że
zapewnią mu długowieczność. Czasami wyglądał jak kloszard. Nie przywiązywał
uwagi do strojów. Uważał, że wydawanie pieniędzy na ubrania jest zbędne -
wspomina Jacobson. Miał wielu przyjaciół i kilka domów, ale nigdy własnego.
Nigdy nie miał dzieci i żony.
Ludomir Mączka otrzymał za swoje żeglarskie osiągnięcia wiele nagród, między
innymi w 2002 r. Super Kolosa, najbardziej prestiżową polską nagrodę
wyróżniającą podróżników i odkrywców.
10 lat wcześniej uhonorowany został przez redakcję miesięcznika "Żagle" nagrodą im. Leonida Teligi za wieloletnią wędrówkę po świecie. W 1965 r. Ludomir Mączka, brał udział w badawczym rejsie jachtu "Śmiały" wzdłuż brzegów Ameryki Południowej. W latach 1973-1984 opłynął na ''Marii'' kulę ziemską. W latach 1985-1988 wraz z Wojciechem Jacobsonem i Januszem Kurbielem, na jachcie "Vagabond" okrążył - jako pierwszy na świecie - Północny Biegun z zachodu na wschód.
Ludek zmarł w wieku 78 lat, z czego ponad 30 spędził na jachtach pokonując
około 170 tysięcy mil morskich.

7 lutego na przystani PTTK odbędzie się specjalne spotkanie żeglarzy - w
rocznicę śmierci kapitana Mączki. Będzie czerwone wino - jego ulubione. Będą
kwiaty rzucone na wodę, zdjęcia i wiele wspomnień.

Sebastian Wypych    

Świat według Ludka
Nie ma stałego adresu. Nie ma żony ani dzieci. Jego domem jest jacht, a rodziną wszyscy spod znaku żagla. Niektórzy się mu dziwią, inni współczują, jeszcze inni - choć ci są chyba w mniejszości - zazdroszczą.
"To było między Islandią a Grenlandią. Dzięki faksymili pogodowej z ok. tygodniowym wyprzedzeniem wiedzieliśmy co nas czeka, a i tak niewiele mogliśmy zrobić. Gadanie o "łapaniu" ćwiartki bezpiecznej huraganu - to bujda. Nie wiem komu na jachcie żaglowym się to udało. Nam - nie! "Helena" szła w naszym kierunku najpierw z prędkością 15 w, później przez 2 dni - 30 w, a gdy dotarła do jachtu, przemieszczała się już z szybkością 60 w. Centrum minęło nas w odległości ok. 150Mm. Piekło trwało 3 dni. Nie nieśliśmy ani kawałka żagla, a i tak 3 razy maszty poszły pod wodę. Najgorsza była pierwsza wywrotka. Byliśmy szczelnie zamknięci pod pokładem, mimo to do kabiny zaczęła wpływać woda. "Aha, to tak wygląda koniec żeglarskiej zabawy!" - pomyślałem i zrobiło mi się jakoś nieswojo. Gdybym powiedział, że się wtedy nie bałem to bym skłamał. Jacht jednak powoli podniósł się i choć na maszcie nie było ani anteny radarowej, ani żadnego z innych urządzeń tam zainstalowanych, wiedziałem, że przetrwaliśmy. Dwie następne wywrotki traktowaliśmy już jako przykre wprawdzie, ale nie specjalnie groźne konsekwencje huraganu".
Witold Tomaszewski ("Żagle" 11/2002 str. 62.)

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.