Rejs szlakiem Wagnera - nieoczekiwane awarie na "Ulyssesie"

2012-12-12 12:06 Mirosław Lewiński
_
Autor: Mirosław Lewiński

Kapitan Mirosław Lewiński realizujący rejs szlakiem Władysława Wagnera, zamierzał przed Świętami wypłynąć z Cairnes w Australii na Luizjady, Tobriandy, wyspy Salomona, Palau i Filipiny. Nieoczekiwane awarie na "Ulyssesie" zmusiły jednak wytrwałego żeglarza do powrotu do portu, zaledwie kilka dni po wypłynięciu.

Cairns 11.12.2012

czyli - Powiedz na głos o swoich planach a bogowie się roześmieją...

Plan był prosty, robimy odprawę i płyniemy. Jacht gotowy, załoga gotowa, na co czekać? Załoga dwuosobowa: Zbyszek z Polski, romantyk i pasjonat żeglarstwa, który zawsze marzył o Morzach Południowych i który potrafił w ciągu 3 tygodni od decyzji płynięcia załatwić urlop, wizę australijską i 3 grudnia przylecieć do Cairns, no i stały „element" „Ulyssesa" czyli ja.

Gdzie płyniemy? Na Luizjady, Tobriandy, wyspy Salomona, Palau i Filipiny. Na północ od równika właśnie skończył się sezon huraganów a tutaj już się zaczął. Nie ma na co czekać. Jeszcze tylko wycieczka wynajętym samochodem, ostatnie przygotowania: woda, paliwo, odprawa graniczna i w drogę.

Wypadło w piątek, więc doszliśmy do wniosku, że popłyniemy tylko na Wielką Rafę a prawdziwą wyprawę rozpoczniemy w sobotę, aby nie kusić losu. I tak zrobiliśmy. Przed rafą próbuję odpalić silnik, który... ani drgnie. Udaje się go odpalić z baterii oświetleniowej ale co u diabła się stało, parę godzin wcześniej wszystko było OK. Po konsultacji z Ryszardem, najlepszym elektrykiem RP, dochodzimy do wniosku, że to akumulator przerdzewiał. Później okazało się, że Konsultant miał rację.

Rafa była ciekawa, ale silny wiatr i prąd utrudniał nurkowanie więc bez żalu o 1300 oddaliśmy cumę i „Rotary" w górę. Dobry wiatr 20 węzłów, dobra prędkość ale zauważyliśmy drobne rozprucie w żaglu. Żagiel w dół, po naprawie rozwijamy go i zauważamy drugi otwór, cóż, powtarzamy manewr, który jest naprawdę wyczerpujący.

Przy silnym wietrze opuszczać i podnosić ręcznie 80 metrów kwadratowych jest wyczerpujące, ale taki jest żeglarski żywot. Za rafą wiatr tężeje do 25 węzłów, refujemy więc żagiel, aby mieć spokojną noc. Rano dochodzę do wniosku, że wiatr na mojego ulubiony żagiel jest za silny trzeba postawić grota a „Rotarego" zamienić fokiem.

Grot w górze na drugim refie, kończę kręcić korbą, gdy Zbyszek spokojnym głosem oznajmia – „bom się złamał." Co on opowiada? Był złamany ale wszystko jest ok. Odwracam się jednak i stwierdzam, że sprawa jest jednak aktualna – bom jest przełamany w połowie w tym samym miejscu gdzie poprzednio. Wracać czy płynąć dalej?

Nie ma wątpliwości - pływanie następnych 3000 mil z poczuciem niesprawności szczęścia nie przyniesie. Wracamy. Do Cairns 100 mil. Dobrze, że awaria nie wydarzyła się w połowie drogi, to byłyby dylematy...

Jak wiadomo nieszczęścia chodzą parami, za chwilę zanim zdążyłem go zrzucić, drze się i to definitywnie ,,Rotary", najczęściej używany żagiel – strata niepowetowana! Nie do odtworzenia. Wracamy na foku marszowym naszym jedynym napędzie. Rzucamy kotwicę w Cairns, o 0300 nad ranem w poniedziałek. Mamy więc cały tydzień roboczy na naprawę.

 

Wnioski:

1. Nieszczęścia chodzą trójkami jak widać: akumulator, bom, żagiel.

2. Nie ma sensu rozpoczynać rejsu w piątek.

 

Nie będę miał więcej okazji więc: Zdrowych i Wesołych Swiąt!!!

Mirosław Lewiński
s/y Ulysses

Rejs szlakiem Wagnera - nieoczekiwane awarie na "Ulyssesie"

Rejs szlakiem Wagnera - nieoczekiwane awarie na "Ulyssesie"

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.