Rejs "Katharsis II" dookoła Antarktydy: relacja z pokładu

2017-05-04 21:34 Mariusz Koper
Od lewej: Mariusz Koper, Lisa Blair i Hanna Leniec
Autor: Mariusz Koper Od lewej: Mariusz Koper, Lisa Blair i Hanna Leniec

Kapitan Mariusz Koper dla czytelników ŻAGLI: Pozdrawiam z pokładu s/y "Katharsis II" żeglującej obecnie wzdłuż brzegów Południowej Afryki. Za nami najdłuższy i raczej niespodziewany postój jachtu w jednym miejscu.

Z planowanego, finalnego, szybkiego przeglądu przed wyprawą dookoła Antarktydy nasz krótki pobyt przerodził się w kilkumiesięczny postój w V&A Marina w Kapsztadzie. Praca przy jachcie oczywiście ważna, ale wszystko stało się jedynie tłem do walki z rakiem Hani, naszej stałej uczestniczki wszystkich rejsów począwszy od chrztu "Katharsis II" w Gdańsku w październiku 2009 roku. Na początku grudnia 2016, w dniu planowanego startu wyprawy, Hania była operowana i teraz przechodzi intensywna rehabilitację. A rozpoczęcie wyprawy przełożyliśmy na grudzień 2017.

Dodatkowy czas w Kapsztadzie przeznaczamy na spokojny serwis większości instalacji na jachcie. Poza przeglądem takielunku i wymianą kilku jego elementów doszła wymiana wszystkich przewodów hydraulicznych, steru strumieniowego, olinowania i żagli, nie licząc kosmetyki na pokładzie i pod pokładem. Za to teraz łódka wygląda jak nowa.

Niemało roboty i nerwów mieliśmy z żaglami. Nowe zamówiliśmy specjalnie przed rejsem na Antarktydę. Czasu nie było dużo. Z końcem listopada 2016 genua dotarła na jacht, ale produkcja pozostałych żagli ruszyła dopiero w lutym. Zrobiło się nerwowo, bo przed tak wymagającą wyprawą - nowe żagle muszą być dokładnie sprawdzone. Szczególnie chodzi o nowy grot, uzupełniony o dodatkowy czwarty ref, co nie jest rozwiązaniem standardowym. Żagle wreszcie dotarły do Kapsztadu z opóźnieniem, a w dodatku, po ich założeniu okazało się, że grot jest za duży i jego dwie listwy zahaczają o achtersztag. Groziło to ich złamaniem przy zwrocie przez rufę. Konieczne były spore poprawki. Cała ekipa lokalnych żaglomistrzów została zaangażowana i nasz nowy grot został dopasowany do szczegółowych potrzeb "Katharsis II". Próbne stawianie żagli w marinie napawało optymizmem - ważny będzie jednak test w boju, czyli sprawdzenie żagli w próbnym rejsie z RPA na Seszele.

Równolegle z przygotowaniami naszej wyprawy dookoła Antarktydy, od stycznia obserwowaliśmy także inny rejs - Australijki Lisy Blair, pierwszej kobiety, która chciała samotnie opłynąć Antarktydę. Bardzo jej kibicowaliśmy. Niestety z początkiem marca dotarły do nas złe wiadomości…. jacht Lisy - s/y" Climate Action Now" stracił maszt… Wypadek miał miejsce nie gdzie indziej, tylko na południe od Przylądka Dobrej Nadziei. Lisa świetnie poradziła sobie z tak poważną awarią, postawiła awaryjny takielunek i po kilku dniach dotarła do Kapsztadu, gdzie obecnie chce naprawić uszkodzoną jednostkę. Jesteśmy pod wielkim wrażeniem jej kunsztu i wytrwałości.

Nasza "Katharsis II" potrzebuje dobrego testu po wszystkich modyfikacjach, które przeszła przez ostatnie miesiące. Jednocześnie do Kapsztadu zbliża się mokra zima, więc postanowiłem pożeglować na Seszele, na spokojne, ciepłe wody i przy okazji sprawdzić jacht w dłuższym i wymagającym rejsie, jakim jest trasa z Kapsztadu wokół przylądka Dobrej Nadziei i Kanał Mozambicki na Seszele.

Od ponad siedmiu lat żeglujemy razem z Haneczką po morzach i oceanach. Jest ona dla mnie wielkim wsparciem, a po raz pierwszy nie może ze mną popłynąć w tym treningowym rejsie. Wierzę, że będzie to jedyny etap w naszej przygodzie, w którym nie będzie brała udziału. W przerwie między chemioterapią Hanuś odwiedziła "Katharsis II". Urządziliśmy na pokładzie jachtu Wielkanoc, ale chwilę potem trzeba było się żegnać. Hania wróciła do Polski, a my wpadliśmy w wir przygotowań przedrejsowych. Sprawdziliśmy wszystkie możliwe instalacje i zadbaliśmy o zaprowiantowanie.

Z Kapsztadu wypłynęliśmy w sobotę 29 kwietnia. Pogodę kształtował rozległy wyż z centrum 800 mil na południowy wschód od Kapsztadu. Wyglądało na to, że będziemy mieli ciężką podwiatrową jazdę, dodatkowo utrudnioną przez z silny, kilkuwęzłowy przeciwny prąd Agulhas. Zakładałem płyniecie wzdłuż pasa płytkiej wody, gdzie prąd prawie nie występuje. Kwiecień i maj to miesiące przejściowe, jeśli chodzi o pogodę. Byliśmy świadkami dwóch niżów, które próbowały rozbić dominujący wyż. Efektem tego są zmienne, ale jak dotąd słabo wiatrowe warunki wzdłuż brzegów Afryki. Pozwalają nam na powolną żeglugę w planowanym kierunku. Za nami Przylądek Dobrej Nadziei i Przylądek Agulhas, minęliśmy też już Port Elizabeth i East London. Dzisiaj rano testowaliśmy siłę prądu Agulhas. Okazało się, że ma prędkość 4 do 5 węzłów. Na razie odpuszczamy. Wróciliśmy na płytkie wody, bliżej lądu i prawie bez prądu. Głębiej w ocean odejdziemy po minięciu Durbanu i dopiero wtedy skierujemy się głąb Kanału Mozambickiego. Przed nami testy nowych żagli. Ciekawe kiedy uda się nam wypróbować nowy ciężki wyprawowy spinaker. Żegluga trwa.

Pozdrowienia dla wszystkich
Mariusz Koper, s/y "Katharsis II" - w morzu

DOŁĄCZ DO NEWSLETTERA - NAJCIEKAWSZE INFORMACJE DOSTANIESZ OD NAS MAILOWO

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.