Przewiosłować ocean – kajakiem czy łodzią?

Wiesław Seidler relacjonuje ze Szczecina: Frapujący tytuł prasowy, jeden z ostatnich – „Polak zamierza kajakiem przepłynąć Pacyfik!”… czym popłynie nasz śmiałek – „kajakiem” czy „łodzią wiosłową”? Przecież tak naprawdę zamierza płynąć nie kajakiem, a specjalnie zbudowaną i przystosowaną do długiej transoceanicznej wyprawy łodzią wiosłową.
Frapujący tytuł prasowy, jeden z ostatnich – „Polak zamierza kajakiem przepłynąć Pacyfik!”… (m.in. na internetowej stronie „Żagli” – luty 2013). Tylko podziwiać, życzyć udanej, rekordowej eskapady, trzymać kciuki. Doświadczony polski podróżnik, eksplorator i …pianista Romuald Koperski tym razem rzuca wyzwanie największemu z oceanów, który chce przewiosłować z japońskiego portu Choshi do wybrzeży Ameryki Północnej, trudną trasą liczącą ok. 6 tys. mil morskich, w swoistych samotniczych regatach o „Błękitną Wstęgę Wioślarstwa Oceanicznego Pacyfiku", w kategorii „Pacyfik West to East Solo” – planowany start z końcem czerwca br. Dotychczas światowe kroniki wioślarstwa oceanicznego odnotowały 13 prób pokonania Pacyfiku tą trasą, łodzią wiosłową, z których tyko dwie zakończyły się sukcesem. Tu właśnie rodzi się pytanie – czym popłynie nasz śmiałek – „kajakiem” czy „łodzią wiosłową”? Przecież tak naprawdę zamierza płynąć nie kajakiem, a specjalnie zbudowaną i przystosowaną do długiej transoceanicznej wyprawy łodzią wiosłową, dobrze widoczną zresztą na zdjęciu załączonym do wspomnianej notatki prasowej. Nie umniejsza to w niczym potencjalnego sukcesu Polaka, ale jednak należy odróżnić kajakarstwo morskie od morskiego wioślarstwa łodziowego. Warto jeszcze dodać, że Północny Pacyfik przewiosłowało łodzią dotychczas tylko dwóch ludzi, a kajakiem ani jeden, natomiast tzw. „passatowe autostrady" Atlantyku przewiosłowało już co najmniej kilkuset wioślarzy – łodziami, szalupami czy pontonami, natomiast kajakiem tylko czterech odważnych, w tym jeden Polak. Tak więc rzeczywiście przewiosłowanie oceanu kajakiem – Pacyfiku czy „tylko” Atlantyku – to faktycznie niebywałe wyzwanie, o czym dalej…
Przypomnę za encyklopedią, że kajak to „niewielka łódź turystyczna lub sportowa, napędzana wiosłem o dwóch piórach, nie opartym o żadne urządzenia przymocowane do pokładu (w odróżnieniu od łodzi wiosłowej); załoga kajaka – jedna do kilku osób - siedzi twarzą do kierunku płynięcia”. Nazwa kajak wywodzi się z języka Inuitów {Eskimosów}, pierwotnie odnosi się właśnie do ich specyficznych konstrukcji umożliwiających pływanie wśród szkierów i lodów Arktyki, dopiero potem pojawiły się popularne turystyczne i sportowe „cywilizowane” odmiany kajaków, a trochę zapomniany nasz polski lekarz i podróżnik Wacław Korabiewicz dotarł nawet w 1934 r. wraz z żoną drewnianym kajakiem ze sklejki (!), z Polski do Indii. Współczesne kajakarstwo morskie - turystyczne i wyczynowe, nadal jest w Polsce mało popularne, chociaż i tu Polacy mają sukcesy, jak już kilka (kilkanaście?) wypraw przez Bałtyk, no i największy, mistrzowski wyczyn kajakarza z Polic pod Szczecinem Aleksandra Doby – po kilku latach wypraw na morza europejskie czwarte w świecie pokonanie kajakiem Atlantyku, w 2011 roku, ale pierwsze z kontynentu na kontynent, z Afryki do wybrzeży Ameryki Południowej, i to w klasycznym stylu, kajakiem bez żagla (co relacjonowały szeroko liczne media krajowe i światowe). Jego poprzednicy płynęli krótszymi trasami, na ogół z Wysp Kanaryjskich na Karaiby, do tego kajakami z żaglem. Olek Doba – Superkolos 2011 – ma już 66 lat i blisko 80 tys. km za rufą kajaka, w tym kilkanaście tysięcy po morzach – nie zamierza zresztą na tym poprzestać. Po pokonaniu Atlantyku ruszył prawie „z marszu” na Amazonkę, ale tam jego wyprawę przerwali miejscowi bandyci. Stracił wyposażenie, na szczęście uratował życie i kajak, który zostawił w Brazylii i wrócił drogą lotniczą do kraju, odpoczął, ale nie poddał się i zaczął planować powrót na …oceaniczne szlaki! Najpierw chciał tym samym kajakiem ruszyć przez …Pacyfik, z Ekwadoru do Australii, ale po konsultacjach ze sponsorem wyprawy i konstruktorem kajaka kpt. Andrzejem Armińskim (obaj na zdjęciu) zmienił plany. Teraz ma zamiar sprowadzić kajak do kraju i we wrześniu br. podjąć próbę kolejnej wyprawy przez Atlantyk, ale dwa razy dłuższą trasą, tym razem z Europy do Ameryki Północnej, z Portugalii na Florydę, klasyczną trasą żaglowców…
Zapowiada się więc ciekawie – jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to w drugiej połowie br. Romuald Koperski będzie wiosłową łodzią pokonywał Północny Pacyfik, a Olek Doba kajakiem Północny i Centralny Atlantyk! To zresztą nie wszystko - być może Olek będzie miał polskie wioślarskie „towarzystwo” także na Atlantyku, gdyż planowane są aktualnie dwie polskie załogowe wyprawy transatlantyckie, co prawda nie kajakami, a łodziami wiosłowymi.
Jako ciekawostkę dodaję jeszcze zdjęcia łodzi wiosłowej przystosowanej do transoceanicznych wypraw, podobnej do łodzi R. Koperskiego, jako przykład dla ewentualnych naśladowców. Zrobiłem je w 2010 roku w porcie Stornoway na Szetlandach, gdzie byłem wraz z młodzieżowa reprezentacją Szczecina na pokładzie „Daru Młodzieży”, podczas słynnych międzynarodowych regat The Tall Ships Races. Przygotowywał się tam do przewiosłowania nią Atlantyku, z Nowego Jorku na Szetlandy, w br., szlakiem wikingów, brytyjski wioślarz Niall Lain. Taka łódź jest teoretycznie niezatapialna, pozwala na zabranie zapasów żywności, ma dwie szczelnie zamykane kabiny – mieszkalną i prowiantową, wyposażenie nawigacyjne, solary, odsalarkę wody morskiej, łączność satelitarną, itp., tylko samotność na oceanie pozostaje zawsze ta sama, a napędem – i kajaka i łodzi wiosłowej - pozostają własne mięśnie i siła woli. Tak czy inaczej warto podziwiać śmiałków stawiających sobie tak wyjątkowy cel – przewiosłowanie oceanu, przy czym warto pamiętać, że nadal tylko jeden człowiek na świecie – Olek Doba – przewiosłował Atlantyk kajakiem bez żagla, z kontynentu na kontynent, z Afryki do Ameryki Południowej. „Razem z nim” było wtedy na Atlantyku blisko 80 (!) śmiałków, ale na różnych łodziach wiosłowych, a tych, którym dotychczas już się to udało, należy liczyć na setki, w tym także – chociaż nieliczne – były również kobiety. Jedna z nich ma już zresztą światowy rekord – przewiosłowała łodzią wszystkie trzy oceany – Atlantyk, Pacyfik i Indyjski, trasami łatwiejszymi, wyspiarsko-pasatowymi, ale teraz odważni rekordziści sięgają po trasy północne, dłuższe, trudniejsze, bardziej ryzykowne? Olek – zdobywca Atlantyku – pozostaje nadal jedyny na kajaku. Tak czy inaczej bądźmy z nimi wszystkimi zawsze myślami i życzeniami pomyślnych wiatrów i prądów na bezmiarze oceanu. Wracajcie szczęśliwie do domu…
Przypomnę jeszcze, że Olek Doba spisał już i wydał jesienią dziennik swojej transatlantyckiej peregrynacji, na razie jest jeszcze w kraju, odbywa też liczne spotkania, wywiady i promuje swoją książkę (na zdjęciu). Właśnie w środę 13 bm., w godz. 16-18, będzie okazja do rozmowy z Olkiem i do nabycia jego książki – z autografem, podczas spotkania z nim w Pałacu Młodzieży w Szczecinie, al. Piastów 7, w sali 102. Zapraszamy miłośników podróży, kajaków, łodzi, wioseł i oceanów. Kto po Olku podejmie podobne oceaniczne kajakowe wyzwanie? A więcej o ich wyprawach na stronach: aleksanderdoba.pl ny2sy.co.uk transpacyfiksolo.pl
Tekst i zdjęcia: Wiesław Seidler
Na zdjęciach: Olek Doba, z żoną i Andrzejem Armińskim – powitanie w Szczecinie, po powrocie z drugiej strony Atlantyku (1), i obecnie, ze swoją książką „Olo na Atlantyku” (2); dalej Niall Lain i jego łódź wiosłowa „The Fox”
Przewiosłować ocean – kajakiem czy łodzią?
Przewiosłować ocean – kajakiem czy łodzią?