Prawdziwe okoliczności śmierci Tomka Lewandowskiego
Nasz londyński korespondent kpt. Jerzy Knabe poinfomował nas na gorąco kilka dni temu o śmierci kpt. Tomasza Lewandowskiego. Okazuje się, że docierające do niego tuż po śmierci armatora "Luki" wieści wymagają uzupełnieninia i sprostowania. Oto co pisze nam kpt. Knabe:
Muszę naprawić swój błąd, ponieważ byłem pierwszym, który rozesłał nierzetelną informację zaczerpnięta w pośpiechu ze strony internetowej Panama Guide. Niestety stała się ona dla wielu w Polsce informacją żródłową, powtarzaną następnie przez kolejne media.
Otrzymałem obecnie dokładniejszą informację od naocznego świadka – czyli Beaty Lewandowskiej, która zupełnie słusznie uznaje, że poprzednia wiadomość deprecjonuje i stawia w niekorzystnym świetle jej ś.p. męża:
„Tomek nie był człowiekiem, który wzywa pomocy, Tomek stawał z problemem twarzą w twarz i go rozwiązywał... I tak właśnie było i tym razem, Tomek naprawiał autopilota, bo mieliśmy tylko sterowanie ręczne, (które też zresztą Tomek naprawił jakąś godzinę wcześniej), i w tym momencie ... "to wszystko" sie wydarzyło.
Pomoc wzywana byla dla ratowania życia Tomka, (nasza pozycja w trakcie wzywania pomocy: 09*40"71 N 79*38"25W)
W momencie kiedy próbowaliśmy podtrzymać akcje serca, spojrzałam na monitor i zobaczyłam że coś jest nie tak, złapałam za koło sterowe i poczułam, że nie mamy sterowania....
Ważne jest dla mnie, żeby ta informacja została zmieniona, Tomek nie był osobą, która wezwałaby pomoc bo stracila sterowanie, Tomek nie był niedzielnym żeglarzem.... Tomek wiedział co robi.”
Proszę bardzo redaktorów i webmasterów o zamieszczenie tego sprostowania. Będzie to najlepsza forma przekazania kondolencji dla Rodziny i godnego uczczenia pamięci naszego znakomitego żeglarza.
Jerzy Knabe, Londyn, 16 lipca 2012