Polacy znów chcą kupować jachty
W połowie maja na naszym portalu ukazał się interesujący artykuł Stanisława Iwińskiego o oznakach słabnącego kryzysu w branży jachtowej. Czy tak jest w rzeczywistości? Dziś na portalu "Rzeczpospolitej", www.rp.pl znaleźliśmy kolejne potwierdzenie ożywienia w tej bliskiej nam dziedzinie gospodarki.
Koniecznie przeczytaj: https://zagle.se.pl/artykul/czytaj/koniec-kryzysu-produkcja-rusza-pelna-para,8976/
Z badań przeprowadzonych przez Raiffeisen Leasing wynika, że kryzys w branży już się skończył. Firma przeprowadziła ankietę w czasie największych branżowych targów Wiatr i Woda. Wynika z nich, że jeśli chodzi o jachty żaglowe, jedynie 23 proc. respondentów odpowiedziało, że sprzedaż będzie maleć, zdaniem 40 proc. pozostanie bez zmian, a 37 proc. spodziewa się ich wzrostu. Z kolei w przypadku jachtów motorowych jedynie co piąty spodziewa się spadku sprzedaży, zdaniem 31 proc. pozostanie bez zmian, a 48 proc. spodziewa się jej wzrostu.
– Analizując wyniki, można stwierdzić, że kryzys się już skończył. Optymiści mają dwukrotną przewagę nad pesymistami – czytamy w raporcie Raiffeisen Leasing.
Nadchodzi ożywienie
Co piąta ankietowana osoba stwierdziła, że w tym roku planuje zakup jachtu (61 proc. żaglowego, a 39 proc. motorowego), a zakupy mają zostać sfinansowane głównie gotówką. Bardziej jest też popularny leasing niż zakup na kredyt. Kryzys w branży był odczuwalny – jak podaje raport, w 2008 r. wartość rynku leasingu środków transportu wodnego wynosiła 67 mln zł, a w 2009 r. spadła o 14,5 proc., do 57,3 mln zł. Udział Raiffeisen Leasing wyniósł 40 proc., 9 pkt proc. więcej niż rok wcześniej.
– Po niedawnym kryzysie, który dokonał spustoszenia w zachodnioeuropejskich stoczniach i firmach czarterowych, znów zaczyna się ożywienie. Moja stocznia zrobi w tym roku 1000 jachtów – mówi Wojciech Kot, właściciel Delphia Yachts Kot Olecko. Firma podbija teraz rynek skandynawski. Wygrywa doskonałą jakością łodzi wartych setki tysięcy złotych i mogłaby jeszcze skuteczniej konkurować z zagranicznymi stoczniami, ale europejskie rządy pospieszyły z pomocą własnym producentom. – W Polsce jej nie dostaliśmy – stwierdza Kot.
– Mimo wszystko na powrót wypływamy na szerokie wody. Mamy nawet szansę jeszcze bardziej umocnić naszą pozycję – cieszy się Andrzej Janowski, szef stoczni jachtowej Janmor w Głownie i prezes Polskiej Izby Przemysłu Jachtowego i Sportów Wodnych.
Światowa jakość
Z ponad setki rodzimych producentów jachtów i łodzi motorowych co najmniej kilkanaście, m.in. takie jak Galeon ze Straszyna czy Delphia Yachts, to już światowi potentaci w produkcji luksusowych jednostek, których wartość sięga setek tysięcy euro. – Galeon właśnie szykuje się do wysłania pierwszej partii ekskluzywnych jachtów motorowych do USA. Mamy też potwierdzone kontrakty z Chinami – mówi Aleksandra Brzozowska, rzeczniczka firmy.
– Liczymy się na zachodnim rynku, bo nasz sprzęt nie odbiega jakością, bije europejskich producentów niższą ceną – mówi Janowski.
W szczytowym okresie, w latach 2007 i 2008, polskie stocznie sprzedawały w znacznej części za granicę 22 – 23 tys. łodzi rocznie. W tym roku będzie ich 12 – 13 tys., ale liczba zamówień rośnie. – Ruszył się też polski rynek – nie brak zamówień firm czarterowych i indywidualnych entuzjastów pływania – mówi Janowski.
Z danych GUS wynika, że w 2008 r. polskie firmy wyeksportowały jachty za ponad 600 mln zł. Główne rynki to kraje UE, zwłaszcza Francja, Niemcy i Szwecja. Ubiegły rok był już znacznie gorszy. Według dostępnych danych za trzy kwartały eksport wyniósł już tylko 264 mln zł.
– Nawet jeśli nastawienie polskich konsumentów się poprawia i deklarują zakupy jachtów, to dla naszej branży liczy się głównie eksport. Niestety, na naszych największych rynkach końca kryzysu ciągle nie widać – mówi Marek Wilanowski, prezes Skipper Yachts.