Pogromca Atlantyku już w domu...

2008-06-23 14:14 Redakcja "Żagli"
_
Autor: materiały prasowe

Jestem straszliwie, wręcz potwornie zmęczony, powiedział "Gazecie Olsztyńskiej" Tomasz "Cichy" Cichocki, olsztyński żeglarz, który samotnie pokonał Atlantyk i właśnie wrócił do domu. "Cichy" przez ponad 40 dni płynął samotnie z Gibraltaru na Dominikanę własnoręcznie zbudowanym 15-metrowym jachtem. Pokonał prawie 3700 mil, zmagając się z kapryśnym, potężnym i pięknym oceanem oraz własną samotnością.

- Jeszcze w Sylwestra, gdy wylatywałem z Dominikany było 35 stopni ciepła, a tu w Polsce zimno i śnieg, mówił po powrocie.
Na jego powrót czekali w Olsztynie rodzina i przyjaciele. - Całą noc nie spałam, przeżywałam, ale w końcu Tomek jest na stałym lądzie. Dzieci też czekają na powrót ojca, zwierzała się gazecie Ewa Cichocka, żona "Cichego". Pani Ewa od trzech dni niemal nie wychodziła z kuchni. - Szykuję tysiąc ulubionych dań dla męża, śmiała się. - Są i pierogi ruskie, jest bigos i nawet zrobiłam pasztet, którego nie robiłam od 20 lat.
Z niecierpliwością na powrót przyjaciela czekał też Mirosław Hiszpański, towarzysz wielu żeglarskich wypraw "Cichego". - Pływamy razem od lat m.in. po wodach Chorwacji i Grecji, opowiadał. - Trzeba absolutnie chylić czoła przed olbrzymim wyzwaniem fizycznym i psychicznym, jakiemu sprostał "Cichy". A sam bohater tylko odliczał godziny dzielące go od spotkania z bliskimi. - Już bym nawet piechotą przyszedł, żeby ich zobaczyć, mówił "Gazecie Olsztyńskiej" w rozmowie telefonicznej, zanim dotarł do domu.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.