Podsumowanie sezonu
Pamiętam jak dziś moje styczniowe spotkanie w Ministerstwie Sportu, kiedy to w rozmowie z ministerem Adamem Gierszem i podsekretarzem stanu Tomaszem Półgrabskim przedstawialiśmy założenia przygotowań do igrzysk olimpijskich w Londynie. Potrzebne było to spotkanie, ponieważ nasz plan na sezon 2010 mieliśmy zupełnie inny niż zwykle, co mogło wzbudzić niepokój u osób odpowiedzialnych za wyniki polskich sportowców.
Na spotkanie poszliśmy razem z Tomkiem Chamerą, dyrektorem sportowym PZŻ. Tomek był oczywiście wcześniej wtajemniczony przeze mnie i Dominika w sprawy naszego kalendarza startów w tym roku. Nie tylko tego roku, ale okresu całej olimpiady, czyli czterech lat pomiędzy Pekinem a Londynem.
2 + 2
Nasz plan na te cztery lata przewidywał, że w sezonie 2009 i 2010 będziemy żeglować mało. Bardzo mało. Dopiero w dwóch kolejnych latach przyciśniemy dużo mocniej. Dlaczego tak postanowiliśmy zrobić? Jest kilka powodów. Po pierwsze naszym celem jest zwycięstwo w Londynie. A to dopiero za dwa lata. Nasze doświadczenie i wcześniejsze obserwacje pozwalają nam przypuszczać, że potrzebujemy około siedmiu miesięcy intensywnego żeglowania, żeby być najlepszymi na świecie. Według tego toku myślenia zamierzamy przygotowywać się w tej kampanii olimpijskiej tylko do głównych imprez, tych na których nam najbardziej zależy. W przyszłym roku będą to regaty przedolimpijskie w Weymouth i mistrzostwa świata w Australii. A w 2012 roku - tylko igrzyska w Londynie...
Wiedząc, że w kolejnych dwóch latach będziemy musieli z Dominikiem i naszym zespołem trenerskim poświęcić dużo czasu na te zadania, chcieliśmy dać sobie trochę luzu w poprzednim i tym sezonie. Każdy z nas jest już dorosłym człowiekiem, ma rodzinę, obowiązki i poważną pracę. Dominik pracuje w redakcji „Żagli"". Jest szefem działu technicznego, dużo podróżuje, testuje jachty, pisze artykuły. Prowadzi też portal internetowy magazynu „Żagle". Czasem komentuje żeglarstwo w telewizji. Roboty ma tyle, że czasami ciężko nam się zdzwonić...
Ja też na nadmiar wolnego czasu nie mogę narzekać. Prowadzę w tym momencie pięć firm, które realizują w sumie 11 projektów. Jestem w nie bardzo zaangażowany. Całe szczęście pracuje przy nich zespół ludzi. W sumie prawie 30 osób. Wszystko po to, że jak zaczniemy w przyszłym roku sporo wyjeżdżać, całość będzie dobrze i sprawnie funkcjonować.
Strachy na lachy
Dokonaliśmy z Dominikiem takiego wyboru z pełną świadomością, ale i z pewną obawą. Nie wiedzieliśmy, jak ta forma działania będzie miała wpływ na nasze wyniki sportowe. Na wspomnianym wcześniej spotkaniu w Ministerstwie Sportu obiecaliśmy, że zaplanowane wyniki osiągniemy. Były to miejsca 3 - 6 na mistrzostwach Europy albo 1 - 3 na regatach Pucharu Świata na akwenie olimpijskim w Weymouth. Przyznam się wam szczerze, że wiedząc, jak mało w tym roku będziemy żeglować, bałem się składać taką obietnicę. Z drugiej strony zależało nam bardzo na potraktowaniu nas indywidualnie, wyjątkowo. Nasze wyniki okazały się lepsze, niż przewidywaliśmy. W czerwcu wywalczyliśmy srebrny medal mistrzostw Europy w klasyfikacji państw, a na regatach w Weymouth zdobyliśmy brązowy medal!
Skąd takie wyniki?
Uważam, że jest kilka przyczyn, które pozytywnie wpłynęły na nasz poziom sportowy i skuteczność startów, pomimo małej liczby dni spędzonych na wodzie. Po pierwsze jesteśmy doświadczonymi zawodnikami. W umiejętny sposób wykorzystujemy zebrane umiejętności i wiedzę. Po drugie poświęciliśmy dużo czasu na cykliczne spotkania naszego zespołu, podczas których wykonaliśmy ogrom pracy teoretycznej i analitycznej. Opracowaliśmy bardzo ciekawe rozwiązania w nowej łódce, która okazała się bardzo szybka w warunkach i na kursach, na których nam zależało. Dzięki rozłożeniu obciążeń na dwa lata spokojne i dwa intensywne zmieniliśmy też nasze podejście do przygotowań olimpijskich. Żeglujemy na luzie, z jeszcze większą przyjemnością i frajdą. Mamy świetną atmosferę w zespole i robimy to, co lubimy. To na pewno miało bardzo duży wpływ na nasze wyniki w tym sezonie.
Zmieniać czy nie zmieniać?
Skoro takie rozwiązania się sprawdziły, to czy należy cokolwiek zmieniać? Moja odpowiedź brzmi: tak! Ponieważ w Londynie celujemy w złoto. Ani srebro, ani brąz na dzień dzisiejszy nas nie interesują. Aby wygrać w Londynie, trzeba będzie wykonać więcej pracy, niż to, co zrobiliśmy w tym roku. O naszych planach i ciekawych pomysłach na kolejne dwa lata napiszę za miesiąc...
Czytaj takze na www.BitwaoAnglie.pl
Artykuł pochodzi z listopadowego wydania miesięcznika „Żagle" 11/2010. Prenumeratę, egzemplarze aktualne oraz archiwalne "Żagli" można zakupić dzwoniąc pod numer (0-22) 590 5555 lub w sklepie internetowym sklep.murator.pl