Pajkowska i Nebelski pokonali Pacyfik
Już dawno nie informowaliśmy o postępach rejsu Joanny Pajkowskiej i Aleksandra Nebelskiego dookoła globu. W międzyczasie żeglarze przepłynęli Pacyfik i zwiedzają niezwykle ciekawe wybrzeża Australii, obfitujące m.in. w rafy koralowe. Oto ich najnowsza relacja:
My ciągle w Darwin, byliśmy 2 dni w Parku Narodowym Kakadu, są tam rozlegle rozlewiska, na których żyje tysiące ptaków, i krokodyle - sami widzieliśmy kilkanaście krokodyli podczas dwugodzinnej przejażdżki łodzią po, a jakże - Aligator River. Byliśmy tez w Parku Narodowym Lichfield, tu z kolei wspaniale wodospady spadające z czerwonych gór, i tu, na szczęście, można się kapać. Bo w Darwin upal do 42 st. C.
Ale wcześniej, wielkie wrażenie zrobiła na nas Wielka Rafa Barierowa. Po wyjściu z Cairns, żeglowaliśmy przez wysepki Wielkiej Rafy. Rzucaliśmy kotwice, albo staliśmy na boi - wiele publicznych boi dostępnych jest na różnych wysepkach Rafy. I snorkelowaliśmy, podziwiając przecudowne, unikalne kolorowe podwodne ogrody. Jednak australijska rafa nie ma sobie równych spośród tych, które widzieliśmy. Ogromne połacie kolorowych, żywych, poruszających się korali (tj. poruszających różnymi dziwnymi czółkami/polipami/odnogami). Wszystko się rusza, wszystko żyje. A obok korali - mnóstwo kolorowych rybek, małych i dużych, a także rekiny, ale te niegroźne, i gigantyczne muszle zwane clams, większe od największej umywalki! Korale, przypomnijmy, to nie rośliny, ale zwierzęta. Czerwone korale, które panie noszą na szyi, to szkielety tych zwierzątek. Ze szkieletów korali zbudowana jest rafa i wyspy i atole rafy. Wielka Australijska Rafa, to jedyny żywy organizm na Ziemi, widoczny z Kosmosu! Korale, jak wszystkie zwierzęta, rozmnażają się droga płciową. Udało nam się podpatrzeć życie seksualne korali: Kolonie korali składają się z kolonii męskich i żeńskich. Życie seksualne korali polega na tym, ze jednej nocy w roku, Pan Koral wypuszcza do wody obłoczki spermy, a Pani Koralina obłoczki jajeczek. Tej samej nocy robią to wszystkie korale danej, często olbrzymiej kolonii: cóż to musi być za orgia! Po dopłynięciu do powierzchni wody, obłoczki pękają i wyzwalają ogromne ilości drobniutkich jajeczek i plemników, które się teraz nawzajem szukają., żeby mogło powstać nowe życie. Otóż, my w nocy nie snorkelowalismy, ale jednego dnia, koło wysepki Snapper, woda nad koralami była kryształowo czysta - a następnego, w tej wodzie unosiło się mnóstwo drobinek: podejrzewamy, ze to właśnie była ta noc...
Najwspanialsza, najbardziej kolorowa i zróżnicowaną rafę widzieliśmy koło wysepki Lizzard. Staliśmy tam na bojce 3 dni, oprócz bowiem rafy na tej sporej wysepce była licząca 390 m n.p.m. góra, porośnięta australijskim eukaliptusowym buszem. Na szczyt można było wejść, i z góry podziwiać kolorowe wody nad rafa. Z tego samego szczytu w r. 1770 kpt. J. Cook po wejściu na rafę, wypatrywał drogi, którą mógłby wypłynąć poza barierę rafy, na szerokie wody oceanu.
Żegluga po akwenie, pokrytym setkami wysepek i raf koralowych jest niesłychanie ekscytująca, wysoko utrzymująca poziom adrenaliny. To nieustanny slalom pomiędzy wysepkami i rafami, z których wiele nie wystaje w ogóle ponad poziom wody. Na szczęście, na australijskich wodach mapy elektroniczne i GPS sprawdzają się doskonale. Na wodach Wielkiej Rafy, na dodatek, wcale nie jest pusto: obok licznych jachtów, wyznaczonymi torami pływa też wiele statków handlowych oraz kutrów poławiających krewetki. My znaczna część wielkiej Rafy płynęliśmy z wiatrem 25 - 30 węzłów z tylu. Na szczęście, po wewnętrznej stronie rafy woda jest spokojna, bariera rafy działa jak wielki falochron. 27.09. o g.2155 LT lewa burta minęliśmy trawers Cape York - najbardziej na północ wysunięty kawałek Australii, i jednocześnie koniec Pacyfiku (po którym przepłynęliśmy ponad 11 tys.
mil). I koniec Wielkiej Rafy. W odległości ok. mili od brzegu, poczuliśmy zapach australijskiego buszu. Jeszcze tylko 5 godzin slalomu pomiędzy mieliznami i wysepkami Cieśniny Torresa - i w poprzek Zat. Carpentaria płyniemy na Way Point Wessel (ok. 600 mil) - ten sam, który Asia wyznaczyła we wrześniu 2008, podczas swojego solo non-stop rejsu, i który zachował się w pamięci pokładowego GPS. Żeglujemy do Darwin, nie zachodząc na Wyspy Cieśniny Torresa - bo, chociaż te wyspy to tez Australia, po wejściu tam musielibyśmy jeszcze raz mieć odprawę kwarantannowa, a to kosztuje $330. U nas, podczas odprawy w Cairns, szukali na jachcie... termitów! Termity, na plastikowym jachcie! Termity, wielkie, ponad dwumetrowej wysokości kopce termitów widzieliśmy za to podczas wycieczki z nasza przyjaciółką Danka do Parku Narodowego Lichfield, niedaleko Darwin.
Pozdrawiamy, Asia Alek
Po więcej wiadomości zapraszamy na http://www.rejs-asiapajkowska.yoyo.pl/