Olek Doba wraca na Atlantyk - w sobotę startuje z Lizbony
Ma już 67 lat i za sobą niesamowite wyprawy kajakowe po rzekach, jeziorach i morzach Europy i Azji, no i największy wyczyn – przewiosłowanie kajakiem Atlantyku z Dakaru do Brazylii, czego przed nim nikt jeszcze nie dokonał! To wszystko jednak za mało, dwa lata temu postawił sobie kolejny niebotyczny cel – ponowne klasyczne pokonanie Atlantyku z Lizbony na Florydę!!!
Tym samym specjalnym kajakiem, nadal bez wspomagania żaglem, tylko siłą własnych mięśni, z użyciem wiosła, ale na o wiele dłuższej trasie, nadal z kontynentu na kontynent, tym razem z Europy do Ameryki Północnej. Na punkt startu wybrał Lizbonę, pożegnanie „starego kontynentu” i wyjście na ocean planowane jest na jutro czyli na sobotę 5 bm., u podnóża słynnego Pomnika Odkrywców, skąd tylu przed nim wielkich podróżników, żeglarzy i śmiałków ruszało do Nowego Świata…
Olek Doba wybrał tą właśnie tradycyjną drogę z Europy na drugą stronę Atlantyku, szlakiem Kolumba i dawnych żaglowców, czyli najpierw na południe w stronę Wysp Kanaryjskich, potem na zachód na Karaiby, i wreszcie jeszcze dalej, w stronę Florydy, gdzie ma zamiar dotrzeć po czterech-pięciu miesiącach samotności sam na sam z wiosłem i oceanem. Przygotowany jest solidnie, w czym olbrzymia zasługa kapitana Andrzeja Armińskiego, jego przyjaciela, organizatora i sponsora jego szalonych wypraw transatlantyckich, który – jeden z nielicznych - uwierzył w ich powodzenie. To właśnie Andrzej, żeglarz, konstruktor i budowniczy jachtów, zaprojektował i zbudował w swojej stoczni w Szczecinie specjalny kajak, którym Olek już raz pokonał Atlantyk, a teraz – po remoncie i modernizacji kajaka – jest z nim już w Lizbonie, gdzie z pomocą tamtejszych przyjaciół Polonusów czyni ostatnie przygotowania przed wyjściem w morze. Kajak wraz z Olkiem, wyposażeniem i zapasami ma ponad pół tony (!) masy startowej, Olek płynie samotnie, bez asekuracji, ma oczywiście stałą łączność satelitarną ze światem, rodziną i przyjaciółmi, ale za napęd służy mu tylko to jedno węglowe wiosło (ma jeszcze dwa zapasowe)… Na pożegnaniu w Policach, przed wyjazdem do Lizbony, Olek mówił – „Ja mam pod pokładem jeszcze jeden największy „akumulator”, ładowany pozytywną energią, którą mam w sobie i którą stale wy wszyscy przesyłacie mi telepatycznie i w ten sposób „doładowujecie” ten mój dodatkowy silnik. Liczę na was, liczę na wasze dobre myśli, do zobaczenia na Florydzie…”
Olek, będziemy z tobą na Atlantyku, będziemy śledzić twoją wyprawę, też wierzymy w twoją szczęśliwą gwiazdę, w twoje doświadczenie, umiejętności, wolę przetrwania i osiągania wytyczonych celów. Do zobaczenia…