Nowe przymiarki do Helu
Andrzej Colonel Remiszewski bacznie obserwuje rozwój sytuacji w rejonie Zatoki Puckiej. Krzyżują się tam interesy żeglarzy, rybaków, letników, ambicji włodarzy nadbrzeżnych miasteczek, potencjalnych inwestorów, administracji morskiej, właścicieli hoteli, pensjonatów oraz campingów, no i oczywiście "zielonych". Sytuacja jest niezwykle zagmatwana. Punkty strategiczne: Hel i Puck, chociaż i Władysławowo widać w tle. Pojawiają się różne opracowania, odbywają się różne konferencje. SAJ naturalnie czuwa i uczestniczy.
Co do żeglarskiego Helu mam uczucia ambiwalentne. Z jednej strony "pro", wyłożone w II wydaniu locyjki "ZATOKA GDAŃSKA - przewodnik dla żeglarzy", z drugiej jestem realistą. Jak niby Hel miałby się stać "jachtowym portem rezydenckim", kiedy latem dojazd samochodem do Helu to prawdziwy horror. Horror, który wymaga już teraz, zaraz zdecydowanej interwencji i to już Marszałka Województwa. A do portu rezydenckiego dojazd konieczny.
Uwaga na marginesie: wygląda na to, że wszyszcy sie już pogodzili z rybami atlantyckimi :-(
Mam nadzieję, że Autor newsa nie weźmie za złe dostawienie na dole pod tekstem mapki orientacynej - pochodzącej z w/w locyjki.
I jeszcze malutka, osobista, nostalgiczna dygresja - w 1962 roku kierowałem budową skrzyń falochronowych przeznaczonych do zamknięcia wejścia "X" Portu Wojennego.
Czyli Hel mi bliskim nadal jest.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
Artykuł pochodzi ze strony: www.kulinski.navsim.pl
NOWE NADZIEJE, CZY NIE ZŁUDNE?
Hel jest jednym z najbardziej ruchliwych polskich portów jachtowych. W soboty zdarza się, że wchodzi tam nawet do 50 jachtów, myślę, że pod tym względem konkurować może z nim tylko Basen Północny w Świnoujściu. Mówię tu o wejściach jachtów, a nie liczbie zajętych miejsc. Przy czym Hel jest portem specyficznym, podobnie jak Władysławowo, nie ma w nim praktycznie jachtów-rezydentów, brak zaplecza dla armatorów. To klasyczny przyczółek – pierwszy punkt „nowoodkrytego lądu” albo „ostatni przyjazny dom” przed opuszczeniem wybrzeża.
Jachty tam wchodzą i wychodzą, najczęściej na jeden nocleg, często w ramach weekendowych wypadów zatokowych, innym razem by odsapnąć po ciężkiej pogodzie, zjeść porządny posiłek, wysuszyć się i wziąć gorący prysznic.
No właśnie: PRZYJAZNY? O przyjacielskim i życzliwym nastawieniu Helan pisywałem już wiele razy. Dotyczy to i administracji morskiej i pracowników portu i generalnie mieszkańców. Także w warunki dla żeglarzy zainwestowano w ostatnich latach sporo wysiłku, za co należy podziękować Zarządowi Portu „Kogi”. Niestety nie wszystko przyniosło właściwe efekty. Sławetne „jajo” stało się powodem ironicznych śmiechów, ostatnio zaś praktycznie ruiną. Sposób zarządzania usługami, czyli zasady współpracy poszczególnych instytucji… hmmm. Jakość i stan techniczny zaplecza sanitarnego w ubożuchnych kontenerach można uznać za kompromitację. Do tego, natychmiast po rozbudowie przystani jachtowej zaczęło w niej brakować miejsc.
Port Wojenny, nieczynny od lat zamknięty na kłódkę, można sobie tylko wyobrażać tempo w jakim ulega degradacji. Z drugiej strony potężny szkielet zrujnowanej hali poprzemysłowej. A między miastem i portem szary betonowy mur, który kiedyś chronił. Kogo? Obywateli prze zgubnym wpływem z zagranicy, czy port przed nadmierną ciekawością obywateli? Dziś port jest otwarty, lecz mur pozostał, choć pojawiają się w nim kolejne przełazy.
W lokalnej telewizji i na internetowym portalu nadmorski24.pl pojawiły się ostatnio jaskółki nadziei na zmiany. Od roku urzędujący burmistrz ogłosił bujne plany rozwoju miasta, w tym części żeglarsko-turystycznej. Ponieważ uczynił to w harmonii z panią dyrektorką portu, podając terminy i wstępną wizję pozyskiwania funduszy, to nadzieja może być dość znaczna.
Niech za opis przemówi kilka wizualizacji zaczerpniętych ze wspomnianego portalu (Kliknij, aby zobaczyć).
Cóż jeszcze? Burmistrz mówił o prywatnym inwestorze, który ma zbudować hotel Wellnes & Spa z ogólnodostępnym basenem, przy styku ulic Steyera i Leśnej. Mnie bardziej zainteresował taki fragment z wypowiedzi burmistrza jeszcze w listopadzie minionego roku: „Modernizacja portu i nowa marina, a na terenach powojskowych Polskie Centrum Sportów Wodnych - nowe inwestycje mają przyciągnąć kolejnych inwestorów i turystów. W Polskim Centrum Sportów Wodnych znajdzie się baza techniczna, szkoleniowa, hotelowa i pensjonatowa. Natomiast w halach serwisowane i zimowane będą jachty. Chcemy wykorzystać teren byłego portu wojennego. Jeden z pierwszych basenów został oddany przez wojsko. W części basenu portowego ma powstać baza dla jachtów, motorowodniaków, nurków i kitesurferów. Powstanie także basen, na którym można nie tylko pływać, ale także nurkować”.
Wiadomość o ewentualnym wykorzystaniu byłego portu wojennego jest rewelacją. To ogromy akwen i ogromny teren, w kontekście chronicznego braku miejsc rezydenckich dla jachtów w Trójmieście i okolicach, brak jego wykorzystania przez lata otwiera nóż w kieszeni.
Załączone zdjęcie pokazuje stopień wykorzystania portu, od niespełna dwóch lat znajduje się w nim baza SAR i krążownika ratowniczego „Sztorm”.
I to byłoby na tyle obietnic. Czy są one realne? Determinacja Helan wydaje się znaczna, trwa projektowanie obiektów, przymiarki do środków unijnych, w tym z programu „Polska –Rosja”. Czy nie przeszkodzi temu nadciągający zdaje się kryzys ekonomiczny? Czy decydenci będą umieli zbudować rozsądne i wykonalne plany, przyjazne dla żeglarzy? Oby!
Oczywiście już słyszy się sprzeczne zdania, jak zwykle. Pozostaje tylko mieć nadzieję, a wszelkim władzom życzyć konsekwencji, wytrwałości i skuteczności. No i twardego chodzenia po ziemi.
Daty pokazane na niektórych wizualizacjach mówią, że przekonamy się wkrótce. Jestem pewien, że SSI i SAJ będą się przyglądać temu dokładnie.
Andrzej Colonel Remiszewski
Artykuł pochodzi ze strony: www.kulinski.navsim.pl