Nieoczekiwane skutki wolności?

2008-06-23 14:25 Jerzy Pieśniewski

Oto felieton Jerzego Pieśniewskiego, który przedstawia dość trudną sytuację w której znaleźli się niektórzy armatorzy: Już nie trzeba rejestrować jachtów na śródlądzie. Cieszmy się, bo jest jeszcze lepiej: nie tylko nie trzeba rejestrować, ale nawet nie można. Stan próżni prawnej - tak najkrócej można określić obecną sytuację w tej dziedzinie. Nie da się nawet dobrowolnie zarejestrować jachtu, ponieważ nie ma jakichkolwiek podstaw prawnych, ani wzorów dokumentów rejestracyjnych. Ustawa niby jest, ale nie ma do niej żadnych zarządzeń wykonawczych. Miało je już jakiś czas temu wydać Ministerstwo Sportu, ale po przewrocie gabinetowym w wyniku wyborów, ta szacowna instytucja nie przejmuje się takimi drobiazgami...        

Wszyscy podobno zajęci są Euro 212, a jedyna urzędniczka, która się zajmowała tą sprawą poszła na "chorobowe". Niejaki Platini pogroził Polsce paluszkiem, więc nikt nie ma głowy do jakiegoś zarządzenia w sprawie rejestracji jachtów.
Najboleśniej ten stan dotyka stocznie, produkujące dla klientów, którzy biorą kredyty, a więc głównie dla firm czarterowych i szkoleniowych. Najboleśniej, bo po portfelu. Banki mogą przelać stoczni pieniądze za gotowy jacht tylko wówczas, gdy zostanie on zarejestrowany. Muszą bowiem mieć jakiś dowód własności, a więc dowód rejestracyjny. Zwrot pieniędzy zainwestowanych w jacht odkładany jest więc "ad calendas grecas". Banki nie dają się przekonać ani do rejestracji jachtu jako "łódź rybacka", ani też nie "kupują" patentu flagowego PZŻ. Groźba upadłości zawisła nad niejedną stocznią.
No właśnie, a co w tej sprawie robi Polski Związek Żeglarski, który przez ostatnie kilkanaście lat władał niepodzielnie w tej materii? Podobno robi co może, a może tylko monitować Ministerstwo Sportu. Czyli wszystko po staremu, a nawet gorzej. A miało być normalnie...
Jak widać, przeciwnikom obowiązkowej rejestracji na śródlądziu, zabrakło trochę wyobraźni i kontaktu z krajową rzeczywistością. Takich skutków braku ustawy można było oczekiwać, jeśli wzięło się pod uwagę realia, a nie utopijne mrzonki. Ale na przyrośnięte do głowy "klapki na oczach" jest tylko jeden sposób. Wizyta u chirurga, albo, lepiej, rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej w branży żeglarskiej.

        

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.