Nagroda Honorowa Stowarzyszenia Armatorów Jachtowych przyznana!

Marcin Palacz otrzymał 3 lutego Nagrodę Honorową SAJ dla żeglarza, który może być wzorem za rok 2017. Wyróżnienie przyznała Rada Armatorska Stowarzyszenia Armatorów Jachtowych.
Do Nagrody zgłoszono w kolejności alfabetycznej:
- Izabelę Jarząbek - za opisywaną w SSI kulinski.navsim.pl bezinteresowną pomoc Henrykowi Widerze, zgłosił Michał Kozłowski;
- Dobrochnę Nowak i Szymona Kuczyńskiego - za wzorową pracę teamu przy organizacji szeregu oceanicznych wypraw małymi jachtami, zgłosił Tomasz Czarnecki;
- Tadeusza Lisa - za bezinteresowną dyskretną pomoc żeglarzom i cykl publikacji poradnikowych w SSI, zgłosił Wiesław Cybulski;
- Marcina Palacza - za bezinteresowną dyskretną pomoc żeglarzom, publikacje w Internecie i prasie oraz wydanie dwóch przewodników dla żeglarzy - zgłosił Paweł Czudowski.
Po zgłoszeniach odbyła się dyskusja na zamkniętym forum SAJ, po czym decyzję podjęła po własnej dyskusji Rada Armatorska.
Marcin Palacz urodził się w 1964 roku w Warszawie. Żeglować zaczął jako dziesięciolatek, w żeglarskiej sekcji przy szkole podstawowej nr 17 nad Wisłą na Saskiej Kępie i w pobliskim klubie MKSW-SWOS nr 2. Po skończeniu podstawówki, wybrał pobliskie XXXV Liceum Ogólnokształcące im. Bolesława Prusa, bo w szkole tej powstała klasa o profilu żeglarskim. W SWOS-ie, pod okiem trenerów Henryka Ziemkiewicza, Krzysztofa Ligowskiego i Janusza Kuźwy przeszedł regatową ścieżkę od Optimista, poprzez Cadeta, 420-tkę, po 470-tkę. Między treningami i regatami oswajał zakupioną przez mamę składaną łódź żaglową „Mewa”. W trakcie sportowej kariery natknął się na wymóg uzyskania „patentów”. Formalną żeglarską edukację zakończył w 1980 roku na stopniu „sternika jachtowego (bez pełnych uprawnień)”.
Absorbujące studia na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego, a potem praca zawodowa, odsunęły żeglarstwo na plan dalszy. Dopiero po latach powrócił turystycznie na Mazury. Jako właściciel Maka-666 o nazwie „Messalina” przekonał się, że po pierwsze, jest możliwe posiadanie jachtu mimo pewnego oddalenia akwenu od domu, a po drugie, że własna łódka to zupełnie inna para żeglarskich kaloszy, niż czarterowanie.
W 2000 roku wpadł w orbitę wpływów żeglarskich „internetowych oszołomów”, komunikujących się wtedy na łamach usenetowej grupy pl.rec.zeglarstwo. Szalone, obrazoburcze idee o swobodzie żeglowania, opartego o wiedzę, zdrowy rozsądek, odpowiedzialność, przygotowanie, a nie o formalne wymogi, patenty i certyfikaty, padły na podatny grunt.
Dyskusje na p.r.z., a także lektura Subiektywnego Serwisu Informacyjnego Jerzego Kulińskiego zaowocowały również inną inspiracją: czas ruszyć na szersze wody, na Bałtyk. W 2005 roku kupił w Szwecji 30-letni jacht typu Albin Vega o nazwie „Lotta” i w charakterze debiutującego na morzu załoganta został tym jachtem dostarczony przez trzech doświadczonych kolegów z Lysekil w Kattegacie do Górek Zachodnich. Już miesiąc później ruszył w pierwszy własny rejs na Bornholm i do Szwecji, w towarzystwie Agaty i Krzyśka, którzy z pokorą przyjęli fakt, że obowiązkowe coroczne żeglowanie z ojcem, będzie się teraz odbywać na Bałtyku. Obecnie, po latach, najczęściej żegluje jednak samotnie, licząc że wkrótce żeglowaniem zarazi wnuki.
W ciągu ostatnich 13-tu sezonów odwiedził „Lottą” setki bałtyckich przystani w Szwecji, Danii, Niemczech i Polsce, a nawet w Królewcu. Owocem jego licznych rejsów stał się wydany w 2015 roku przewodnik po wodach południowej Szwecji, a ostatnio także przewodnik po polskim wybrzeżu Bałtyku (ukaże się marcu). Bałtyckim doświadczeniem dzieli się również w „Żaglach” oraz na prowadzonej przez siebie stronie www.albinvega.pl. Jest doktorem habilitowanym fizyki, pracuje na Uniwersytecie Warszawskim.