Morze Bałtyckie: GRÖNHÖGEN – u wejścia w Kalmarsund
W Grönhögen w sezonie codziennie cumują polskie jachty – to jeden z tych szwedzkich portów, do których wpływamy zmęczeni dobowym przeskokiem z odległego o 116 Mm Władysławowa czy Łeby (100 Mm). Niegdyś był to ważny port rybacki, w którym z kutrów i łodzi na ląd trafiał cały ładunek łososia złowionego w wodach południowego krańca Cieśniny Kalmarskiej. Dziś Grönhögen to spokojna i malownicza miejscowość letniskowa z niewielką, ale licznie odwiedzaną mariną.
W dość obszernym porcie dla gości przeznaczony jest zachodni basen, najbliższy otwartych wód Kalmarsundu. Cumujemy burtą do obłożonego drewnem zachodniego nabrzeża. Można też zajmować mniej wygodne miejsca po obu stronach centralnego pirsu oddzielającego basen gościnny od pozostałej części portu (betonowa nierówna ściana nabrzeża lub wielkie czarne opony).
Nieliczne lokalne jachty, miejscowe kutry rybackie i jednostka SAR cumują w głębi portu, w jego północnej części. W basenie dla gości przy silnych wiatrach bywa niespokojnie. Niskie nadbrzeżne łąki nie dają dobrej ochrony nawet przed odlądowymi (wschodnimi) wiatrami. Przy silnych wiatrach zachodnich i południowych rozsądniej będzie zrezygnować z postoju w Grönhögen – lepiej popłynąć ku zachodniemu brzegowi Cieśniny Kalmarskiej, do oddalonego o 12 Mm Kristianopel.
W porcie
Spacerując po nabrzeżach, zauważyłem, że w południowej części przeznaczonego dla gości basenu, w odległości około 20 m od południowego falochronu, kryje się nieoznakowana kamienista mielizna. Mapa informuje jedynie, że w tej części basenu głębokość spada poniżej 3 m. Indagowany w sprawie mielizny bosman potwierdził, że jest tam „bardzo płytko”. Na szczęście, w przyszłym sezonie informacja ta prawdopodobnie nie będzie już aktualna – planowane jest pogłębienie basenu, mają też w nim stanąć pomosty z Y-bomami.
Opłata za postój w Grönhögen w sezonie 2015 wynosiła 150 SEK, za prąd należało dopłacić 30 SEK, a prysznic kosztował 10 SEK. Należności reguluje się na ręce bosmana, który bywa na przystani w środku dnia (koło godz. 12.00) i wieczorem. W porcie można kupić olej napędowy – należy w tym celu skontaktować się z bosmanem. Za postój zapłacimy kartą, ale do zakupu paliwa potrzebna będzie gotówka. W północnej części portu jest kafeteria, wiejski sklep spożywczy znajdziemy w odległości 300 m, a restaurację – w starym wiatraku, 100 m dalej, przy skrzyżowaniu.
Zwiedzamy!
Pewne trudności przy zwiedzaniu Olandii sprawiło mi nazewnictwo. Na przykład latarnia morska, ustawiona na południowym cyplu wyspy, w locjach i mapach figuruje jako Ölands södra udde (czyli po prostu: południowy przylądek Olandii). Próżno jednak szukać tej nazwy w turystycznych przewodnikach i folderach. Popularne źródła zachęcają natomiast do odwiedzenia latarni Långe Jan, czyli długi Jan – chodzi oczywiście o ten sam obiekt. Imię w nazwie pochodzi od zburzonej kaplicy św. Jana, której kamienne ściany dały budulec do budowy latarni. Podobna trudność nomenklaturowa pojawia się na północy wyspy: latarnia Ölands norra udde, bardziej znana jest jako Długi Eryk (Långe Erik).
Jak zwał tak zwał, ale przy okazji postoju w Grönhögen na wycieczkę do zbudowanej w 1785 roku latarni wybrać się warto. Z jej galeryjki rozciąga się imponujący widok. Na określenie „długi”, 42-metrowa budowla zasłużyła w pełni – jest to druga pod względem wysokości latarnia w Szwecji. Bilet upoważniający do pokonania 197 stopni schodów kosztuje 30 SEK dla dorosłych i 20 SEK dzieci. Wokół rozciągają się tereny rezerwatu przyrody Ottenby, którego główną atrakcją są migrujące ptaki – południowa Olandia jest dla nich przystankiem w drodze na południe i północ, jesienią i wiosną. W budynkach przy latarni mieści się stacja naukowa, mająca za zadanie obserwację i obrączkowanie ptaków (można obejrzeć przemyślne sieci do ich łowienia), a turyści znajdą tu tematyczną księgarnię, liczne ekspozycje, wypożyczalnię lornetek.
Odległość z portu do Långe Jan jest nieco zbyt duża na pieszy spacer – 9 km. Jeżeli nie dysponujemy własnymi rowerami, to można skorzystać z jednośladów stojących przy jednym z domów w Grönhögen. Należy: wybrać rower, wrzucić pieniądze do wiszącej obok skrzynki (120, 100 i 80 SEK odpowiednio za dobę, dzień i 4 godziny), skorzystać z pojazdu i następnie odstawić go na miejsce w odpowiednim czasie. Zamknięć i formalności w tej samoobsługowej wypożyczalni się nie stosuje.
Trochę historii
Po drodze z Grönhögen do Långe Jan miniemy charakterystyczną budowlę: 2-metrowej wysokości mur, przecinający prostą linią wszerz całą Olandię. Wbrew pozorom nie jest to część starych fortyfikacji. Mur w roku 1653 kazał zbudować książę Karol Gustaw (późniejszy król Karol Gustaw X), a chodziło o ogrodzenie pastwiska.
Wspomniany wcześniej rezerwat Ottenby to część obszaru o nazwie Stora Alvaret, wpisanego na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. W rozwiązaniu kolejnej zagadki nazewniczej nie pomogła informacja, że jest to największy w Europie alvar – szwedzkie określenie funkcjonuje również w innych językach, m.in. w angielskim, co utrudnia jego przetłumaczenie. Dalsze studia wyjaśniły mi, że chodzi o rozległą równinę, o długości 37 i szerokości 15 km, pokrytą cienką warstwą ciężkiej gleby na podłożu wapiennym, porośniętą łąkami, z licznymi wrzosowiskami, latem wielobarwną, od wieków służącą za pastwiska. W języku polskim geografowie używają określenia Wielka Nizina Wapienna. Jest tu, na południu Olandii – tak jak głoszą turystyczne hasła reklamowe – inaczej niż gdziekolwiek w Szwecji.
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU