Śluza Karwik – niezatłoczony zakątek w krainie jezior mazurskich
Śluza w Karwiku jest niemal tak samo znana jak Guzianka, a jednak nikt o niej nie powie „straszny Karwik”, tak jak się zwykło mówić o Guziance. Obie przecież znajdują się na głównych ciągach komunikacyjnych szlaku Wielkich Jezior Mazurskich.
Mimo iż śluza w Karwiku i Guziance są niemal tej samej długości, ta pierwsza ma znacznie mniejszą pojemność. Jednorazowo może pomieścić ledwie 6-8 jachtów średniej wielkości, a ta w Guziance przynajmniej dwa razy tyle. Jednak nie przypominam sobie kolejek w Karwiku, zwłaszcza takich, jakie czasem można zobaczyć w Guziance. Ale też trudno porównywać ruch na Kanale Jeglińskim do ruchu pomiędzy Bełdanami a Rucianem.
Mniej statków, ale i mniej żeglarzy w Karwiku
Myślę, że bardzo istotnym powodem tłoku w Guziance i jego braku w Karwiku jest ruch statków. Przed Guzianką można przestać dwie czy trzy kolejki śluzowania, bo właśnie pojawiła się kolejna jednostka białej floty, a w Karwiku nie widziałem statku od lat.
Żeglarzy także jest mniej. Wydaje się, że ze śluzy w Karwiku częściej korzystają ci, którzy trzymają swe jachty w Piszu czy w porcie Wrota Mazur i chcą się wybrać dalej na szlak WJM niż ci, którzy płyną w odwrotną stronę. Do Pisza czy na Roś dociera niewielka część urlopowych żeglarzy. Świadczy o tym choćby to, że nawet w środku sezonu na Rosiu nie ma zbyt dużo żagli, z pewnością nie tyle co na innych jeziorach w Polsce. Może dlatego, że wcześniej trzeba pokonać legendarne jezioro Śniardwy? Mniej doświadczonym żeglarzom wydaje się to niezłym wyzwaniem i pewnie to drugi z powodów małego ruchu w Karwiku.
Przed śluzą w Karwiku nie ma nerwowej atmosfery tak jak przy Guziance, a i czas płynie ciut wolniej. Do śluzy wszystkie łódki wchodzą spokojnie, bez wyścigów i bez zaczepiania masztem o maszt. Wszystkie, czyli jedna, dwie albo trzy. Tyle jachtów najczęściej stoi przed wrotami.
Czekającym na śluzowanie przestaje się spieszyć. Korzystając z możliwości zacumowania, zaczynają pichcić coś do zjedzenia, wybierają się na spacer, choćby do wsi, do sklepu, bo to ledwie dziesięć, piętnaście minut leniwego marszu. A śluza i kanał cierpliwie czekają.
W stronę jezior mazurskich
Zawsze lubiłem Kanał Jegliński, zwłaszcza odcinek pomiędzy śluzą a jeziorem Roś. Pierwszy kilometr biegnie przez las w kompleksie Puszczy Piskiej, a przez kolejnych kilkaset metrów widać domki letniskowe rozlokowane tuż nad wodą. Dalej kanał biegnie przez łąki. Przy wielu domkach stoją niewielkie pomosty, a na nich wędkarze albo urlopowicze zażywający kąpieli słonecznych i wodnych. Jedni i drudzy beztrosko spędzają słoneczny dzień. Czasami zazdrościłem im tego luzu i beztroski. A może i oni też nam zazdrościli, że płyniemy w coraz to inne nieznane miejsca w Krainie Wielkich Jezior Mazurskich? Jedno jest pewne: i my, i oni miło spędzaliśmy czas na Mazurach.