Maxus Solo Around - Szymon w krainie kangurów
31 sierpnia 2015 o 1800 UTC kotwica na "Atlantic Puffinie" dotknęła dna w australijskim Darwin. Szymon Kuczyński dopłynął w dobrym humorze i kondycji fizycznej, choć zmęczony 1,5 dobowym podejściem do portu. Od startu rejsu z Wysp Kanaryjskich "Atlantic Puffin" pokonał już 22 375 mil morskich. W Australii planowany jest miesięczny postój techniczny przed kolejnym etapem rejsu.
"Minąłem już połowę drogi i jak na razie rejs przebiega bez większych problemów w za to w całkiem dobrym tempie jak na wielkość jachtu" - powiedział Szymon. Od sztormu, z którym Maxus 22 zmierzył się na Pacyfiku, minął miesiąc. Ten okres rejsu Szymon wspomina "Po uderzeniu fali w pierwszej kolejności musiałem skupić się na zrobieniu samosteru ponieważ autopilot odmówił posłuszeństwa. Z jachtu wybrałem ok 0,5 tony wody, a później zaczęło się wielkie sprzątanie. Ucierpiały głównie urządzenia w bakistach i jaskółkach, które mimo zabezpieczeń zostały zalane. Elektronika nie doznała większych uszkodzeń - główny komputer położony jest głęboko w hundkoi. Trzeba było przejrzeć wszystkie rzeczy na jachcie by uratować co się da - elektronarzędzia, zapasowe materiały, książki. Później próbowałem wypłukać ubrani i materace. Ten ostatni miesiąc zleciał mi pod hasłem porządków."
Sprzątanie jachtu zbiegło się z przygotowaniem jednostki do kontroli celnej, imigracyjnej i biosecurity. Każdy jacht wpływający do Australii jest szczegółowo sprawdzany pod kątem wwożonych towarów, oraz ewentualnego zagrożenia dla środowiska naturalnego. Kontrola trwała około 1,5 godziny w czasie której przez jacht przewinęło się 8 osób i pies. Obecnie jacht znajduje się w Dinah Beach Cruising Yacht Associacion, gdzie przygotowywany jest do odświeżenia po 220 dniach rejsu. Planowane jest położenie nowej farby antyporostowej, szczegółowa kontrola takielunku i urządzenia sterowego.
Wpłynięcie do Darwin poprzedziło pokonanie bardzo trudnej pod względem nawigacyjnym Cieśniny Torresa. Ciesnina jest labiryntem często nieoznakowanych raf i wysepek, a pływy które się tam spotyka osiągają do 6 węzłów. "Wybrałem żeglugę trudniejszą - nieoznakowana trasą ponieważ była ona krótsza. Wolałem żeglując samotnie skrócić okres wymaganej czujności o 4-5 godzin - mówił Szymon - Pokonanie cieśniny zajęło mi w sumie 28 godzin w czasie których mogłem sobie pozwolić na niecałą godzinę snu. Bałem się wpływając do cieśniny ponieważ widoczność była bardzo słaba. Na szczęście później się poprawiła i teraz z perspektywy czasu miło wspominam to przejście."
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU
Więcej: www.zewoceanu.pl