Matt Rutherford zakończył rejs

2012-05-03 23:38 Marek Zwierz/http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=1970&page=0
Matt Rutherford
Autor: Ze strony www.solotheamericas.org Matt Rutherford

Samotnie, non-stop, na 8-metrowym jachcie, dookoła obu Ameryk, przez przejście Północno-Zachodnie i wokół przylądka Horn – Amerykanin Matt Rutherford zakończył rejs, którego celem było zebranie funduszy na rzecz niepełnosprawnych żeglarzy. Udało mu się to w jednej trzeciej.

W newsie z 20 kwietnia (http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=1963&page=0) przedstawiłem kilku potencjalnych konkurentów Edwarda "Gale" Zająca w atlantyckich zmaganiach na trasie Plymouth - Azory. Dwa ze zgłoszonych (jak dotąd) to jachty "Albin Vega 27". Łódki nieco starszej daty - cieszące się w Polsce zasłużonym zainteresowaniem i to nie tylko z powodu ceny. Wywołałem do tablicy armatora takiej łódki - Marcina Palacza, który nadesłał komentarz do wyzej wspomnianego newsa. Natomiast Marek Zwierz zareagował żywo i żwawo, którego jacht cumuje niedaleko od jachtu Marcina.
Marek nie chwali, ale po prostu przedstawia imponujący rejs młodego, samotnego żeglarza Matta Rutherforda. Żeglarz jest super-super, ale naszym przyszłym armatorom niewielkiego, relatywnie taniego jachtu morskiego warto pokazać, że ten rejs dokonany został właśnie na "Albin Vedze".
Markowi dziękuję i gratuluję refleksu.
Zyjcie wiecznie!
Don Jorge

Poniżej artykuł Marka Zwierza ze strony internetowej http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=1970&page=0

Motto:
„Jeżeli nie czujesz, że musisz wypłynąć, zostań w domu. Jeżeli czujesz, że musisz, uczyń to natychmiast”.
Bernard Moitessier

Dookoła obu Ameryk. Solo i non stop.

Matt Rutherford czuł, że musi wypłynąć. Zresztą nie pierwszy raz. Zawsze był niespokojnym duchem, który potrafił zorganizować sobie podróże dalekie od ofert biur turystycznych. Oszczędzał 9 miesięcy by w wieku 20 lat wybrać się w podróż rowerem przez Laos, Wietnam, Kambodżę i Tajlandię. Kolejną podróż przygotowywał 5 lat. Nabył używany jacht Pearson 323, nauczył się nawigacji  i pożeglował solo z Annapolis na Morze Północne, potem do Afryki i przez Karaiby z powrotem do Annapolis. Na tej trasie o długości ponad 15 tysięcy mil tylko raz zawinął do płatnej mariny. Resztę postojów spędzał na kotwicy. Marzył o rejsie non stop dookoła świata. Marzył też o Przejściu Północno Zachodnim. W pewnym momencie połączył te dwa marzenia. Południowe Szerokości, Przylądek Horn w proponowanym zestawie, a długość rejsu w obu przypadkach podobna. Oszczędzał, szukał sponsorów, planował, czytał, jednym słowem przygotowywał się bardzo drobiazgowo do rejsu. W końcu znalazł jacht typu Albin Vega. Numer kadłuba 1147 zbudowany w 1972 lub 1973 roku. Wiek jachtu nie przeraża choćby dlatego, że tak powszechna dziś osmoza na tych jachtach jest czymś nieznanym. Jacht został praktycznie rozebrany na części i ponownie złożony. Jedyną ingerencją w konstrukcję było wzmocnienie podstawy masztu, a komfort żeglugi zapewniał samoster wiatrowy „Monitor”.
młody skipper                                                      jacht (w oceanicznym mazucie)

Matt Rutherford na jachcie „St Brendan”, wspomniany Albin Vega, wyruszył z Annapolis w połowie czerwca 2011 roku. Większość niemal półtorej tony ładunku zawierała żywność, reszta to wszelakiego rodzaju części zapasowe i diesel, który był niezbędny nie tylko do ładowania akumulatorów, ale przede wszystkim do ułatwienia nawigacji w Przejściu Północno Zachodnim. Już dwa tygodnie po starcie nastąpiła katastrofa. Ręczna odsalarka wręcz eksplodowała w trakcie pracy. Możliwość dalszej żeglugi zawisła na włosku, bo wiele można sobie odmówić, ale bez słodkiej wody całe przedsięwzięcie było po prostu niemożliwe. Dzięki przyjaciołom udało się dostarczyć u wybrzeży Nowej Funlandii nowy przyrząd. Nastąpiło powolne wspinanie się na północ. Solo, we mgle, wśród gór lodowych. Rejs non stop, według definicji Coast Guardu, której trzymał się Matt, oznaczało, że jacht powinien być cały czas „w drodze”, czyli nie może zacumować ani do stałego lądu, ani do stojącej na mieliźnie góry lodowej, ani do jednostki pływającej z włączoną śrubą napędową. Nie może też kotwiczyć. Żeglarz przeczekiwał złą pogodę i niekorzystną sytuację lodową na dryfkotwie.

asysta powitalna

.

Przejście Północno Zachodnie pokonał klasyczną drogą Amundsena po 100 dniach od wypłynięcia z Annapolis. Napotkał głównie wschodnie wiatry o różnej sile. Momentami wręcz surfował w trudnym nawigacyjnie rejonie, czasem wydając z rufy 150 metrów półcalowej liny dla wyhamowania niebezpiecznej prędkości. Na koniec Arktyka nie chciała go wypuścić. Przed wejściem do Cieśniny Beringa przez kilka dni na dryfkotwie przeczekiwał niże o sile tajfunu uderzające w Alaskę. U wybrzeży Alaski otrzymał paczkę z częściami zapasowymi.

Rejs planowany był licząc średnią prędkość 3 węzłów. Po minięciu Cieśniny Beringa Matt Rutherford miał 8 dni opóźnienia, co nie było jeszcze opóźnieniem dramatycznym. Najważniejszym było zdążenie do Przylądka Horn w odpowiednim sezonie, latem, przed jesiennymi sztormami. Chwilowo miał problem z pokonaniem Zatoki Alaskańskiej w październiku. Według zapewnień jednego ze śledzących rejs i zaopatrujących Matta w ostrzeżenia lodowe i sztormowe nikt na takiej małej łódce nie próbował trawersować Zatoki o tej porze roku. Matt nie miał wyboru. Pod koniec października doszedł do pasatów. Po 208 dniach minął Przylądek Nieprzejednany, a zaraz potem stanął w ciszy. Na szczęście w tamtych regionach cisze nie trwają długo.

rodzinne uściski

.

Annapolis - oficjalne powitanie

.

W połowie Atlantyku zawiodły wszystkie możliwości ładowania akumulatorów. Panele solarne nie funkcjonowały już od strefy równikowej Pacyfiku, generator wiatrowy nie dawał się ożywić pomimo wielokrotnego czyszczenia styków i wymiany całego okablowania. Na koniec zastrajkował silnik. Rozrusznik nie dawał znaku życia, na korbę nie było miejsca, a zresztą i tak nie było jej na pokładzie. Nawet patent startowy Michela Desjoyeaux nie dał się zastosować. Bohater Vendee Globe miał do dyspozycji olbrzymi grotżagiel jachtu klasy IMOCA 60 i startował silnik daleko na południu, w strefie silnych wiatrów. Niewielki grocik 27-stopowego jachtu nie podołał zadaniu. Przyjaciele zorganizowali kolejny „punkt zaopatrzeniowy” w pobliżu brazylijskiego Recife. Matt otrzymał, między innymi korbę i panel solarny. Udało mu się raz na krótko uruchomić silnik, panel solarny wytrzymał kilkanaście dni. Jedynym urządzeniem, które działało cały czas, był GPS-tracker podający do Internetu jego pozycję i pozwalający na odbiór prognoz pogody. Nastąpił moment, kiedy przestała być dla niego ważna idea Moitessiera o pełnym zespoleniu żeglarza z oceanem. Teraz chciał już tylko dopłynąć do końca, utrzymać łódkę w jednym kawałku do Annapolis.

Od trawersu Karaibów Matt Rutherford płynął już po znanych wodach. Musiał jeszcze przeczekać trawersowanie Golfsztromu aż ustanie silny, północny wiatr budujący niebezpieczne fale, kiedy podmuchy spotykają się z przeciwnym prądem. Po 309 dniach, 18 godzinach i 38 minutach Matt przeciął ponownie linię startu, a teraz także mety. Ustanowił rekord najmniejszego jachtu solo i dodatkowo jeszcze non stop na Przejściu Północno Zachodnim potwierdzony przez brytyjski Scott Polar Institute. Pokazał, że możliwy jest rejs bardzo niskobudżetowy z celem, którego do tej pory nikt nie osiągnął. Jego mottem było motto Ernesta Shackletona: FORTITUDINE VINCIMUS! Zwyciężymy wytrwałością!

21 kwietnia Matt dopłynął do macierzystego klubu w Annapolis po przebyciu 27077 mil morskich. Jego rejs miał na celu zdobycie funduszy dla organizacji Chesapeak Region Accessible Boating (CRAB) umożliwiającej żeglowanie osobom niepełnosprawnym. Założył zdobycie 250 tysięcy dolarów (10 $ / 1 nm). Udało mu się to w jednej trzeciej, ale po zakończeniu rejsu konto jest ciągle otwarte, więc gdyby ktoś z czytelników poczuł, że żeglarze klasy Matta Rutherforda godni są popierania, niech wpłaci na CRAB skromną dotację: https://npo1.networkforgood.org/Donate/Donate.aspx?npoSubscriptionId=1005319

W Annapolis Matta witali przyjaciele, przedstawiciele sponsorów, szkoły nawigacyjnej, senator, miejscowe władze a nawet list od Prezydenta.Podczas rejsu zastanawiał się nad człowiekiem którym był, którym jest i którym powinien być. Być może te przemyślenia pomogą mu w dalszej drodze. Na razie planuje powrót w Arktykę dla nakręcenia filmu dla jednego z kanałów telewizyjnych. Co potem? Może się kiedyś dowiemy.

Marek Zwierz
Wszystkie fotografie - : Mark Duehmig. Na stronie internetowej zostały one zamieszczone jako wolne do niekomercyjnego użytku z prośbą o podanie autora fotki.
--------------------------------

PS: Jeszcze krótki cytat z pytań i odpowiedzi, na które Matt odpowiadał emailowo podczas rejsu. To taki cukierek dla wszystkich, którzy walczą o swobodę żeglowania w kraju nad Wisłą. Celowo nie tłumaczę tego tekstu ani nie poprawiam literówek czy gramatyki. Just enjoy it!

Pytanie: How does one make the transition from day sailor to cruiser — more specifically, how did you learn about navigation that day sailors don’t really have to worry much about?
Odpowiedź Matta Rutherforda: Buy a cheap chart plotter and some paper charts and just go sailing. You will some mistakes in the beginning but we all do. Just make sure you check the weather before you leave. If your a beginner, don’t sail in more then 25 knots of wind. You will learn over time.
-------------------------------------
Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.