Mateusz Kusznierewicz: Złote mistrzostwa Europy
Pierwszy tegoroczny start na Majorce w europejskim cyklu regat zaliczyliśmy do mało udanych. Jedenaste miejsce potraktowałem w kategoriach porażki. Jednak dla sportowca istotne jest, jak potrafi się podnieść po przegranej i jak szybko to osiągnie. Ten egzamin zdaliśmy celująco. Dwa tygodnie później wygraliśmy w mistrzostwach Europy!
Sport przysparza wiele emocji. W mojej 28-letniej karierze doświadczyłem wspaniałych momentów triumfu i radości, jak również smaku porażki i niepowodzeń. Jestem bardzo wdzięczny losowi, że tak ułożyła się moja droga życiowa. Te wszystkie doświadczenia bardzo mnie wzmocniły i ukształtowały charakter. Myślę, że jestem przykładem człowieka, który wie, że dzięki ciężkiej pracy, wyciąganiu właściwych wniosków oraz wewnętrznej sile i motywacji, nawet po porażce, można wspiąć się na wyżyny i osiągnąć sukces.
Na mistrzostwa Europy do Włoch pojechaliśmy z postanowieniem poprawienia słabego wyniku z Pucharu Świata na Majorce. W tygodniu pomiędzy zawodami poświęciłem bardzo dużo czasu na analizę swojego postępowania podczas regat. Odbyłem poważną rozmowę z samym sobą... I to nie jedną, a kilka! Wiedziałem, że problem nie polegał na braku formy czy zaniku żeglarskich umiejętności. Chodziło bardziej o sprawy związane ze stylem ścigania z przeciwnikami i moimi zmysłami, których od pewnego czasu nie używałem w należyty sposób. Wypisałem listę tematów do poprawy, a obok pomysły na ich udoskonalenie.
Już pierwszy wyścig pokazał, że coś z tego będzie. Na starcie wystrzeliliśmy do przodu, zostawiając za rufą naszych najgroźniejszych rywali ze Szwecji i Włoch. Mieliśmy znakomitą prędkość, dzięki czemu mogliśmy realizować opracowane wcześniej założenia taktyczne. Byłem w dobrym transie... Nic nas nie zatrzymało przed zwycięstwem w inauguracyjnym wyścigu.
W kolejnych pojedynkach żeglowaliśmy także bardzo dobrze. Nie wygrywaliśmy wyścigów, ale plasowaliśmy się zawsze w czołówce. Nasi rywale żeglowali w kratkę. Pozwoliło nam to umocnić się w połowie regat na prowadzeniu, którego nie oddaliśmy już do końca!
Ten wynik potwierdził, że idziemy w dobrym kierunku. Żeglarstwo to skomplikowana dyscyplina sportu, ale jest kilka aspektów, które są w niej najważniejsze. My w San Remo potwierdziliśmy przede wszystkim, że dobraliśmy dobry team trenerski w składzie Mark Reynolds i Marek „Goły” Gałkiewicz oraz że łódka, na której żeglujemy od roku, jest bardzo szybka i możemy ze spokojem wysyłać ją do Anglii.
Na podium mistrzostw Europy znalazły się załogi z północnej części Europy. Srebro wywalczyli Szwedzi, a brąz Norwegowie. Kiedy zabierałem głos podczas ceremonii wręczania medali, dziękując za świetną organizację regat itd., zażartowałem, że jednak Włosi nie do końca zadbali o dobrą temperaturę wody i powietrza podczas mistrzostw, co pewnie wpłynęło na wyniki regat i lepsze żeglowanie załóg z północy. Obrońcy tytułu sprzed roku Diego Negri i Enrico Volterini zajęli w San Remo piąte miejsce...
Do naszej skromnej kolekcji nagród i tytułów dorzuciliśmy z Dominikiem złoto mistrzostw Europy w klasie Star. Zastanawiałem się ostatnio, kiedy pierwszy raz zdobyłem mistrzostwo Starego Kontynentu. Było to 18 lat temu! Pomału nadaję się chyba do muzeum, a nie do wyjazdu na igrzyska olimpijskie... Choć cały czas żeglowanie sprawia mi mnóstwo frajdy i jeżeli są wyniki, to może jeszcze spróbuję swojej szansy...