Mateusz Kusznierewicz: Ostatni start
Atlanta, Sydney, Ateny, Pekin, Londyn. Pięć kółek olimpijskich – pięć olimpiad. Moja przygoda olimpijska dobiega końca. Mam na koncie wszystkie najważniejsze tytuły: mistrza olimpijskiego, mistrza świata i mistrza Europy. Podjąłem świadomą decyzję: to będzie mój ostatni start na igrzyskach. Chcę rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu. Mam nadzieję, że równie ciekawy!
Zostałem powołany do kadry olimpijskiej jesienią 1992 r. – to już 20 lat na najwyższych obrotach! Cały czas w ścisłej światowej czołówce. Od tamtego czasu zdobyłem złoty i brązowy medal olimpijski, trzy tytuły mistrza świata, cztery złote medale mistrzostw Europy, ponad dwadzieścia zwycięstw w regatach Pucharu Świata, tytuł Żeglarza Roku ISAF 1999 przyznawany najlepszemu żeglarzowi na świecie oraz wiele srebrnych i brązowych medali regat rangi mistrzowskiej, których trudno zliczyć. Mam olbrzymią satysfakcję i radość z tych sukcesów.
Los podarował mi mnóstwo ciekawych przeżyć, doświadczeń i emocji. Był to też okres związany z wieloma wyrzeczeniami, ciężką pracą, poświęceniami. Ale niczego nie żałuję, niczego bym nie zmienił. Na pierwszych trzech igrzyskach żeglowałem na jednoosobowej łódce klasy Finn. To na niej odniosłem największe sukcesy. Miałem 21 lat, kiedy zdobyłem złoty medal olimpijski. Pierwszy w historii polskiego żeglarstwa. Wspiąłem się na wyżyny światowego sportu, a moja kariera nabrała rozpędu. Nie osiadłem na laurach, tylko dalej zbierałem doświadczenie i wiedzę. Nie zawsze wygrywałem! Miałem momenty słabsze, w których doświadczyłem goryczy porażki. To mnie wzmocniło i wiele nauczyło. Natomiast przychylność i zainteresowanie mediów wykorzystałem do promocji żeglarstwa wśród Polaków. Z perspektywy czasu uważam to za jeden z moich największych osobistych sukcesów.
Po igrzyskach w Atenach zamieniłem Finna na Stara. Stworzyliśmy załogę z Dominikiem Życkim. Żeglujemy już od ośmiu lat i mamy na koncie wiele zwycięstw, z których najważniejsze to tytuły mistrzów świata i mistrzów Europy. Do kolekcji brakuje nam medalu olimpijskiego... Na igrzyska do Londynu jedziemy dobrze przygotowani, skoncentrowani i pełni motywacji. Wykonaliśmy kawał solidnej pracy, trenując do tego startu. Mamy bardzo dobry sprzęt, znakomity zespół trenerski, wiedzę na temat akwenu i doświadczenie, które postaramy się dobrze wykorzystać. Przed nami ciężka walka z trudnymi przeciwnikami. Za rywali mamy najlepszych żeglarzy świata. Szczególnie ciężko będzie pokonać Anglików i Brazylijczyków, którzy od dwóch lat wygrywali większość regat. Ale w tak wyjątkowej imprezie, jaką są igrzyska, wszystko się może zdarzyć. Przy sprzyjających wiatrach, mądrym i szybkim żeglowaniu mamy szansę na medal, będzie to jednak niezwykle trudne zadanie. Istotne, żebyśmy skupili się nie na przeciwnikach, ale na naszych umiejętnościach, nastawieniu i decyzjach. To pomoże nam skoncentrować się na regatach i na walce w każdym wyścigu. I na szukaniu każdej okazji, żeby zyskiwać! Już niedługo przekonamy się, co z tego wyjdzie.
Decyzję o zakończeniu kariery olimpijczyka podjąłem dwa lata temu. Od niedawna mówię o tym oficjalnie. Wiele osób namawiało mnie do zmiany decyzji. Pytali, jak wyobrażam sobie dalsze życie bez startów i treningów. Jak będzie wyglądało dalej polskie żeglarstwo olimpijskie? Moim zdaniem wszystko się znakomicie ułoży. Nie przestanę żeglować! Mam konkretny projekt, nad którym od pewnego czasu pracuję i którym zajmę się po igrzyskach. Przedstawię go na początku przyszłego roku.
A w Polsce w programie olimpijskim mamy wielu utalentowanych zawodników, dobrych trenerów i poprawnie funkcjonujący system szkoleniowy. Jestem spokojny o przyszłość polskiego żeglarstwa olimpijskiego. Po powrocie z Londynu będę już przyglądał się temu z boku, trzymając mocno kciuki za dalsze sukcesy naszych żeglarzy.