Mateusz Kusznierewicz: Nasz trener Mark Reynolds
Jesteśmy na ostatniej prostej przed igrzyskami w Londynie. Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby jak najlepiej przygotować się do walki o olimpijskie złoto. Bardzo ważna będzie współpraca z trenerem. Od grudnia zeszłego roku jest nim dwukrotny złoty medalista olimpijski Mark Reynolds.
Moje doświadczenia z trenerami są bardzo pozytywne. W żeglarstwo wprowadził mnie wspaniały trener, wychowawca i nauczyciel Leszek Pawlik. Pod koniec mojej kariery na Optimiście przejął mnie Jarek Szloser, który pomógł mi wejść na wysoki poziom regatowy i nauczył, jak wygrywać. Równolegle dołączałem się do treningów pana Wiesława Kopra, który pomimo że należałem do innego klubu, zapraszał mnie za każdym razem na zajęcia na wodzie i zimą na siłowni. Gdy rozpocząłem przygodę na Finnie moim trenerem został Tytus Konarzewski. W 1996 r. pomagali mi także Kajetan Glinkiewicz i Karol Jabłoński, którzy byli z nami na igrzyskach w Atlancie.
Później żeglowałem przez kilka lat sam – bez trenera. Było mi ciężko. Czasem mogłem poprosić o pomoc Andego Zawieję, z którym w 1998 r. zdobyłem swój pierwszy tytuł mistrza świata. Pomiędzy igrzyskami w Sydney i Atenach moim trenerem był inny znakomity finnista, Tomasz Rumszewicz. Razem zdobyliśmy w Grecji brązowy medal, a wcześniej mistrzostwo Europy i srebro mistrzostw świata. Po przesiadce na Stara w 2005 r. trenerem moim i Dominika został Andy Zawieja. Przy jego pomocy wspięliśmy się na sam szczyt, zdobywając w 2008 r. mistrzostwo świata i czwarte miejsce na igrzyskach w Pekinie.
Pierwsze dwa lata po igrzyskach w Chinach potraktowaliśmy bardzo ulgowo. Do naszego zespołu zaprosiliśmy Marka „Gołego” Gałkiewicza, który przejął od nas wszystkie sprawy techniczne związane z naszą łódką. Równocześnie pomagał nam cały czas mój Tata, który współpracuje ze mną od początku żeglarskiej kariery. Razem dopracowaliśmy świetne zestawy maszt--żagiel na igrzyska w Atlancie. Ma bardzo dużą wiedzę dotyczącą oporów i smarów, które wykorzystujemy w naszych łódkach. Robił przez ostatnie trzy lata skomplikowane analizy kształtu naszych żagli, dzięki czemu uzyskujemy bardzo dobre prędkości. Jednak cały czas czuliśmy z Dominikiem, że potrzebujemy pomocy kogoś z dużym doświadczeniem związanym z klasą Star i startami na igrzyskach. Kogoś o dużej wiedzy dotyczącej taktyki, strategii, organizacji treningu, projektowania i trymu sprzętu. Potrzebowaliśmy profesjonalisty, osoby spokojnej, zaangażowanej, człowieka sukcesu. Jakiś czas temu zacząłem o tym rozmawiać z Tomkiem Chamerą, głównym trenerem PZŻ. Pojawiło się kilka kandydatur, z których pierwszą na liście był Mark Reynolds. Pół roku temu rozpoczęliśmy rozmowy. Namówiliśmy Marka do wspólnego projektu, którego celem jest zdobycie złota w Londynie. Tutaj muszę podziękować Tomkowi za skuteczne negocjacje oraz PZŻ za pomoc w pokryciu większej części kosztów wynagrodzenia Marka. Mark Reynolds był już naszym trenerem podczas mistrzostw świata w Australii. Muszę przyznać, że było to naprawdę niezwykłe doświadczenie pracować z kimś takim jak on. Mark skończył niedawno 56 lat. Jest mądrym, spokojnym i bardzo miłym człowiekiem. Nie znam osoby, która by go nie lubiła. Cieszy się wielkim szacunkiem wśród żeglarzy i ma bardzo dobre kontakty z sędziami i członkami jury. Także tymi, którzy będą w Weymouth. Zapracował na to. Zbudował swoją pozycję podczas niesamowitej kariery. Największe sukcesy, jakie ma na swoim koncie to brązowy medal na igrzyskach w Seulu w 1988 r. oraz złote medale z Barcelony 1992 i Sydney w 2000 r. Dwukrotnie zdobył też mistrzostwo świata w 1995 i 2000 r. Wszystkie te sukcesy odnosił w klasie Star. Żeglował także na jachtach typu TP 52 jako taktyk i strateg.
Mark jest również żaglomistrzem. Od lat używamy jego żagli marki Quantum. Teraz mamy szansę jeszcze lepiej się przygotować i zyskać przewagę nad naszą konkurencją. Wszystko z myślą o sukcesie w Londynie, na czym Markowi również bardzo zależy.