Mateusz Kusznierewicz: Bacardi Cup po raz 65
Niewiele jest imprez sportowych o tak długiej i ciekawej tradycji jak regaty żeglarskie Bacardi Cup rozgrywane od 1927 r., ale początkowo nie corocznie! W tym roku odbyły się w marcu u wybrzeży Miami. Po ciężkiej walce do ostatnich metrów wywalczyliśmy z Dominikiem podium, zajmując w regatach trzecie miejsce.
Przez pierwsze dwadzieścia lat regaty odbywały się na Kubie, gdzie mieszkała rodzina Bacardi, która w XIX wieku rozpoczęła produkcję słynnego dziś na całym świecie rumu. Założyciel dynastii Bacardich był miłośnikiem żeglarstwa. Wybrał klasę Star, którą już w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku uznawano za bardzo prestiżową, skupiającą najlepszych żeglarzy. Podobno osoby odpowiedzialne za promocję firmy bardzo entuzjastycznie przyjęły wtedy pomysł prezesa w przekonaniu, że będzie to znakomity sposób na promocję ich produktów na całym świecie przez fakt udziału w regatach zawodników ze wszystkich kontynentów.
W ramach naszych przygotowań olimpijskich do Londynu spędziliśmy dwa miesiące – luty i marzec za oceanem, żeglując u wybrzeży Miami. Wpierw trenowaliśmy przez
trzy tygodnie z Francuzami, Szwajcarami i Norwegami, po czym przyszedł czas na regaty Bacardi Cup. W sumie żeglowaliśmy aż w sześciu długich wyścigach.
Pierwszy odbył się przy średnim wietrze wiejącym od brzegu, czyli mocno zmieniającym kierunek i siłę. Wystartowaliśmy wybornie. W towarzystwie naszych najgroźniejszych rywali wyszliśmy na prowadzenie, trzymając się w grupie po lewej strony trasy, ta bowiem od początku wydawała się nam bardziej korzystna. Niestety, jak na złość zmiana przyszła z innej strony i druga część tego wyścigu była dla nas pogonią za czołówką. Na szczęście nie było w niej nikogo z naszych bezpośrednich rywali. Na metę wpłynęliśmy na 12. pozycji.
Drugi i trzeci wyścig rozegraliśmy już bezbłędnie. Na zatoce pojawiło się dużo więcej wiatru, co było sprawdzianem, kto jest dobrze przygotowany kondycyjnie. Pierwsze i drugie miejsce na mecie dało nam awans na pierwszą lokatę w klasyfikacji generalnej. Czwarty wyścig był dla nas pewnym rozczarowaniem. Od rana sprawdzaliśmy dokładnie prognozy pogody i wszystkie wskazywały na silny wiatr. Przed wypłynięciem zdecydowaliśmy się założyć nowe żagle na takie właśnie warunki. Pracowaliśmy nad nimi całą zimę. Po starcie poszliśmy jak burza, i nagle ktoś na górze wyłączył wiatr. Mieliśmy spore kłopoty prędkościowe przy takich warunkach, co dało nam 8. miejsce na mecie i spadek na trzecią pozycję w „generalce”.
Piąty i szósty wyścig ostatniego dnia regat popłynęliśmy poprawnie, ale może zbyt zachowawczo. Nie ryzykowaliśmy nawet na chwilę ani taktycznie, ani sprzętowo. Może dlatego nie wygraliśmy tych regat. Z drugiej jednak strony patrząc: żeglując rozważnie i spokojnie wywalczyliśmy podium. W przypadku jakiejś wpadki tego dnia mogło być niewesoło... Dwa trzecie miejsca tego dnia były dobrym rezultatem. Za miesiąc czeka nas start w mistrzostwach Europy w San Remo i regatach Pucharu Świata na Majorce. Do zobaczenia na łamach „Żagli”!