Marcin Gienieczko w Manaus! Pokonał na Amazonce 4200 km

Marcin Gienieczko dopłynął do kolejnego brazylijskiego portu – Manaus, połączenia Rio Solimoes z Rio Negro w Manaus, gdzie zaczyna się właściwa Amazonka. Tym samym polski podróżnik pokonał już 4200 km w canoe i 670 km rowerem. Przypominamy, że Marcin próbuje, w ramach wyprawy Energa Solo Amazon Expedition, dokonać trawersu o własnych siłach Ameryki Południowej, 7000 km od zachodniego do wschodniego wybrzeża, od Pacyfiku do Atlantyku, pokonując Andy i przepływając w canoe największą rzekę Świata - Amazonkę. DO tej pory udało się to tylko dwóm osobom: Eddowi Staffordowi oraz pochodzącemu z RPA Mikowi Hornowi. Zachęcamy do lektury relacji polskiego podróżnika.
W ciągu 17 dni dopłynąłem do Manaus, ostatnie 1600 km rzeka pędziła. Wczoraj, przed Irandubą osiągałem czasami 13 km/godz. Wpadłem też w duży wir, kręciło mnie z 40 minut i pożerało canoe, ale jakoś wylazłem z tego, coś strzeliło w kolejnym wiośle… Na Amazonkę trzeba mieć mocne wiosła, nie takie jak na Mackenzie i Jukon, to za delikatne wersje.
Mój dzień wygląda monotonnie, codziennie o 5:30 pobudka, wypłyniecie o 7:00, około 12:30 lunch i 25 minut przerwy i o 17:30 rozpoczynam szukanie noclegu. Ostatnio jest to bardzo trudne i niemalże wiąże się z cudem, wszędzie woda i dżungla, trudno znaleźć kawałek dostępnego lądu. Raz spałem w canoe, ale o tym już pisałem, innej możliwości nie było…
Teraz mam 4 dni postoju w Manaus. Nocuję u ks. Grzegorza. Super człowiek i doskonała parafia. Canoe przechowuję na posterunku wojskowej policji. Niestety wczoraj zostawiłem gdzieś w Manaus przez przypadek mojego spota, więc będę go szukał, bo to mega ważna sprawa choćby dla bezpieczeństwa, drugi jest tracker.
Rzeka jest już olbrzymia, niebo styka się z wodą. W okolicy Manaus jest wolniejsza. Wszyscy mnie przestrzegają, że za Santarem będzie już całkiem inna... Myślę, że tak jak Lena za Żigańskiem w Jakucji. Na Lenie były silne wiatry i duże pływy, także crosy i wielkie wiry, jednym słowem duże wyzwanie. Nie mówię, że dam rady, trzeba napierać, tak jak to robię już od 17 maja kiedy wsiadłem na rower i przejechałem przez Andy i kiedy strzelano do mnie na Ene, pokonywałem wiry na Ene i Tambo, które wciągały canoe, czy pokonywałem dzikie Ukajali. Amazonka jest dzika, pełno robactwa, węży i różnego dziadostwa, od mrówek po pszczoły itp. Crosowanie rzeki jest już ciężkie, przepłynięcie na drugą stronę czasami zajmuje mi 3 godziny. Amazonka się burzliwa po 14-tej, kiedy są burze i silne wiatry. Większość domów, osiedli, które spotykam na swojej drodze i które przesyłam Wam na zdjęciach jest zalanych. Przetrwanie nie jest łatwe, bo nie ma nawet gdzie się załatwić, sprawy jak sikanie i coś grubszego a człowiek musi żyć. Cały jestem wysypany, ręce i stopy mam pokrwawione. Ważyłem się i od 10 maja schudłem 13 kg, więc nieźle poszedłem w dół, ale co tam…
Do Coari przepłynąłem w 12 dni, tyle co Piotr Chmieliński. Cały czas podążam tropem tego kajakarza, bo chcę w jakimś stopniu po 30 latach odtworzyć i przypomnieć jego napieranie, które było dużym wyzwaniem. Dla mnie już eksploracji tutaj nie ma, liczy się wynik sportowy. Eksploracja to dla mnie Piotr Chmieliński, a później Mike Horn. Dla mnie liczy się płynięcie szybkie, sportowe, dlatego zaznaczam, że chcę zrobić , co innym się nie udało... Chcę „złamać setkę” na Amazonce, czyli przepłynąć cały system Amazonki od San Francisco po Belem blisko 6 tys. km poniżej 100 dni. Co oznacza, że musiałbym być w Belem 6 września. To duże wyzwanie, bo płynę canoe, nie kajakiem. Canoe to raczej łódź w stylu Paryż-Dakar, niczym Kamaz, ale potrafi przyśpieszyć jak się zna parę technik wiosłowania. Oczywiście inni mogą powiedzieć, że techniki są te same, bzdura wielka jak Amazonka, bo są różne style w kung-fu i parę odmiennych w karate, tak samo są różne rodzaje wiosłowania, ja mam swój autorski styl, który sprawdził się na Ene i Tambo. Zobaczymy. jak będzie na wielkiej Amazonce, która zamienia się w morze.
Wypłynięcie z Manaus planuję na 28 lipca, nie będzie teraz łatwo. Dzisiaj wpłynąłem na czarną, burzliwą rzekę Rio Negro. Wpłynąłem kanałem, bo na spotkanie wód nie chciałem wpłynąć. Głupiec by popłynął ale nie ja, tam są takie wiry, że zakręciłoby mnie tak, że połknięte by było canoe i wpadłoby w duży syfon. Naprawiam plandekę, bo wszystkie napy zerwały się. Muszę dokupić benzynę do kuchenek oraz żywność, poprać i wyczyścić ekwipunek. Później może będę miał jeden dzień odpoczynku w Santarem, a potem dalej do Belem. Każdy dzień to napieranie, każdy dzień to walka o przetrwanie. Ktoś w domu walczy inaczej, a ktoś żeby przeżyć. Oprócz tego z ojcem przez telefon satelitarny jeszcze załatwiam masę spraw biznesowych, bo na odległość trzeba żyć i rodzinę utrzymać też. Nie jest tak, że wsiadam w canoe, płynę, ma wszystko gdzieś. Tak myślą ludzie o frywolnym stylu życia, ja już mam trochę lat, mam dwóch małych łobuzów, którzy są moją motywacją. Trzeba ich wyprawić do przedszkola… a żona mi jeszcze pisze, że potrzebuje kasę na 4 pary drzwi do domu i weź ty człowieku spokojnie wiosłuj. Chciało się domu to teraz wydatki i tak wygląda napieranie z myśleniem o przyziemnych sprawach, choć myślenie o przetrwaniu najważniejsze. Ostatnio przyszła taka burza, że rozbujało tak Amazonkę, że czułem się jak na morzu, na szczęście byłem blisko drzew, wpłynąłem i nawałnica napierała na drzewa, na morzu najlepiej się chować gdzieś za jakąś wysepką, a tutaj dżungla, las.
Ksiądz Grzegorz jest bardzo pomocny, Honorowy Konsul w Manaus przyjął mnie bardzo życzliwie i pomocnie, czuję się jak w domu. Do tej pory uznawałem i uznaję, że Rosja to kraj ludzi życzliwych, ale Brazylia nie idzie w odstawkę, teraz nie dziwię się, że Mike Horn wybudował z aluminium jacht „Pangen” właśnie w Brazylii, a pomogli mu ludzie z faweli Rio, to fenomen. Ja przekonałem admiralicję Brazylii, żeby mnie wsparła w końcówce wyprawy, projekt poparł sam Gubernator Stanu Amazonas, nie byłoby to możliwe dzięki Pani Dorocie Bogutyn z Ambasady Polski w Brazylii i właśnie Honorowemu Konsulowi w Manaus Jose Moura, wspomógł mnie też Wojtek Kordecki z Brazylii, więc może jest szansa na przepłynięcie, choć to duży jeszcze wysiłek. Ostatnio napisał Piotr Chmieliński, że Atlantyk widać z Belem, oczywiście żartem może i gdzieś tam czuć, ale na razie to dla mnie jak lot w kosmos. Każdego dnia walczę z różnymi myślami. O czym myślę? O moich chłopcach w domu, żonie i wielu innych sprawach. Różne myśli są, te fajne i te okropne, o życiu, biznesie i napieraniu, liczy się entuzjazm i motywacja, czasami to mam, czasami zanika, ale jeszcze się tli, choć jestem bardzo już zmęczony, bo cały czas napieranie, to też zmęczenie. Przed Irandubą zrobiłem 103 km i myślę, że już stówki nie zrobię, ale Amazonka mnie zaskakuje psychicznie.
Pozdrawiam wszystkich z Manaus, Marcin Gienieczko.
***
Podróżnik Marcin Gienieczko dzięki wyprawie Energa Solo Amazon Expedition chce zebrać pieniądze dla dzieci z Pomorskiego Hospicjum dla Dzieci. „Kochani wspierajcie dzieci, każdy z was może to zrobić. Nie lekceważcie ludzi w potrzebie, zwłaszcza dzieci. Wystarczy wpłacić 30-40 zł.” – zachęca podróżnik. Każdy zainteresowany może wpłacić pieniądze za każdy pokonany przez Gienieczkę 1 km. Więcej szczegółów na stronie: http://www.soloamazon.info/tracking/
Postępy Marcina Gienieczko krok po kroku będzie można śledzić w internecie, na podstawie zapisów GPS, relacji na blogu i na fanpage’u na Facebooku oraz cosobotnich transmisji w radiu Kolor i w programie TVN24 Wstajesz i Weekend.
Więcej o wyprawie Energa Solo Amazon Expedition na stronach:
www.gienieczko.pl
www.soloamazon.info
https://www.facebook.com/SoloAmazonExpedition
https://twitter.com/MGienieczko
Obserwuj wyprawę krok po kroku: http://www.soloamazon.info/tracking
