Marcin Gienieczko trenuje na Wiśle
Znany podróżnik i współpracownik „Żagli”, Marcin Gienieczko rozpoczął specjalistyczne przygotowania do czerwcowego Yukon River Quest - długodystansowego, niezwykle trudnego wyścigu na otwartych kanoe. W ramach treningu przepłynął w ostatni piątek ponad 170 km Wisłą z Torunia do mostu w Tczewie.
Marcin Gienieczko przysłał nam następującą informację:
Plan treningu wyglądał następującą:
1. Start z Bulwaru Filadelfijskiego w Toruniu.
2. Na ok. 40 km – most w Bydgoszczy.
3. Na ok. 75 km – most przed m. Świecie.
4. Na ok. 95 km – most drogi E 75 (przed Grudziądzem).
5. Na ok. 100 km – most w Grudziądzu.
6. Na ok. 130 km – filary dawnego mostu w m. Grabówko.
7. Na ok. 134 km – nowy most (w budowie) m. Korzeniewo.
8. Na ok. 170 km – most przed Tczewem, droga nr 22.
9. Na ok 175 km – most w Tczewie.
10. Na ok. 198 km – most drogi nr 7.
11. Na ok. 205 km – Gdańsk - Przegalina, zatoka na północ od śluzy, koniec trasy.
Miałem więc dopłynąć do Gdańska, ale silny wiatr jaki się zerwał o 8.30 spowodował, że płyniecie na czas nie miało już sensu w ramach treningu. Tak wygląda lokalizacja poszczególnych etapów:
Wynik jeszcze nie jest rewelacyjny. Na rzece Mackenzie w 2005 roku w ciągu 15,5 godziny wiosłowania przepłynąłem 150 km, przy sile nurtu 5km/h. Teraz w ciągu 25,5 godziny wiosłowania, z przerwą 40 minutową (na lądzie) i dwoma ośmiominutowymi przerwami w canoe pokonałem 170 km. To mój nowy rekord w płynięciu no stop bez spania, ale nie jest to jeszcze rewelacja a nawet powód do dumy, choć dla innych to z pewnością wyczyn. Moim założeniem było zrobić 175 km w równe 24 godziny. Trochę się spóźniłem. Powody są następujące:
1) 19.00 musiałem zmienić odzież, a raczej zamienić na cieplejszą (nauczka - na wyścigu od razu ubieram się właściwie). Zajęło mi to 40 minut na lądzie. Wysiadłem po 8 godzinach, mocno zmarzłem. Również zjadłem posiłek no i skorzystałem z tego, że jak już zmieniałem rzeczy, to załatwiłem czynności fizjologiczne. Na wyścigu tego nie mogę zrobić. Odcinek Whitehorse-Carmaks muszę pokonać bez wysiadania w canoe w ciągu około 30 godzin - 320 km. To będzie wyzwanie, bowiem na tym dystansie mam do pokonania jedno jezioro o długości 40 km. Czyli woda stojąca a jednocześnie wietrzny rejon
2) Około 3.00 nad ranem zgasła mi ostatnia latarka, wyczerpały się baterie. Przed wyjazdem na trening zamówiłem z Niemiec specjalną latarkę na wyścig ,,Led Lenser”, lecz kurier się spóźnił i musiałem zabrać starą Silve jedną małą Petzla. Petzla się nie nadaje. Na wyścigu trzeba mieć światło punktowe. Petzla tego nie miała (ma rozproszone) i odbijało mi się światło od płachty tym samym mnie to oślepiało. Mimo, że baterie były litowe, temperatura spadała do 2 stopni w nocy i padał śnieg, więc przy intensywnym wiosłowaniu i świeceniu (na całą moc) wysiadły. Nauczka - trzeba mieć 3 latarki pod ręką tak, żeby nie szukać po omacku kolejnych i zakładać baterii. Założenie baterii może zająć 4 minuty. Noc była czarna jak smoła wiec musiałem oświetlać szlak. Po wyczerpaniu baterii płynąłem po ciemku. Wisła słynie z tego, że ma wiry, ale mimo to wiosłowałem po omacku trzymając się lewej strony blisko ,,krzaków” o 6.00 zaczęło świtać i później płynąłem pewniej i szybciej. Na Jukonie będzie tylko szaruga, ale dobre latarki trzeba mieć. W nocy wyrobił mi się zmysł zwierzęcy - widziałem tylko święconce oczy bobra czy też lisa oraz słyszałem żerujące piżmaki.
3) W trakcie tego płynięcia musiałem 2 razy wyprostować nogi (po 8 minut - "aż”) i zjadłem po kanapce i batonie popijając herbatę. Moje termosysą za słabe. Najlepsze są Stanleya. Miałem taki na Kołymie - trzyma przez 8 godzin taka samą temperaturę od wlania. Trzeba zamówić. (Batony trzeba mieć przyklejone na taśmie do burt canoe - żeby szybko zerwać i zjeść). Na wyścigu będzie tylko jedna przerwa 8 minutowa bez wychodzenia w najszybszym miejscu, gdzie nurt płynie bardzo szybko. Na jedzenie i wyprostowanie nóg w canoe.
4) 8.30 zerwał się wiatr. Kiedy jest słoneczna pogoda, pojawiają się cumulusy. Przypomniał mi się wiatr na Lenie. W ogóle Wisła przypomniała mi Lenę. Zwłaszcza tę nizinną Lenę za Jakuckiem. Pojawiły się fale. Wszystko to zblokowało płynięcie na czas.
No ale to był mój pierwszy test organizmu i płynięcia na czas. Pierwszy raz płynąłem tak długo. Wiem, że znoszę to dobrze chociaż o 4.30 bardzo mi się chciało spać i stałem się powolny. W tym przedziale czasowym muszę się napić jakiegoś napoju energetycznego. Niewątpliwie to był mój rekord w płynięciu na canoe 25 h 30 min = 170 km bez spania w nocy bez oświetlenia i pod wiatr od 8.30. Muszę jeszcze dużo trenować, ażeby przepłynąć 320 km w założonym czasie 30 h non stop bez wychodzenia z canoe. Trzeba dodać, że Jukon jest 4 razy szybszy od Wisły i będę miał tam o 5 kg lżejszą łódkę. Zobaczymy. Jest założenie, ale w prawdziwej przygodzie nic nie jest pewne.
Zbigniew Gutkowski przegotowywał się do wyścigu Vendee Globe ciężko i wytrwale, posiadał bardzo dobra łódkę, ale sytuacja awaryjna zmusiła go do rezygnacji z wyścigu. Wyścig od wyprawy rożni się całkowicie innym parametrami przygotowań i zmagań. Tutaj oprócz zmagań z naturą jest jeszcze zmaganie z człowiekiem oraz samym sobą - organizmem. Czyli parę razy większe wyzwanie niż na ekspedycji, gdzie wszystko zależy od ciebie, pogody i cierpliwości. Tutaj nie. Tutaj twoim rywalem jest czas.
Wisła przypomniała mi wspomnienia z 2002 roku, kiedy to przepłynąłem z Krakowa do Gdańska swoim pontonem typu zodiak (w ramach treningu do przepłynięcia całego Jukonu) w towarzystwie WOPR-owców z Kętrzyna. Wtedy 1000 km przepłynąłem w 18 dni. Kolejne przygotowania na morzu, jeziorze oraz w Centralnym Ośrodku Przygotowań Olimpijskich w Cetniewie.
====================================================
Polski Klub Przygody do którego należy Marcin Gienieczko zaprasza na spotkanie z podróżnikiem:
Kawiarnio-Herbaciarnia POŁUDNIK 18
Gdańsk, ul. Garncarska 7/8/9.
Godz. 19:00. Spotkanie odbędzie się DZIŚ, 8 kwietnia. Zapraszamy!
====================================================
Strona internetowa wyścigu Yukon River Quest: http://www.yukonriverquest.com
Marcin Gienieczko podczas treningu na Wiśle
Marcin Gienieczko w swoim canoe oraz trasa treningu.