Marcin Gienieczko - projekt Solo Amazon Expedition

2013-09-16 12:22 Marcin Gienieczko
Marcin Gienieczko podczas jednej ze swoich wypraw
Autor: Marcin Gienieczko Marcin Gienieczko podczas jednej ze swoich wypraw

Opiniotwórczy dziennik "The New York Times" przepłynięcie samotnie o własnych siłach Amazonki wciąż porównuje do zdobycia bieguna północnego, Mount Everestu czy postawienie stopy na księżycu. Choć więcej osób było na księżycu, niż przepłynęło Amazonkę samotnie o własnych siłach. Nikt jeszcze nie dokonał tego w canoe. Jest jeden śmiałek, który tego spróbuje - Marcin Gienieczko!

Oto treść informacji, jaką do redakcji "Żagli" przysłał nasz autor, znany podróżnik, publicysta i eksplorator, który w "wolnych chwilach" pracuje jako zawodowy marynarz żeglugi śródlądowej na Renie:

 

Aktualnie przygotowuję się do projektu ,,Solo Amazon Expedition” - przepłyniecie samotnie w canoe największej rzeki globu - Amazonki połączony z trawersem Ameryki Południowej o własnych siłach. Od Pacyfiku po Atlantyk czyli 850 km na rowerze przez pasmo górskie Andy, 6150 km w canoe przez największą dżungle świata. Siedem tysięcy kilometrów przygody. Projekt narodził się podczas nocnych wacht w Boże Narodzenie w 2012 r., gdy pracowałem jako marynarz w porcie Rotterdam.

,,SOLO AMAZON EXPEDITION" to dwuetapowy projekt.

Dlaczego dwuetapowy? No właśnie może teraz coś o tym:

Bo robiąc cos tak olbrzymiego trzeba podejść bardzo profesjonalnie, perfekcyjnie. W tym projekcie nie stać mnie na błąd. Błąd oznacza śmierć. Dosłownie. W ciągu ostatnich lat na odcinku Ukajali zostali zastrzeleni Polscy kajakarze, 8 miesięcy później w tym samym miejscu niemalże śmiertelnie postrzelany podróżnik z Afryki Południowej , który próbował spłynąć cała Amazonką. Światowy portal w zakresie wyczynowej eksploracji opisał to: ,,Cudem został uratowany. Doczołgał się w błocie do ludzi” . To na Amazonce został  zastrzelony legendarny żeglarz, sir Peter Blake zdobywca Pucharu Ameryki, który na swoim jachcie penetrował dziewicze rejony wielkiej rzeki. Tu nie ma żartów. Przekonał się Aleksander Doba który pokonał Kajakiem ocean Atlantycki a kilkanaście miesięcy później został 2  razy napadnięty i ograbiony. To wciąż rzeka dla poszukiwaczy przygód ale i dla piratów. Tu wszystko jest niebezpieczne. Natura, nawigacja , ludzie-handlarze narkotyków, olbrzymie wiry, tropik, bagna, zagubienie się, jadowite węże, malaria, kajmany, piranie, kartele narkotykowe, górskie rzeki klasy VI, piraci ,wielka potężna rzeka która ma 100 km szerokości w dolnym biegu-a trzeba robić crossy rzeki na canoe. itp Ale żeby było również optymistycznie dobrze przygotowana wyprawa może zakończyć się sukcesem tak jak się stało w przypadku Eda Strafforda podróżnika z Anglii, który w ciągu dwóch lat przeszedł wzdłuż całej Amazonki pieszo! i nikt do niego nie strzelał! Przeżył i napisał nową historię w zakresie wyczynowej eksploracji. Tak samo osiągnął sukces Mike Horn , który solo przepłynął cała Amazonkę od źródeł. Logistyka w takim projekcie nie jest łatwa. To żmudny proces planowania i organizacji. Na Dalekiej Północy niebezpieczna jest natura a tutaj natura i ludzie. Dlatego trzeba podejść do tego bardzo profesjonalnie. Pierwszy etap (20  maj -1 sierpień 2014)dotarcie ze swoim canoe i partnerem do Quito(konsul Tomasz Morawski organizuje możliwość w wiezienia lodzi na teren Ekwadoru) stolicy Ekwadoru. Tam przedostać się na rzekę Rio Napo i spłynąć w duecie 1000 km przez Ekwador i Peru w ramach poznania  dżungli(10 dni na rzece),klimatu  i rzeki równikowej .Rio Napo  to jeden z większych dopływów Amazonki(parę  razy większa niż Wisła). Dostać się do Iqiutos miasta w dżungli nad Amazonką   i tam pod okiem miejscowego przewodnika (żołnierza marynarki wojennej)przejść 5- 6 dniowe szkolenie w zakresie przetrwania w dżungli.

Zdobyć mapy Amazonki od Iquitos do Manaus. Zdobyć przydatne  adresy, kontakty w tej części Amazonki. Następnie zabrać swoje canoe  oraz cały sprzęt i popłynąć w górę rzeki  statkiem  następnie wpłynąć na rzekę  Maranon i dostać się  na  drogę Pan America, którą z całym sprzętem dotrzeć już  do Limy. Tam zostawić sprzęt na spływ całą Amazonką łącznie z łodzią i zabrać inny sprzęt na wspinaczkę Nevado Mismi- 5600 m n p m. czyli górę źródłowa Amazonki która mieści się w dzikich Andach. Żeby ktoś później nie powiedział, że nie byłem u źródeł. Zamierzam tego dokonać z innym poszukiwaczem przygód z Polski. Rozmowy prowadzę z Arkadiuszem Pawełkiem moim serdecznym kolegą. W drodze powrotnej dotrzeć do osady w dżungli gdzie mieszkają Indianie Ashaninka do  wioski  Luisiany(miejsce startu spływu) a później  wioski San Francisco. Pobyć tam 3 -4 dni poznać wodzów, którzy by przekazali miejscowym  o mojej ekspedycji. W 2015 roku będę płynął   od Luisiany ( z tego miejsca jest 6150 km płynięcia do Oceanu Atlantyckiego).Wodzowie mogliby przekazać rożnym ludziom .Może gdzieś informacja by się przedostała do uszów szefom karteli narkotykowych (ta cześć Amazonki jest nie kontrolowany przez rząd panuje bezprawie i mieszczą się kartele narkotykowe największe w całym Peru!), że będzie Polaco  płynął. Nie brany byłbym wtedy za wysłannika DEA- urząd USA do zwalczania nielegalnego handlu narkotyków- Wróg numer jeden miejscowych! Trzeba  uzyskać pozwolenie od władz peruwiańskich i od autonomii Asaninka na przepłyniecie Amazonki od Luisiany do Atalaya. Nie którym się wydaje ,że można to zrobić po ,,cichu” ale nie w tej części świata. Trzeba zdobyć pozwolenia wśród Indian na płyniecie przez ich terytorium czyli od Luisiany aż do  Atalaya. Indianie często myślą ,że biali  zbierają  dusze im dzieciom i są przypadki ,że z tego powodu często biali są  nie mile widziani w ich osadach. Wiec trzeba  zdobyć pozwolenia na  przepłynięcie przez ich terytorium. Brak pozwolenia to często odstrzał białego. Przy wioskach nie można się rozbić o tak bo mi się chce…

W trakcie pierwszego etapu trzeba zorganizować transport dla ekipy- filmowca i fotografa  w jednej osobie projektu(powstanie kolejna książka oraz film)-łódź motorowa na przyszły rok. Warto dodać ze ,osoba ta nie będzie płynąć zemną. Często przede mną będzie jakieś 300-400 km. W trakcie pierwszego etapu trzeba przekazać pamiątki, zaaklimatyzować się. Później wrócić do Limy, zdobyć dokładne wojskowe mapy Ene ,Tambo Ukajali (rzeki te wchodzą w system rzeczny całej Amazonki). Wrócić do Polski na 10 miesięcy. Przejść  w miedzy czasie szkolenie z zakresu chorób tropikalnych. W tym przepadku zdobywać wiedze pod okiem profesorów w Instytucie Chorób Tropikalnych w Gdyni. Również postanowiłem wystartować w Triatlonie na dystansie 2 km płynięcia, 90 km rowerem oraz 21 km biegu. Będzie to doskonale kondycyjne przygotowanie do Amazonki (tropiki są bardziej wymagające niż regiony polarne) jak i również dla mnie ostateczne finałowe zakończenie uprawiana wyczynowo sportu. Trzeba uczyć się języka hiszpańskiego i portugalskiego (w nawigacji na rzece to podstawa), wyrobić broszury w języku hiszpańskim i portugalskim dla miejscowych. A w połowie września 2015 roku zacząć największy projekt życia  nazwany Solo Amazon łącznie z trawersem Ameryki Południowej. Czyli od Pacyfiku do Atlantyku o własnych siłach. Start z Limy  na rowerze przez Andy 850 km do Luisiany w towarzystwie samochodu który będzie wiózł canoe oraz sprzęt na spływ a później od Luisiany 6150 km do Belem juz samotnie w  canoe. Ale na poszczególnych etapach spotykanie się z partnerem projektu pełniący role fotografa filmowca oraz cichego na odległość opiekuna w jednej osobie który będzie odbywał podróż łodziami miejskimi (wypożyczana od wioski do wioski czasami rejsowym statkiem od Pucalapy) i czuwał nad mną w razie czego. Tylko w poszczególnych osadach. Będzie to  pewniejsza osoba która może sprawdzić pomoc w rożnych sytuacjach losowych. Lokalizacje projektu będzie można śledzić za pomocą nadajnika Spot TRacer.

Co 10 minut będzie wysyłana  moja pozycja do głównego centrum dowodzenia w Polsce. Oraz dwa razy dziennie inny komunikat z drugiego sygnalizatora. Powstanie specjalna strona www.soloamazon.pl jako dokumentacja całego projektu dzień po dniu. Relacje będą zdawane z łączy Inmarsat BGAN (laptop połączony z telefonami satelitarnymi) - światowego lidera mobilnej łączności satelitarnej, która zapewnia możliwość równoczesnego prowadzenia rozmów i szerokopasmowej transmisji danych. Również moja osobę będzie można śledzić za pomocą nadajnika Spot Tracer. Centrum dowodzenia w Polsce (Adam Wasilewski, mój brat oraz ojciec) będą mieli podgląd 24 H na dobę zarówno na moją osobę oraz kolegę, który będzie podróżował z tubylcami. On też będzie wysyłał swoja pozycje.Za sprawa nadajników będą wiedzieli gdzie się znajdujemy. To oni za sprawą łączy satelitarnych będą przekazywać informacje dla obu stron (podróżnika oraz fotografa) gdzie możemy się spotkać na rzece lub w innej wiosce. Zarówno moja osoba jak i mój kolega będziemy się ze sobą kontaktować co drugi dzień przez telefon satelitarny w wyznaczonych porach czasowych.

Potraktowałem to, co do tej pory zrobiłem, jako zdobywanie doświadczenia. Teraz czas na wielkie projekty a Solo Amazon do nich się zalicza. Sama nazwa Amazonka budzi podziw i grozę. Zrozumiałem właśnie, że tylko wtedy można tworzyć historię, a na tym mi zależy najbardziej. Wtedy czuje się zmotywowany do wszystkiego do życia w rodzinie i gdzieś tam daleko od domu wykonując kolejny krok. Koszt projektu Solo Amazon Expedition to 150 tyś złotych.

Marcin Gienieczko

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.