Manewry w porcie: walczyć z wiatrem czy go wykorzystać?
Jeszcze dwadzieścia parę lat temu widywało się jachty turystyczne bez silnika. Ich sternicy wykonywali wszystkie manewry na żaglach, również te w portach, bacznie obserwując kierunek wiatru i starannie planując wejście czy wyjście z portu. Dziś wszystkie jachty turystyczne są wyposażone w silnik i wielu sterników tak mocno wierzy w boskość mechanicznego napędu, że lekkomyślnie lekceważą moc wiatru, nie uwzględniając jego działania, a nawet próbują z wiatrem walczyć podczas manewrów portowych.
Wystarczy nieco obserwacji i przemyśleń, żeby uznać, iż zamiast podejmować walkę z wiatrem, lepiej z się nim zaprzyjaźnić i tak zaplanować manewry, żeby wiatr pomagał, a nie przeszkadzał, bo jeśli nie wieje albo wieje słabo, możemy z jachtem żaglowym zrobić wszystko. Manewrowanie będzie podobne do parkowania samochodu. Jeśli jednak prędkość wiatru osiąga kilkanaście węzłów (4B), trzeba uważnie śledzić wiatr i dobrze zaplanować każdy manewr, zwłaszcza w miejscach, gdzie jest mało przestrzeni.
Manewry w porcie gdy wieje!
Co się dzieje z jachtem pozbawionym żagli i idącym na silniku wtedy, gdy zaczyna wiać? Dopóki jacht ma odpowiednią prędkość, to dzięki działaniu płetwy sterowej i miecza ma sterowność. Podobnie jak wiatr działa na żagle, tak też opływająca woda działa na obie płetwy, mieczową i sterową, utrzymując łódkę na zaplanowanym kursie. Jednak gdy prędkość jachtu jest niewielka, skuteczność steru maleje.
Manewrowanie w porcie to najczęściej poruszanie się z niewielką prędkością, częste zmiany kierunku ruchu przód – tył, a więc zatrzymanie jachtu i całkowita, choć chwilowa utrata sterowności. I właśnie w takich momentach wiatr potrafi zawładnąć łódką.
Gdy poruszamy się z małą prędkością, to na podmuchy wiatru najbardziej wrażliwy jest dziób. O ile na rufie mamy silnik i ster, które są w stanie przeciwstawić się działaniu wiatru, to dziób większości łódek jest bezbronny. W praktyce oznacza to, że przy niewielkich prędkościach, kiedy jacht ma słabą sterowność, trudno jest utrzymać dziób na zaplanowanym kursie, a wszelkie próby obrócenia go przeciw wiatrowi są z góry skazane na niepowodzenie. Wprawdzie część jachtów wyposaża się w ster strumieniowy, ale jego skuteczność kończy się przy wietrze na poziomie 10 – 15 węzłów (3 – 4B). Przy silniejszym wietrze możemy o nim zapomnieć.
Manewry w porcie: rufą pod wiatr
Płynąc przy silnym wietrze z prędkością manewrową, najlepiej cumować rufą do wiatru. Wówczas dziób będzie w linii wiatru i nie sprawi nam żadnego psikusa bez względu na to, czy idziemy do przodu, czy na wstecznym. Najgorszym rozwiązaniem jest poruszanie się z wiatrem wolno na wstecznym. Wtedy wystarczy chwila nieuwagi czy lekka odkrętka wiatru i nagle dziób może zacząć spychać z kursu, a wiatr zacznie obracać jachtem poza kontrolą sternika. Wówczas jedynym ratunkiem jest zwiększenie prędkości, tak aby „wyciągnąć” dziób za rufą. Ale w ciasnym porcie nie zawsze jest to możliwe. Podobnie może skończyć się próba podejścia dziobem pod wiatr przy niewielkiej prędkości. Jeśli odejdziemy lekko od linii wiatru, wiatr zacznie obracać nasz jacht.
Kilka przykładów manewrów w porcie
Rozważmy kilka sytuacji odchodzenia i dochodzenia do kei przy silnym wietrze.
Przykład 1. Na początek zastanówmy się nad wyjściem z portu pod wiatr wiejący wzdłuż kei. Oddajemy cumy, ruszamy i przy małej prędkości próbujemy obrócić dziób pod wiatr w kierunku wyjścia z portu. Wiatr wiejący pomiędzy kejami nie pozwoli na taki manewr, stale spychając dziób w przeciwną stronę. Nie mając jeszcze wystarczającej prędkości, nie jesteśmy w stanie wykonać odpowiednio ciasnego skrętu i w efekcie lądujemy dziobem na jednostkach zacumowanych po przeciwnej stronie.
Zdecydowanie lepiej będzie ustawić się rufą do wyjścia i do wiatru. Po oddaniu cum skręcimy z wiatrem w przeciwną stronę, a wiatr jeszcze pomoże zacieśnić skręt, obracając dziób w pożądanym kierunku. Gdy już znajdziemy się pomiędzy kejami, na wstecznym wychodzimy z portu, w pełni kontrolując kurs jachtu. Wiatr nam niestraszny nawet przy małej prędkości. Co najwyżej fala od rufy, o ile się wybuduje, może nieco dokuczyć.
Przykład 2. Gdy zamierzamy wejść do portu przy takim kierunku wiatru, lepiej to zrobić przodem. Wtedy wiatr wieje w rufę i znów dziób ustawia się w linii wiatru. Wchodząc do portu, zazwyczaj mamy większą prędkość niż wtedy, gdy dopiero ruszamy, więc i lepszą sterowność. Jacht będzie słuchał się steru nawet wtedy, gdy skręcając do kei, zaczniemy ustawiać się burtą do wiatru, a później zostaniemy zasłonięci przez kadłub sąsiada.
Nieco gorzej będzie wtedy, gdy po wejściu do portu zechcemy podejść rufą do kei. Wtedy musimy na chwilę zatrzymać się i z zerowej prędkości wykonać ciasny skręt. Wówczas nasz dziób zacznie spychać na sąsiedni jacht. Ale to jeszcze nie tragedia. Wystarczy włożyć odbijacz w odpowiednie miejsce i nie narobimy szkód sobie ani sąsiadowi.
Jaki wariant odejścia wybrać, gdy wieje prostopadle do kei? Taki sam jak wtedy, gdy wieje wzdłuż kei. Jeśli zaplanujemy wyjść z portu dziobem, będziemy mieli spory problem, ponieważ wiatr nie pozwoli nam obrócić jachtu o 90 stopni na małej przestrzeni pomiędzy kejami, pchając dziób na sąsiednią keję. Taki manewr skończy się kolizją z jednostkami zacumowanymi naprzeciw, a przynajmniej przejechaniem po ich bojach czy muringach.
Przy tak wiejącym wietrze zdecydowanie lepiej jest ruszyć w przeciwną stronę – tak aby wyjść z portu rufą. Wprawdzie wiatr tak samo nie pozwoli nam obrócić się o 90 stopni, ale później – idąc rufą do wyjścia – bez problemu wyprostujemy jacht i po nabraniu prędkości łatwo utrzymamy go na kursie.
Przykład 3. W sytuacji przedstawionej na rys. 3 też zdecydowanie lepiej wychodzić z portu rufą niż dziobem. Aby ustawić się dziobem do wyjścia, po odejściu od kei musimy zatrzymać się i ruszyć do przodu. Bez prędkości jacht stanie się niesterowany i wiatr natychmiast zacznie spychać dziób z powrotem na keję. Wtedy nawet mocne wychylenie steru nie uchroni nas od kolizji z zacumowanymi jednostkami. Jeśli zdecydujemy się wychodzić z portu na wstecznym, nie musimy się zatrzymywać, dość szybko nabierzemy prędkości, będziemy mieli pełną sterowność i bez trudu utrzymamy jacht na kursie nawet przy bocznym wietrze.
Jak wspomniałem wcześniej, wchodzenie do portu, gdy jacht ma prędkość, jest łatwiejsze, ale i w tym przypadku warto zastanowić się, jaki wariant wybrać, aby niepotrzebnie nie walczyć z wiatrem.
Przykład 4. Kiedy patrzymy na rys. 4, już na pierwszy rzut oka możemy dostrzec, że w przedstawionej sytuacji do kei lepiej podejść rufą niż dziobem. Przy podejściu rufą boczny wiatr pomoże zacieśnić skręt, pchając dziób w pożądanym kierunku. Podczas podchodzenia dziobem wiatr nam utrudni ciasny skręt. Powodzenie takiego manewru będzie zależeć od prędkości, z jaką zbliżamy się do kei, zgodnie z zasadą: większa prędkość – lepsza sterowność. Jednak przy naprawdę silnym wietrze zdecydowanie wybrałbym podejście rufą.
Przykład 5. Rys. 5 ilustruje kolejną sytuację wchodzenia do portu przy bocznym wietrze. Tu zdecydowanie lepiej będzie, jeśli zdecydujemy się podejść do kei dziobem. Wówczas wiatr pchając dziób w stronę kei, ułatwi ciasny skręt jachtu. Natomiast próba podejścia rufą w takiej sytuacji będzie skazana na niepowodzenie, ponieważ musimy zatrzymać się i zmienić kierunek ruchu jachtu. Po zatrzymaniu dziób szybko zostanie zepchnięty na jednostki zacumowane po zawietrznej, co całkowicie uniemożliwi ciasny skręt w kierunku kei.
Na podstawie sytuacji pokazanych na rys. 4 i rys. 5 można wyciągnąć następujące wnioski: Jeśli chcemy podejść rufą do kei, należy wybrać tę keję, od której wieje wiatr. Kieda zaś wolimy podchodzić dziobem, lepiej wybrać keję, na którą wieje. Nieprzestrzeganie tej zasady może znacznie utrudnić podejście.
Wnioski
Przy okazji warto przypomnieć, że przed wejściem do portu warto wyznaczyć osobę, która z odbijaczem w ręku będzie ratowała nas z opresji, jeśli jakiś manewr nie całkiem się uda i będziemy mieli nieplanowany kontakt z keją czy innym jachtem. Taki kontakt przy prędkości manewrowej to nic groźnego, niemniej lepiej, żeby ktoś w odpowiednim momencie włożył odbijacz pomiędzy burty dokładnie tam, gdzie potrzeba.
A skoro wspomniałem o prędkości manewrowej, warto zastanowić się, co jest bezpieczniejsze. Czy lepiej ryzykować poruszanie się z większą prędkością – żeby mieć lepszą sterowność i manewrowość, czy raczej manewry wykonywać na mniejszej prędkości – ryzykując, że w pewnym momencie wiatr przejmie kontrolę nad jachtem?
Wydaje się, że lepiej nie przesadzać z prędkością, bo nawet jak zawieje i jacht znajdzie się nie tam, gdzie chcemy, to w najgorszym przypadku oprzemy się na sąsiedniej łódce. Jeżeli będzie asekuracja odbijaczem, to i tak nic się nie stanie. Natomiast poruszanie się po porcie z większą prędkością, nawet przy lepszej manewrowości, może skończyć się dziurą w burcie sąsiada, jeśli coś pójdzie nie tak.
Po tych kilku przykładach widać, że warto patrzeć, skąd wieje. Mając tę informację, planujmy manewry, wyobrażając sobie, co wiatr może zrobić z naszą łódką i wykorzystujmy jego działanie. Sam silnik, nawet o dużej mocy, nie zawsze wystarcza.