Mali żeglarze na lodzie, czyli jak zacząć żeglować ice-optimistem

2014-02-21 19:06 Joanna Święcicka-Łyszczarz/Rzecznik prasowy YKP Warszawa
Pierwsze proby na lodzie fot.R.Walega
Autor: Archiwum Żagli

W jaki sposób zacząć przygodę z żeglarstwem lodowym? Najlepiej rozpocząć ją jeszcze jako dziecko, ślizgając się po lodzie na ice-optimistach. Czy to nie jest niebezpieczne? Oto poradnik dla rodziców i dzieci o tym, jak w rzeczywistości wygląda szkółka żeglarstwa lodowego:

Gotowi na wszystko

„Potrzebuję zawodników, gotowych na wszystko, odważnych, lubiących marznąć, dyspozycyjnych, chętnych do podróży nawet na drugi koniec Polski, aby szukać lodu. Czy są chętni?” –  zapytał rodziców i dzieci Jakub Kopczyński trener sekcji  Opti & Laser YKP Warszawa.

Jak to, dyspozycyjnych, o każdej porze dnia i nocy? Ile miesięcy będzie trwało to ślizganie po zamarzniętej wodzie? Nie da się bez tego szukania lodu, tak stacjonarnie, niedaleko od domu? A co ze świętami, nauką, odpoczynkiem, wyjazdem na ferie, do babci…? Jak nasze dzieci poradzą sobie, gdy przyjdzie wielki mróz? Nie pochorują się? Czy bezpiecznie tak po lodzie latać, przecież może się załamać i co wtedy? W jaki sposób pogodzić to wszystko z treningami akrobatycznymi na hali, basenem, salą gimnastyczną i zajęciami z teorii żeglowania? Starczy na to wszystko czasu? Nie da się wcześniej zaplanować takich wyjazdów, a tym bardziej regat? 

Mimo całej lawiny pytań i wątpliwości z grupy dwudziestu opitimistów zgłosiło się siedmiu najbardziej wytrwałych, lodowych żeglarzy. Są to w większości dziesięciolatkowie, którzy w ubiegłym roku przeszli  chrzest na zamarzniętym Zalewie Zegrzyńskim i zaliczyli obóz zimowy na Mazurach.  Latać na ice-opitmistach, jako zawodnik, może każdy, kto otrzyma zezwolenie od lekarza sportowego, mieści się w przedziale 10 – 15 lat, jest sprawny fizycznie, pełen entuzjazmu i lubi współzawodnictwo.

 Latanie to świetna zabawa

Ice-opitmiści nie pływają tak jak typowi żeglarze, ale latają, a właściwie mkną nad taflą lodu.

A to ślizganie nie jest takie straszne i niebezpieczne, jakby się wydawało, bo trener i starsi bojerowcy dbają o bezpieczeństwo i przy okazji przyzwyczajają młody narybek do samodzielności, bo żeglarze wszystko muszą robić sami, przebrać się, otaklować sprzęt , sprawdzić, wystartować i wrócić. Wyjątkiem było zeszłoroczne „przecieranie lodowych szlaków”, będące jednocześnie świetną zabawą, zarówno dla dzieci, jak i rodziców. Ci ostatni, gdy ich milusińscy stawiali pierwsze kroki na tafli, z łyżwami na nogach pchali ślizgi (lodowe łódki), aby ułatwić dzieciom start, a dla uprzyjemnienia pobytu na mrozie, częstowali  łakociami i ciepłą herbatą z miodem.

W tym roku, tak jak w poprzednim, zawodnicy Jakuba Kopczyńskiego  wybierają się na obóz zimowy, aby udoskonalać sztukę latania i uczyć się  jej, poprzez zabawę pełną śmiechu i entuzjazmu. Do ostatniej chwili, nie wiadomo gdzie pojadą na ferie. Zapewne tam gdzie znajdą dobry lód. 

Do wyjazdu jednak zostało jeszcze trochę czasu,  który dzięki łaskawości kapryśnej pogody jest wykorzystywany na  treningi na podwarszawskim zalewie.  Dzieci uczą się  prawidłowego rozpędzania  ślizgów, a potem wskakiwania w biegu do środka, przy okazji, przyzwyczajając się do  utrzymywania prędkości  i zatrzymywania się tam, gdzie chcą, bo przecież pedału hamulca nie ma. Jednak zanim wejdą na lód muszą uczęszczać  na wykłady z teorii żeglowania, zajęcia sprawnościowe, basen (nawet dla tych, co dopiero uczą się pływać) i akrobatykę. A wszystko trzeba pogodzić ze szkołą, nauką i dodatkowymi zainteresowaniami. Wymaga to dużej samodyscypliny ze strony dzieci i rodziców, bo zimą dla zawodników wolny jest tylko jeden dzień w tygodniu.

Pogodowa ruletka

Duża ilość zajęć, dla aktywnych dzieci, nie jest aż tak męcząca jak to nieustanne czekanie na decyzję trenera o terminie sobotnio-niedzielnego  ślizgania. Taka decyzja wymaga  rzetelnej konsultacji z bojerowcami i wnikliwej analizy prognozy pogody, dopiero wtedy można wybrać się na lód lub nadal czekać.  Zarówno zawodnicy, jak i rodzice już od listopada musieli wykazać się pełną gotowością do zajęć na lodzie, bo w każdej chwili mógł przyjść mróz i zmienić dotychczasowe plany.

W tym roku dobre warunki na ślizgi, czyli lód co najmniej 10 centymetrowy, pojawiły się dopiero pod koniec stycznia, gdy już wszyscy myśleli, że zimy nie będzie. Jakub Kopczyński  ma nadzieję, że mróz utrzyma się, przynajmniej, przez kolejny miesiąc, dając szansę na dobre przygotowanie dzieci do Regat  Pucharu Polski, choć nie ma pewności kiedy i gdzie się odbędą, a każda zmiana temperatury na plus, martwi zarówno trenera, jak i zawodników.

Sprzęt lodowego żeglarza

Gdy pogoda była  bardziej jesienna, niż zimowa, dzieci wraz z trenerem szykowały ice-optimisty do latania po lodzie. W listopadzie wyciągnęły „lodowe łódki” z hangaru  i sprawdziły  pod względem ewentualnych uszkodzeń kadłuby, żagle, drewniane płozownice i metalowe płozy.  Lód na zamarzniętym zalewie, czy też jeziorze, nie jest gładki jak na lodowisku, na tafli często są przełomy, bruzdy, pofałdowania, gruzy lodowe, dziury… i wjechanie w takie nierówności może uszkodzić sprzęt, choć nie tak bardzo jak w ślizgach zawodników osiągających ponad 80km/h. Przy dużych prędkościach wpadnięcie w przerębel lub najechanie na gruz, może doprowadzić do połamania całego kadłuba, łącznie z płozownicami.

 Jednak początkujący zawodnicy jeżdżą bardziej ostrożnie i zdecydowanie wolniej. Wg oceny doświadczonego trenera Jakuba Kopczyńskiego dzieci ślizgają się podczas treningów z prędkością nie większą niż około 20-30 km/h i to na odcinku dobrze sprawdzonym pod względem bezpieczeństwa. To nie są maksymalne prędkości przewidziane dla łódki typu ice-opitmist, bo doświadczeni zawodnicy mogą  latać  nawet do 46 km/h.

Prace bosmańskie to dobre nawyki

 Zanim dzieci osiągną odpowiednią prędkość, trener ich uczy, że nie wystarczy wsiąść  na bojera i dobrze się bawić podczas  ślizgów i wyścigów, trzeba też popracować przy „lodowej łódce”, wykonując drobne prace bosmańskie, które pozwalają lepiej poznać sprzęt, wprowadzić nawyk dbania o niego i zrozumieć m.in. różnice w budowie i zasadach działania ice-optimista  i opitimista, bo choć są to podobne żaglówki, wykorzystujące wiatr jako napęd, to jednak jest w nich wiele różnic. Praktycznie można przełożyć maszt, żagiel o powierzchni 3,25 m2, bom i olinowanie z optimista na ice-optimista, ale kadłub z urządzeniem sterowym jest zupełnie inny, dochodzą do tego sztag, dwie wanty, płozownice, płozy i  sterownica.

Dzieci z YKP Warszawa nie muszą „przekształcać” sprzętu letniego na zimowy, wystarczy, że pomogą załadować  go na przyczepę, a potem wspólnie z trenerem, po skręceniu i sprawdzeniu wszystkich elementów, zaczną trening na lodzie. Na razie nie muszą  ostrzyć płóz lub wymieniać w zależności od warunków atmosferycznych, bo są dopiero początkującymi adeptami zimowej sztuki latania i najpierw powinni nauczyć się panować nad lodowym ślizgiem i prawidłowo rozpędzać  go po tafli (zapalać ślizg), wskakując w biegu do środka, tak żeby wcelować, a potem zatrzymać się, co nie jest na początku takie proste.

 

Przygody młodych adeptów sztuki latania

 Trudno się czegoś nauczyć, nie popełniając błędów. I te najczęściej przytrafiały się dzieciom w ubiegłym  roku, i nadal się zdarzają choć o wiele rzadziej. Były przewrotki, ściganie uciekającego ślizgu, jazda w przeciwnym kierunku lub bezradne stawanie w linii wiatru, wyskakiwanie w biegu, aby się zatrzymać, powolne latanie a’la żółw, choć wszyscy wokół pędzili…

Zdarzało się, że zawodnicy biegli po lodzie, aby rozpędzić ślizg, ale nie zdążyli wskoczyć na płozownice, przewracając się na tafli, a „ zimowe łódki” leciały bez załogantów lub wlokły ich za sobą.  Pewien zawodnik ustawił ice-optimista dziobem do wiatru, w fordewindzie i jednocześnie skupił się na wiązaniu butów i nawet nie zauważył, że ślizg zaczął „uciekać przed nim”, gdy się zorientował musiał spory kawałek przebiec, aby złapać „niesforną łódkę”.

Przygody młodych adeptów sztuki latania kończą się przeważnie  ogólną wesołością w grupie i to dzięki pogodzie ducha trenera,  który woli uśmiech i wesoły żart, niż nerwową atmosferę z krzykami i karami na pierwszym planie.   

To co przybliża do zwycięstwa

Nie tylko wytrwałość, odpowiedni start i ogólne zapanowanie nad „wierzgającym ślizgiem”  przybliża szanse na wygranie regat, w zwycięstwie pomaga również  przestrzeganie podstawowych zasad bezpieczeństwa.

Zanim trener pozwoli postawić dzieciom pierwsze kroki na lodzie uczy odpowiedniego zachowania i przestrzega przed zbyt brawurowym ślizganiem się po tafli. Zapoznaje swoich podopiecznych z zasadami  lodowego prawa drogi , których przestrzeganie minimalizuje ryzyko wypadków zawodników. To ważne, bo wystarczy chwila nieuwagi i można np. wjechać w kadłub sąsiada.

Poza tym, podczas treningu wymaga od dzieci odpowiedniego stroju, który asekuruje żeglarza i zabezpiecza przed przemarznięciem, choć mróz i świeże powietrze doskonale uodparniają maluchy.  Oczywiście pod warunkiem, że na dworze są one aktywne fizycznie i odpowiednio ubrane. Tak więc odzież termiczna, polar, spodnie i kurtka narciarska, ortalionowe rękawiczki, kominiarka, a do tego kask i gogle oraz kamizelka asekuracyjna,  na szyi pazury i gwizdek do wzywania pomocy, a na butach  kolce, są wręcz niezbędne.

Bezpieczny lód

Gdy ice-optimiści są odpowiednio ubrani, nie zapomnieli zabrać odzieży na zmianę, zaopatrzyli się w energetyzujące smakołyki, typu czekolada i w rozgrzewające napoje, typu gorąca herbata, mogą  wejść na zamarzniętą wodę, ale zanim to zrobią,  ktoś dorosły musi sprawdzić grubość  i stan lodu.

W takich chwilach bardzo przydatna jest pomoc doświadczonych żeglarzy lodowych z sekcji bojerowej YKP Warszawa, którzy zawsze służą  rzetelnymi informacjami i chętnie dzielą się wiedzą z zakresu grubości  i jakości lodu, bezpiecznego obszaru przeznaczonego na ślizganie  oraz wskazówkami związanymi z optymalnym wykorzystaniem wiatru podczas latania.  Dzieci doświadczając wsparcia ze strony starszych zawodników, uczą się, że na lodzie, zwłaszcza w trudnych sytuacjach należy sobie pomagać.

Najniebezpieczniejsze potencjalne momenty bezpośredniego zagrożenia na szczęście praktycznie się nie zdarzają, chociaż zawsze bierze się je pod uwagę – sprzęt ratowniczy (drabina i łódka na płozach oraz równie niezbędny ciepły koc i folia termiczna ) jest zawsze pod ręką. Jednak najważniejsza jest dbałość o bezpieczeństwo dzieci, co zapewniają warunki treningu: dzieci  latają  tylko w zasięgu wzroku trenera, na wyznaczonym obszarze, z daleka od miejsc, gdzie lód zawsze jest cienki, czyli nie przejeżdżają pod mostem, przy ujściu cieków wodnych i rzek, z daleka od przerębli. Dzięki temu sprzęt ratowniczy najczęściej spełnia dodatkową funkcję, tzw. towarzyską, będąc idealnym miejscem na parominutowy odpoczynek, na środku jeziora, przy ciepłej herbacie i łakociach. Przyjemnie jest wtedy chwilę posiedzieć i powymieniać uwagi, na temat techniki  latania  po lodzie i szans na zwycięstwo w najbliższych regatach, czego z całego serca życzę wszystkim małym ice-opimistom.

Joanna Święcicka-Łyszczarz

Rzecznik Prasowy YKP  Warszawa

http://www.ykpwarszawa.pl/

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.