Laura Dekker na antypodach
Kpt. Jerzy Knabe, nasz specjalny korespondent z Londynu, pisze tym razem o rejsie Laury Dekker: Młodociana żeglarka holenderska ma Pacyfik oraz połowę świata za rufą swego kecza s/y GUPPY. Jej przebiegajacy bez większych problemów rejs nie wzbudza już wielkiego zainteresowania mediów.
Ale przed startem było bardzo głośno - ze względu na jej młody wiek. Planowała wyruszyć mając lat 13-cie a to spowodowało wtrącanie się nieproszonych ‘opiekunów ratujących ją przed samą sobą’. Był to dla niej trudny okres w którym doprowadzono ją nawet do myśli samobójczych ale wspierający jej zamiary ojciec pomógł przezwyciężyć wszystkie przeszkody. Interwencje spowodowały jednak znaczne opóźnienie tak, że wyruszając miała już lat prawie 15-cie.
A teraz, dnia 25 sierpnia 2011, zmęczona i niewyspana, dopłynęła do Darwin w Australii. Minął rok i cztery dni od jej wyruszenia z Gibraltaru a cztery i pół miesiąca od opuszczenia Panamy. Jej rejs jest samotny ale nie non-stop. Na Oceanie Spokojnym odbył się tak:
11-go kwietnia znalazła się po południowej stronie Kanału Panamskiego. Póżniej odwiedziła Wyspy Perłowe.
Wieczorem 25 kwietnia przekroczyła równik i następnego dnia dotarła na Galapagos.
Opuściła Galapagos 7-go maja i dopłynęła do Markizów 25-go po pokonaniu 2960 Mm. Najdłuższy do tej pory odcinek rejsu przez otwarty ocean, bez żadnych wysp po drodze.
Między 1 a 8 czerwca żeglowała z Markizów na Tahiti - 770 Mm. Trudny etap ze zmiennymi wiatrami, licznymi rafami i statkami po drodze. Na tym etapie spania było mało.
Odwiedziła również wyspy Moorea i Bora-Bora poczem przez 12 dni przepłynęła 1400 Mm do Vava’u na Tonga, osiagając ten cel 8-go lipca.
17 lipca po 4 dniach żeglugi dopłynęła do Suva na Fidżi. Dalej po 3 dniach drogi znalazła sie w Port Vila na wyspach Vanuatu.
8-go sierpnia opusciła Vanuatu w drodze do Darwin. Tu dystans wynosil 2300 Mm i prowadził przez zdradliwą cieśninę Torresa.
Jej jacht okazuje się szybki, bardzo cżęsto bez trudu osiąga 7 węzłów. Jest to też wynikiem jej troski i czyszczenia podwodzia podczas nurkowań na postojach. Oczywiście nie obyło się bez drobnych awarii z którymi jednak dawała sobie dobrze radę. Raz podchodząc do kotwiczenia przytarła kadłubem o rafę, innym razem niezwykła fala spowodowała jej upadek i krwotok ze zranionej nogi. Odchody pozostawiane na solarze przez podróżującego na Guppy na gapę ptaka zagrozily w pewnym momencie równowadze energetycznej jachtu. Konserwacja i naprawy żagli były rutyną. A na Fidżi przeżyła ‘deja vu’ - co ilustrują jej zdjęcia z matką pochodzące z poprzedniego pobytu w roku 1996 - w zestawieniu z aktualnymi...
Laura korzysta z nowoczesnych urządzeń nawigacyjnych, zazwyczaj ma działajacą łączność ze wspierającym ją zespołem na lądzie, pisze prawie codziennie notatki z podróży (w swoim niderlandzkim języku) a jej teksty zupełnie nie zdradzają jej młodego wieku. Powie ktoś, że podczas tłumaczenia na angielski te teksty są za nią poprawiane... Być może. Ale niezaprzeczalnym faktem jest, że nikt za nią żeglugi nie prowadzi.
Ostatnio managerem ‘jej talentu’ został Lyall Mercer, publicysta i właściciel firmy PR z Australii. Ten sam, który pełnił podobna funkcję dla amerykańskiej nastolatki Abby Sunderland, której samotny rejs został przerwany wywrotką na Oceanie Indyjskim. Rozmawiając z nim Laura zwierzyła się, że „przebywanie tak daleko od domu rodzinnego okazało sie łatwiejsze niż się spodziewałam. Styl życia jaki teraz prowadzę całkowicie mnie zadowala...”
Niebawem, bo już 20 września, Laura stanie się 16-latką. (Urodziła się na jachcie rodziców w roku 1995). Od tego dnia pozostanie jej rok - bez czterech dni – na ukończenie rejsu dookoła świata, czyli dopłynięcie do Gibraltaru. Ale tylko jeżeli zechce poprawić „najmłodszy, żeński, wokółziemski i samotny” rekord należący teraz do Australijki Jessiki Watson. Ta bowiem zakończyła swój rejs (który zresztą był non-stop) gdy brakowało jej trzech dni do ‘siedemnastki’. Jak narazie jednak nie słychać aby taki cel był dla Laury priorytetem. Zresztą i tak byłaby to raczej prywatna satysfakcja a nie oficjalny rekord. Instytucje do tego powołane odmawiają utrzymywania zapisów dla tak młodych żeglarzy.
Natomiast odległy dotychczas problem piractwa staje się coraz aktualniejszy. Już w lutym br. NATO wydało poważne ostrzeżenie do żeglarzy by nie płynąć przez okolice Somalii czyli trasą przez Morze Czerwone. Alternatywa przez Przylądek Dobrej Nadziei nie tylko znacznie zwiększa dystans i czas do zakończenia rejsu ale również prowadzi przez trudny nawigacyjnie akwen u brzegów Poludniowej Afryki. Czas decyzji zbliża się nieubłaganie.
Jerzy Knabe Londyn, 25 sierpień 2011