Laura Dekker - co dalej, po spełnieniu marzeń?

2012-02-14 12:01 Jerzy Knabe
Laura Dekker i jej jacht Guppy
Autor: Materiały prasowe Laury Dekker Laura Dekker i jej jacht "Guppy"

Wszystkie parametry zakończonego 21 stycznia 2012 na St.Maarten rejsu Laury Dekker już są dostępne: Najmłodsza w historii żeglarka, która solo okrążyła świat. Rejs ze wschodu na zachód, nie Non-Stop, ponad 27 tys. Mm. Zamknięcie pętli trasą przez Kanał Panamski w rok czasu. Turystyczny rejs zawierający to okrążenie – półtora roku, bo rozpoczęty w rodzinnej Holandii jeszcze w lipcu 2010.

Wcześniej – nieustanna styczność z żaglami, własna żaglówka, ‘śródlądowe’ a wkrótce już coraz dłuższe samotne rejsy  po wewnętrznym holenderskim morzu Ijsselmeer, dalej pamiętne starcie sprzymierzonych - ojca i córki z władzami brytyjskimi na temat jej kwestionowanego samotnego powrotu przez Morze Północne do Holandii.

Zemsta ze strony biurokratów obu krajów, pozbawienie praw rodzicielskich, sądowe ubezwłasnowolnienie i inne szykany – dla ‘uchronienia jej przed samą sobą’. Urzędowa ingerencja w życie i zamiary prywatnej osoby, praktycznie niwecząca jej  prywatne marzenia – bo za młoda!... (Ale chodziło o te marzenia, które miały akurat szanse realizacji – bo inaczej, to niechby tam sobie dalej marzyła – tego sie jeszcze nie da zabronić.)  Marzenia  wyssane chyba z mlekiem matki, bo urodziła się w rejsie rodziców, na jachcie znajdującym się akurat w Nowej Zelandii. Ojciec od samego początku popierający jej  plany, materialnie i organizacyjnie pomagający w dokonaniu samotnego rejsu.

W końcu tandem ojca i córki przewalczył trudności. Rejs się powiódł. Swoim blogiem pisanym na trasie zaskarbiła sobie sympatię wielu ludzi z całego świata. Jej wiek – jeszcze czternaście lat (prawie piętnaście,bez miesiąca)  na starcie, szesnaście plus cztery miesiące na mecie. Co więcej?  Odwiedzone porty, znajomości, wycieczki, delfiny, latajace ryby... to wszystko wiemy z poprzednich relacji.

Teraz to ciekawa jest ona sama. Młoda, dzielna i inteligentna dziewczyna wytrwale spełniająca swoje zamierzenia. Znajomość żeglarskiego rzemiosła udowodniła znakomicie, płynęła bezpiecznie, rozważnie i  prawie bezawaryjnie. Z problemami technicznymi dawała sobie sama radę. Oprócz wszystkich innych czynników, nieodzowny dla sukcesu łut szczęścia, też  jej akurat dopisał.

Naukę stacjonarną w szkole przerwała – ku zgrozie edukatorów o własnych ograniczonych horyzontach.  Zastąpiła ją zaocznym, samodzielnym studiowaniem podręczników w trakcie rejsu -  plus praktycznym życiowym ‘uniwersytetem’ poznawania świata na własną rękę. Takiego efektu nie dostarczy żadna szkoła. No chyba, że właśnie ‘Szkoła pod Żaglami’... Laura pobierała te nauki solo, czyli trudniej ale pewnie jeszcze skuteczniej.

Lektura notatek z podróży daje ciekawy wgląd w osobowość tej młodej damy. Brak nadmiernej  egzaltacji, której stosownie do wieku można by oczekiwać. Dojrzała ocena faktów i otaczającej ją rzeczywistości. I bolesna szrama pozostawiona w psychice po działaniach holenderskiej „Opieki nad młodzieżą”...  Oto kilka fragmentów pod koniec rejsu, z których można samemu wnioskować ‘co w trawie piszczy’...

Tym razem nie będę miała dwóch dni luzu na przystosowanie się do życia na lądzie – tak  jak mogłam to zrobić w Durbanie. Nie mniej cieszę się na przybycie i oficjalne zakończenie mojej podróży, nawet jeżeli sama uważam, że już dawno temu osiągnęłam to co chciałam.  Nauczyłam się bardzo dużo po drodze o sobie samej a także nauczyłam się wiele z różnych miejsc i od różnych ludzi, z którymi małam styczność  w tylu różnych krajach.”

"Uczył mnie Pacyfik i jego wyspy, które dawniej widziałam tylko w snach.  Uczył Ocean Indyjski, który zderzył mnie z rzeczywistością pokazując złą pogodę, sztormy, cisze i co to jest długi rejs w morzu. Mogę teraz przypominać sobie te wszystkie wspaniałe doświadczenia z rejsu dookoła świata. Ale ten czas minął poprostu zbyt szybko. Jestem przywiązana do Guppy a to wszystko gwałtownie się skończy z chwilą, gdy spotkam się z dziennikarzami.”

Mamy jeszcze tylko 780 mil do zrobienia. A ja właściwie nie uświadamiam sobie, że opłynęłam cały świat – i jeszcze trochę. Myślę, że to czego chciałam dokonać i pielęgnowałam w głowie kiedy miałam lat osiem -  jest już  prawie skończone.

"Czuję się niespokojna i trudno mi przestać myśleć o przybyciu. Docierając do celu patrzę wstecz na przygody mijającego roku z radością. Ale również próbuję się rozliczyć z wydarzeniami przed moją podróżą i o tym myślę z przykrością . Rząd Holandii nie był dla mnie łaskawy. Będąc 13 letnią dziewczynką nigdy nie miałam zamiaru stać się ośrodkiem zainteresowania światowych mediów. Od chwili gdy moje plany stały się własnością publiczną  „Youth Care” i inne rządowe organizacje próbowały mnie powstrzymać. Podczas pierwszej rozprawy sądowej, w sierpniu 2009, (jeszcze zanim „Youth Care” wogóle miał okazję mnie widzieć lub ze mną porozmawiać) wnioskowali o zabranie mnie od Ojca i zamknięcie mnie  strzeżonej klinice! Robiąc tak próbowali uniemożliwić mi dalsze uprawianie żeglarstwa. Potem było pięć kolejnych rozpraw i kolejne pięć razy „Youth Care” żądał od sądu by mnie zamknąć. A ja tylko chciałam pójść na żagle! Na szczęście sędzia nigdy nie przychylił się do tych przerażających żądań! Przez okres jedenastu miesięcy byłam nieustannie w strachu, że ’”Youth Care” mnie zamknie. W tym samym okresie byłam też, podczas spotkań i wywiadów, zastraszana przez pracowników „Youth Care”. To były okrutne i traumatyczne przeżycia. Te okropne wspomnienia często do mnie wracają. Nie mogę ich ignorować. Są bolesne.  Obecnie, po przeżeglowaniu całego świata, po trudnych wejściach do portów, sztormach, niebezpiecznych rafach i ponoszeniu pełnej odpowiedzialności za bezpieczeństwo swoje i jachtu, uważam, że te nocne koszmary sprowadzane na mnie przez holenderskie organizacje rządowe były niegodziwe. Myślę, że będą mnie prześladowały przez resztę życia. A teraz słyszę, że organizacje rządowe w Holandii zaczynają znowu robić trudności. Zaczynam serio myśleć o tym by nie wracać do Holandii. Oczywiście przedyskutuję to starannie z rodzicami by wziąć pod uwagę moją dalszą edukację i plany życiowe.” 
“Zdaję sobie sprawę, że mój rejs nie byłby możliwy bez poparcia wielu ludzi z całego świata i bez moich sponsorów. Jestem im bardzo wdzięczna i chciałabym serdecznie podziękować! Nie mam żalu do Holandii, kraju gdzie jest tylu dobrych ludzi. Ale w świetle moich doświadczeń z organizacjami rządowymi czuję, że powrót do Holandii jest dla mnie zbyt trudny. Zakończę rejs dookoła świata na wyspie Sint Maarten. Przepraszam tych oczekujących mnie w Hoek van Holland lub w Ijmuiden. Co to by było za party!! Kto wie – może któregoś dnia...

Wcale nie jestem rozczarowana, że Księga Rekordów Guinness’a nie będzie notować mojego rejsu. Kategoria najmłodszego została zlikwidowana i Perham pozostanie w niej jako ostatni. Zresztą ja nie wychodziłam w ten rejs by osiągnąć jakiś rekord, ja robiłam to dla siebie.

Wtedy w latach 2009 i 2010, gdy urzędy wywierały naciski, mój sponsor, który zgodził się wyczarterować jacht Hurley 800 wycofał swoją ofertę i zostałam bez odpowiedniego jachtu. Chcę podziękować mojej rodzinie, która zgromadziła wtedy fundusze i mogłam kupić wymarzony, chociaż wysłużony, 33-letni Jeanneau Gin Fizz, który podległ gruntownemu remontowi przed wyruszeniem. Specjalnie dziękuję Ojcu za pomoc w doprowadzenie wtedy  jachtu do doskonałej kondycji. Obecnie, po dwóch oceanicznych przelotach po 6000 Mm. w przeciągu czterech miesięcy jest on, jak na swój wiek, w doskonałym stanie i potrzebuje tylko małego serwisu.

Na początku marca będę w Holandii na wystawie HISWA (6-11.03.2012). A potem chcę jeszcze pożeglować na Guppy dalej, przez Kanał Panamski i znowu przez Pacyfik do Nowej Zelandii jako punktu docelowego.”

Na czym polega różnica planowanego (pomimo rezygnacji z powrotu do Holandii) pobytu na wystawie jachtowej HISWA, w stosunku do tajemniczych, ponownych knowań urzędów ją prześladujących – tego nie wiemy.   Czy poza nią samą ktoś z byłych adwersarzy wyciągnął dla siebie jakieś lekcje z jej sprawy i jej udanego rejsu – tego też nie wiemy. Urzędom łatwo to nie przychodzi. Dla nich liczą się procedury a nie ludzie. Ponadto święcie wierzą w słuszność i niezbędność swojej strażniczej misji. To nie ma znaczenia dla misji, że doprowadzili ją  wtedy do myśli samobójczych. Happy End jednak nadszedł dla Laury ale ma w sobie więcej niż jedną kroplę goryczy.

Teraz to już zaczyna być inna historia. Szóstego lutego Laura z ojcem dopłynęła na wyspę Bonaire czyli kierunek Nowa Zelandia wydaje się być w mocy...  Pewnie jeszcze kiedyś o tej żeglarce posłyszymy. Jej udany rejs oraz rekord najmłodszej - notowany czy też nie – pozostaną w żeglarskiej pamięci.  Gratulacje i pomyślnych wiatrów, Laura!

Jerzy Knabe                                                                           Londyn, 14 luty 2012

Laura Dekker po rejsie dookoła świata

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.