Kraków może stać się miastem wodniaków
O wydarzeniach w krakowskim żeglarstwie dowiadujemy się zwykle od Józefy i Andrzeja Ogrodników, od lat popularyzujacych naszą dyscyplinę w tym rejonie kraju, prowadzących m.in. nowoczesną marinę nad zalewem Bagry. Tymczasem są szanse, by w Małopolsce powstały kolejne akweny i na wzór Bagrów przyciągneły więcej aktywnych żeglarzy. Oto artykuł Jakuba Łoginowa w tej sprawie
Chociaż do wakacji jeszcze sporo czasu, jest już niemal pewne, że również najbliższego lata krakowianie nie będą mieli gdzie wypocząć nad wodą. Zatłoczony Kryspinów, niebezpieczny Zakrzówek i niedoceniane Bagry, nie mówiąc już o brudnej Wiśle - takie atrakcje w zakresie rekreacji nad wodą proponuje aglomeracja krakowska. Tymczasem na żwirowisku w rejonie krakowskich Rybitw powstają dosyć duże akweny, które mogłyby zostać przystosowane do rekreacji i żeglarstwa. Ambitne plany mają również właściciele terenów na Przylasku Rusieckim, ale ich realizacji nie dopuszczają warunki zagospodarowania tego obszaru.
W Krakowie i okolicach jest zaledwie kilka niewielkich zalewów, w tym Bagry, Przylasek Rusiecki i Kryspinów. Wszystkie one powstały przez zalanie wodą gruntową terenów po dawnych kopalniach żwiru lub gliny. - Można się tu kąpać, od biedy popływać na desce, ale jachtem się tu nie poszaleje. A szkoda, bo inne duże miasta mają w swoich granicach całkiem spore jeziora, nawet dziesięciokrotnie większe, niż nasze Bagry - mówi Miłosz Rzadkosz, młody krakowski żeglarz.
Bagrów się już raczej nie powiększy, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by przystosować do żeglarstwa akweny, które powstaną w miejscu obecnych kopalń żwiru. - Obecnie prowadzimy zaawansowane prace przy wydobywaniu kruszywa m. in. w rejonie Brzegów na granicy Krakowa i Gminy Wieliczka oraz w Cholerzynie koło Kryspinowa. W Brzegach powstały już dość spore akweny i jeżeli miasto wyrazi chęć urządzenia tu kąpieliska, chętnie podejmiemy taką współpracę - mówi Jan Bystroń, prezes Krakowskich Zakładów Eksploatacji Kruszywa. Jak zaznacza, na razie takich sygnałów z miasta nie było. - O tym, aby teren po żwirowisku został przekształcony w akwen żeglarski, należy zdecydować na początku eksploatacji. Wtedy możemy tak poprowadzić wydobycie, by na końcu powstało jedno duże jezioro, a nie kilkanaście małych, pooddzielanych groblami i niedostępnych dla krakowian - dodaje Bystroń. Jeżeli władze Krakowa nie zmienią zdania, ten atrakcyjny teren zostanie wydzierżawiony wędkarzom, a o rozwoju sportów wodnych można będzie zapomnieć.
Podobna sytuacja panuje na nowohuckim Przylasku Rusieckim. - Gdyby te kilkanaście akwenów połączyć w jedno jezioro, powstałoby atrakcyjne miejsce do żeglowania, urozmaicone licznymi wysepkami i zatoczkami - mówi Miłosz Rzadkosz. Niestety, krakowscy radni zdecydowali o pozostawieniu tego miejsca samemu sobie. - Nasza firma chciała utworzyć na Przylasku zaplecze turystyczne dla mieszkańców, ale warunki planu zagospodarowania przestrzennego dopuszczają jedynie zrobienie tu ścieżki rowerowej. A szkoda, bo nie chcieliśmy wcale ingerować w krajobraz, a jedynie stworzyć podstawową infrastrukturę: sanitariaty, boiska do siatkówki, małą przystań - mówi Andrzej Janik z biura nieruchomości Volker.
Co na to władze miasta? - Miasto Kraków od wielu lat współpracuje z wodnymi klubami sportowymi, wspierając je finansowo i merytorycznie. Dotychczas, pomimo tak ścisłej współpracy oraz osiąganych wysokich wyników sportowych, Miasto Kraków nie otrzymało ze środowiska żeglarskiego oficjalnych sygnałów, iż istnieje pilna potrzeba utworzenia nowego, dużego zbiornika wodnego - tłumaczy Joanna Dubiel z Kancelarii Prezydenta Krakowa.
Jak twierdzą nieoficjalnie krakowscy windsurferzy, brak tego typu sygnałów wynika z asekuracyjnej postawy większości klubów żeglarskich, które żyją z miejskich dotacji i nie za bardzo chcą się „wychylać". - To dość zamknięty światek, a niechęć prezydenta Majchrowskiego do inwestycji „wodniackich" jest powszechnie znana. Aby przetrwać, trzeba być lojalnym wobec miasta i nie zgłaszać postulatów, które dla magistratu mogą być kłopotliwe - mówi Mirek, student UEK i amator windsurfingu.
W tej sytuacji krakowianom pozostanie korzystanie z zalewu Bagry, który jest swoistym ewenementem. Chociaż sam akwen jest bardzo mały (zaledwie 30 ha), kilka lat temu powstała tu jedna z najnowocześniejszych przystani jachtowych w Polsce, której nie powstydziłyby się nawet miejscowości nadmorskie. Co ciekawe, z wielu atrakcji tego miejsca (nie wszystkie są związane ze sportami wodnymi) można korzystać również zimą, o czym można przeczytać na stronie przystani (www.hornkrakow.pl) oraz na portalu „Port Europa" (www.baltic-ukraine.com/pl).
Jakub Łoginow
Źródło: www.porteuropa.eu