Kpt. Kuliński tym razem o... środlądziu

2013-07-08 16:11 Jerzy Kuliński
_
Autor: archiwum Żagli

Kapitan Jerzy Kuliński, choć dobrze nam znany ze swych morskich doświadczeń, wyruszył pod koniec czerwca w objazd marin i klubów śródlądowych. Swym "Kulinobusem" przebył około 1500 km i poza wypełnionymi deklaracjami członkowskim SAJ przywiózł ze sobą mnóstwo spostrzeżeń i przemyśleń:

KULINOBUSEM PO INTERIORZE
Przepraszam za trucie. Aby skutecznie bronić i godnie reprezentować interesy żeglarzy i motorowodniaków trzeba nie tylko dobrze poznac ich bolączki, ale nawiązywać osobiste kontakty oraz przyjaźnie. Bolączkami żeglarzy morskich głównie zajmują się członkowie Rady Armatorskiej SAJ oraz wybrzezowi Korespondenci SSI. Z interiorem na razie jest nieco gorzej (za  wyjątkiem Mielca).
Dlatego pod koniec czerwca do śródlądowych przystani wyruszył wehikuł "Kulinobus" (na wzór "Tuskobusu") z misją odpowiadania na  pytania "jak żyć - Don Jorge". Chodziło przede  wszystkim o wygłoszenie serii pogadanek co to jest Stowarzyszenie Armatorów Jachtowych, jakie są juz widoczne i odczuwalne osiągnięcia tego stowarzyszenia na akwenie swobody żeglowania i dalszej obrony przed szakalami. Oczywiście "Kulinobus" zawiózł tez plik Deklaracji członkowskich SAJ. Mahomet musi pójść do Góry, bo nie ma co liczyć na odwrotność
---------------------------------
.W pierwszej kolejności odwiedziliśmy największą przystań żeglarską (ok. 150 jachtów!) w Województwie Kujawsko-Pomorskim, czyli 5-gwiazdkowa (ranking "ŻAGLI") - marinę TAZBIROWO nad uroczym Zalewem Koronowskim. Jest to przystań komercyjna, własność rodu  Tazbirów (Michał, to ten najwazniejszy - portrecik). Przystań otrzymała juz mnóstwo wyróżnień, miedzy innymi za organizację regat serii "Puchar Polski Jachtów Kabinowych. Oferowane są prawie wszystkie wszystkie usługi z żurawiem i pochylnia włącznie. Jeszcze nie ma restauracji, ale bufet juz pracuje. Przystań położona w lesie, a werandy Komisji Regatowych ozdabiają kwiaty.  Jakoś dziwnie sztywne. Zalew jest piękny. Spiętrzona Brda ogarnęła wiele satelickich jeziorek i stawów - mnóstwo zatoczek, półwyspów, cieśninek. Głębokości, zwłaszcza w obrysie dawnego koryta Brdy - absolutnie morskie. Obejrzałem przy okazji zaporę, którą na przełomie lat 50-tych i 60-tych budowała moja firma, czyli gdańska "Hydrobudowa". Podczas, kiedy ja mordowałem się z suchym dokiem w gdyńskiej stoczni - roboty hydrotechniczne węzła koronowskiego prowadzili między innymi moi koledzy - inżynierowie hydrotechnicy Wietrzykowski, Maciański, Marcinkowski, Makowski.

  
.

 

W TAZBIROWIE zostaliśmy przyjęci rodzinnie. Ojciec z synami prowadzą przystań  wzorowo. Naturalnie odbylismy spotkania z bydgoskimi żeglarzami, w  tym z ich liderem Andrzejem Dzianottem. Wiąże  z tym spore nadzieje na owocną współpracę.

--------------------------------

Później Wielkopolska, a więc pierwsza stolica Polski - Gniezno. Ktoś by zapytał - a gdzie w Gnieźnie  jakaś większa woda? To prawda, w samym Gnieźnie nawet fontanna na Rynku jest sucha, ale pojezierze gnieźnieńskie imponuje wykorzystaniem absolutnie każdej wody. Przyjął nas tam bardzo, bardzo serdecznie "nasz człowiek w piastowskiej stolicy" - Paweł Czudowski, członek Komisji Turystyki Żeglarskiej ZG PTTK, człowiek - żeglarska gnieźnieńska instytucja. Już wygląd jego ogromnego przydomowego ogrodu powiedział mi wiele - prawdziwa wizytówka. Jachty, formy kadłubów, przyczepy, żeglarskie akcesoria, a przecież Paweł z zawodu nie jest szkutnikiem, ale elektronikiem. Program wizyty był dopięty, bogaty, wymagający dobrego przygotowania kondycyjnego. Oprócz częsci stricte turystycznej (miasto, zabytki, Ostrów Lednicki, Pola Lednickie) - odwiedziliśmy okoliczne jachtkluby: "Korsarza" nad Jeziorem Kleckim, siedzibę motorowodniaków "Turbina", wzięliśmy udział w uroczystym, wielkim pikniku żeglarskim z pokazami. Oczywiście rozmowy, rozmowy, rozmowy z żeglarzami. O czym? Oczywiście o Stowarzyszeniu Armatorów Jachtowych, jego roli i osiągnięciach.

 

.

Muszę się pochwalić otrzymaniem godności i dyplomu Honorowego Członka pettekowskiego jachtklubu "Horyzont". Za co? Ponoć za patronowanie liberalizacji :-)

----------------------------------

Wreszcie Wrocław - najbardziej morsko zaawansowane i zaangazowane środowisko na śródlądziu. To prawda - im dalej od morza, tym większy do niego afekt. Juz przed laty to napisałem na locyjce dedykowanej wrockowi Eugeniuszowi Kuźniewskiemu. Wrocław kazdemu żeglarzowi kojarzy się z jachtami "Ballada", "Panorama", "Nereus II".

Nie  wszyscy  pamiętają jednak  jachcik "Narcyz" - prywatne maleństwo Stanisława Ciska - "Pierwszego Polskiego GWAŁTOWNIKA", który gwałcąc wszystkie żeglarskie rygory peerelowskie  40 lat temu popłynął ot tak sobie do... Wenezueli. Ten dzielny wrocek był takze pierwszym polskim zeglarskim demoralizatorem - pokazującym gdzie jest dziura w parkanie pezetzetowskiej kurtyny. To on jest dziś patronem "liberatorów".

Wrocław  to 31 jachtklubów, ale  przede wszystkim stary JK AZS, który wyrzucony z przystani przez władze uniwersyteckie - przycupnął w kadłubie zabytkowego dźwigu pływającego. Wrocław to takie nazwiska jak Karmena Stańkowska, Krzysztof Baranowski, Jerzy Janusz Sydow, Remigiusz Trzaska, Ela i Wacław Sałabanowie, Ewa Skut i wielu, wielu innych wielkich żeglarzy. We Wrocławiu wychodzi kwartalnik "Szkwał", działa Bractwo Szyprów.

Wracając jeszcze do losów  JK AZS - ponoć 12 czerwca 2013 roku została podpisana umowa na dzierżawę terenu na nową przystań. Nowy teren zajmuje powierzchnię 3500 m2 oraz 90 mb linii brzegowej i jest zlokalizowany w zatoczce rzeki Odry w okolicy ulicy Kożuchowskiej - dzielnica  Biskupin.

 

wygląda, że to tu będzie przystań JK AZS Wrocław


We Wrocławiu zajął się nami Karol Boroń - organizując we wspomnianym zabytkowym dźwigu pływajacym spotkanie z wrocławskimi żeglarzami. Wystąpił ze mną Tadeusz Lis specjalnie przybyły z Warszawy armator jachtu "Donald" -  znany wszystkim Czytelnikom SSI ekspert od silników, maszyn, komputerów.

 

Oprócz rozmów na tematy "wolnosciowe" - odbyła  się prezentacja nowego wydania "Praktyki bałtyckiej na małym jachcie" (jest już w sprzedaży).

 

 

--------------------------------

"Kulinobus" przebył tym razem około 1.500 km. Przywiózł do Gdańska rozpoznanie co piszczy w trawie, co ludzi boli, czego by chcieli. Przywiózł tez nieco wypełnionych druków Deklaracji Członkowskich SAJ.

A czy wszyscy stali Czytelnicy SSI podpisali juz takie Deklaracje. Podsuwam link: www.saj.org.pl

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.