Kłopotów "Chopina" ciąg dalszy...
Jak podaje portal Tvn24.pl, żaglowiec "Fryderyk Chopin" został aresztowany. Właściciel holownika, który dotransportował w październiku uszkodzony statek do wybrzeży brytyjskich, domaga się zapłaty - 300 tys. dolarów.
- "Fryderyk Chopin" został zatrzymany w ramach poręczenia majątkowego - powiedział tvn24.pl Dariusz Czajka, armator żaglowca.
O tym, że statek zostanie aresztowany Czajka mówił już podczas sobotniej konferencji prasowej. - Żaglowiec pozostanie w areszcie tak długo, jak nie wpłynie zapłata na konto holownika, lub nie ruszy proces przeciw niemu o wysokość roszczenia - powiedział nam armator. Kosztów nie można było uregulować natychmiast, bo PZU - firma, która ubezpieczyła "Fryderyka Chopina" zdecydowała, że pieniędzy nie wypłaci. - Umowa z ubezpieczycielem zawierała naprawę żaglowca, a także punkt dotyczący ewentualnego holowania - mówi w rozmowie z tvn24.pl armator.
Będą procesy
Jak tłumaczył Dariusz Czajka fundacja kapitana Krzysztofa Baranowskiego "Szkoła pod Żaglami" może próbować zebrać jakąś kwotę pieniędzy, ale za holowanie i remont trzeba będzie zapłacić nawet półtora miliona złotych. - Bądźmy realistami - kwituje armator tłumacząc, że oprócz starań fundacji właściciel żaglowca na swój sposób będzie zdobywał pieniądze.
Po pierwsze będzie proces z PZU, które zdaniem Dariusza Czajki przyjęło "złą wykładnię i zastosowanie prawa" i odmówiło wypłaty odszkodowania. Chodzi o interpretację i tłumaczenie sformułowania "heavy weather", które wg kpt. Baranowskiego znaczy tyle co "warunki sztormowe", a PZU przetłumaczyło je jako "nadzwyczajne warunki pogodowe" i przyjęło jako podstawę odmowy.
Poza tym trwają negocjacje prawników z firmą holowniczą. - Holownik żąda zapłaty 300 tys. dolarów. My uważamy, że usługę można wycenić na 40 tys. funtów. Jeśli prawnicy nie dojdą do porozumienia złożymy wniosek do sądu i on rozstrzygnie ile się należy za ten transport - powiedział Czajka.
Szczecin patronem "Fryderyka Chopina"
Oprócz procesów armator zamierza też podpisać umowę z prezydentem Szczecina. Przez trzy lata żaglowiec będzie reprezentował miasto. Właściciel będzie także zabiegał w bankach o kredyty.
- Jeśli wszystko pójdzie dobrze to w ciągu trzech miesięcy uda się doprowadzić "Fryderyka" do stanu używalności. Ale to pozytywny wariant. Trzeba liczyć się z tym, że cała sprawa może potrwać do czerwca - podsumował Dariusz Czajka.
Gest dobrej woli
Tymczasem we wtorek dotarły do Polski żagle "Fryderyka Chopina". Stało się to możliwe dzięki firmie, która na własny koszt przywiozła je do kraju. Naprawi je firma z Gdańska, również za darmo.
- Pomyśleliśmy że warto pomóc kapitanowi Baranowskiemu, warto pomóc szkole, warto pomóc tym dzieciakom, które chciały dopłynąć do celu – tłumaczy Sławomir Sznajder.
Pomagają, by promować żeglarstwo
Pomoc w naprawie żagli, które zostały poważnie uszkodzone przez sztorm, zaoferowała firma „Sail Service” z Gdańska. – Pomagamy, bo chcemy promować żeglarstwo wśród młodzieży, promować „Szkołę pod Żaglami” kapitana Krzysztofa Baranowskiego – powiedział Jacek Kuciel z gdańskiej firmy, która uszyła dla „Chopina” poprzedni komplet żagli.
Teraz trzeba obejrzeć żagle, przeanalizować dokumentacje i zdecydować, czy żagle można naprawić, czy trzeba uszyć nowe. Jeśli szkody nie będą zbyt duże, naprawa potrwa około dwóch miesięcy.
Przerwany rejs
Do wypadku "Fryderyka Chopina" doszło 28 października, w odległości ok. 160 km na południowy zachód od wysp Scilly, przy sztormowej pogodzie, stracił oba maszty.
Na pokładzie żaglowca było 47 osób, w tym 36 nastolatków, uczniów "Szkoły pod Żaglami", którzy w czteromiesięczny rejs na Karaiby ruszyli 1 października.
ant/ktom/gak