Kłopotliwy zbiornik jachtowej energii (2)

2011-10-28 16:58 Krzysztof Bieńkowski
_
Autor: Materiały firmowe

Na jachcie jesteśmy w praktyce skazani na duże, ciężkie i obarczone wadami „zbiorniki elektryczności", ale ich właściwe potraktowanie - np. podczas procesu ładowania - sprawi, że posłużą nam dłużej i nie zaskoczą usterkami.

Dawniej zalecano, żeby akumulatory ładować przez 12 godzin prądem o natężeniu równym liczbowo dziesiątej części ich pojemności znamionowej (np. dla baterii o pojemności 60 Ah prąd ładowania powinien wynosić wg tych zaleceń 6 A). Po wejściu do portu zwykle włączało się prostownik na noc i często już po kilku godzinach można było poczuć drażniący zapach gazów wydobywających się z przeładowanych akumulatorów. Baterie okazywały się nierozładowane aż w takim stopniu, jak nam się zdawało albo prąd ładowania był zbyt duży. Żeby nie powielać tych błędów, warto przyjrzeć się bliżej procesowi ładowania.

Płyty współczesnych akumulatorów mają strukturę porowatej masy wprasowanej w kratkę z metalicznego ołowiu, która odprowadza prąd (w kratkę płyty dodatniej wtłoczona jest masa z dwutlenku ołowiu). Drobne kanaliki prowadzą w głąb masy do coraz mniejszych jamek, a wszystko po to, by powierzchnia, na której zachodzą procesy elektrochemiczne, była możliwie duża. Gdy ładujemy akumulator dużym prądem, stężenie kwasu siarkowego szybko wzrasta w najgłębszych warstwach płyt, gdzie napływ nowego elektrolitu jest utrudniony. Do rozkładu siarczanu ołowiu potrzebna jest woda znajdująca się na zewnątrz płyt - tu stężenie kwasu jest mniejsze. Potrzeba nieco czasu, aby...

Artykuł w całości zamieszczony został w listopadowym wydaniu miesięcznika "Żagle" 11/2011. Prenumeratę, egzemplarze aktualne oraz archiwalne "Żagli" można zakupić dzwoniąc pod numer (0-22) 590 5555 lub w sklepie internetowym sklep.murator.pl

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.