JEZIORO SOLIŃSKIE: w cieniu połonin cz. I
Bieszczady – legendarna kraina połonin i dzikiej natury, drewnianych cerkiewek i koni huculskich, krwawej historii i szybko rozwijającej się turystyki. Ziemia Obiecana i Dziki Zachód dla tych, którzy zmęczyli się pędem miejskiego życia, mekka i schronienie artystów oraz różnego typu uciekinierów, zwanych nie wiedzieć czemu zakapiorami... Zaraz, zaraz, czy autorom coś się nie pomyliło? Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na żeglarstwo? No cóż, wszystko po kolei – góry były tu zawsze, a jezioro powstało dopiero po zbudowaniu w latach 60. ubiegłego wieku zapory wodnej w Solinie.
Pod względem ilości gromadzonej wody Zalew Soliński dzierży palmę pierwszeństwa pośród sztucznych zbiorników naszego kraju, mimo że jego powierzchnia (około 2200 ha) nie jest aż tak imponująca. Najwyższa w Polsce zapora (ponad 80 m) ma długość 664 m, a głębokość wody w jej pobliżu wynosi 60 m. Jednak o ogromnej popularności tego akwenu wśród żeglarzy nie decydują wielkie liczby, a przede wszystkim: walory krajobrazowe, wyjątkowo długa i pełna zakamarków linia brzegowa (160 km – a jednak te cyferki!) i nieprzewidywalne wiatry. Na jeziorze uwijają się żaglówki z Bieszczad, okolic Rzeszowa, Przemyśla, Krosna czy Tarnowa, ale także ze znacznie bardziej odległych zakątków Polski.
Potężna zapora
...robi wrażenie na odwiedzających zarówno z daleka, jak również gdy przechadzają się wzdłuż jej korony. Zewnętrzna, betonowa ściana ozdobiona została latem 2015 r. olbrzymim, ekologicznym muralem przedstawiającym bieszczadzką faunę i florę. Autorem grafiki jest znany twórca komiksów Przemek „Trust” Truściński. Dlaczego ekologicznym (poza tematyką)? Bowiem obrazu nie wykonano, malując farbą, a myjąc wodą pod dużym ciśnieniem fragmenty brudnego muru według założonego projektu. Nie jest to w zamyśle dzieło nazbyt trwałe. Ma ponoć być widoczne około roku, aż ściana znowu się zabrudzi.
Najbliższe sąsiedztwo zapory w Solinie to istne targowisko próżności – bezlik straganów z pamiątkami, gdzie chińskie maczugi i ciupagi czy plastikowe karabiny maszynowe sąsiadują z koszulkami opatrzonymi dowcipnymi tekstami oraz eleganckimi, pełnymi smaku wyrobami Krośnieńskiej Huty Szkła, a wokół nich rozlokowało się parę budek i lokali gastronomicznych. Niektórych turystów konieczność przedarcia się przez ten hałaśliwy tor przeszkód, by ze szczytu zapory podziwiać atrakcyjną panoramę jeziora, mocno przytłacza. No, ale takie są, jak się wydaje, prawa rynku. Dzieci wyglądają na zachwycone.
Elektrownia wodna w Solinie, wykorzystująca spiętrzone przez zaporę wody Sanu i Solinki, należy dziś do przedsiębiorstwa PGE i zdolna jest osiągnąć moc 200 MW, dzięki modernizacji przeprowadzonej na początku naszego tysiąclecia. Istnieje zwykle możliwość zwiedzania wnętrza elektrowni, aczkolwiek obecnie (marzec 2016) na internetowej stronie elektrowni widnieje oświadczenie o zamknięciu tej działalności do odwołania, ze względu na bezpieczeństwo zwiedzających i prace remontowe.
Powstanie Jeziora Solińskiego
...wiązało się z koniecznością zalania kilku wsi, między innymi – Solina, Teleśnica Sanna, Wołkowyja czy Chrewt. Wielu mieszkańców zmuszonych było do przeprowadzki, budynki rozebrano, cmentarze ekshumowano... Co nie znaczy, że na dnie jeziora nie pozostały żadne pamiątki po dawnych czasach. W okresach wyjątkowo niskiego stanu wody z mułu wyłaniają się pozostałości zabudowań – podmurówki domostw, narzędzia gospodarskie czy pnie zalanych drzew. Jak zwykle w takich przypadkach na dnie odkrywane są także tony śmieci, od zwykłych torebek z odpadkami, po stare lodówki. Optymistycznie jednak brzmi informacja, że z każdym rokiem takich
znalezisk jest mniej.
Wody Jeziora Solińskiego można umownie podzielić na trzy rejony. Część północna, czyli okolice Soliny oraz Polańczyka, to szeroki akwen, na którym żeglarz może odetchnąć pełną piersią i przez długą chwilę płynąc jednym halsem, co raczej nie będzie mu dane w dwóch, wyglądających jak długaśne wąsy zwieszające się z twarzy polskiego Sarmaty, wijących się pośród wzgórz zatokach, powstałych w dolinach Sanu oraz Solinki. Pierwsza z nich ma długość około 27 km, druga jest około dwa razy krótsza.
Tutaj kunszt żeglarski podlega surowemu sprawdzianowi. Kręte i wąskie szlaki wodne pomiędzy stromymi zboczami tworzą niemal tunele aerodynamiczne, ale, niestety, w przeciwieństwie do sztucznych budowli wiatry nie są w żadnym wypadku stałe czy określone, a raczej stale zmienne. I trudno z góry założyć, z którego kierunku zawieją, czasami od góry, ślizgając się z dużą prędkością po stokach.
W okolicach Wielkiej Bramy, tam gdzie dolina Sanu łączy się ze sporą zatoką Czarnego, wiatrowe szaleństwo osiąga apogeum. W jednym punkcie wieje z pewnego kierunku, kawałek dalej panuje kompletna flauta, a jeszcze dalej jachty płyną w wietrze z przeciwnej strony. Dwie jednostki zmierzające w tę samą stronę, ale jeden na motyla, a drugi bajdewindem – to tu częsty widok.
Cały artykuł zamieszczony został w sierpniowym wydaniu miesięcznika "Żagle" 08/2016. Prenumeratę, egzemplarze aktualne oraz archiwalne numery "Żagli" można zakupić dzwoniąc pod numer (0-22) 590 5555 lub w sklepie internetowym sklep.grupazpr.pl.