Jezioro Drawsko. Zatonął turysta z Kołobrzega

We wtorek na jeziorze Drawsko doszło do tragedii - utonął turysta z Kołobrzegu, który płynął tratwą.
8 lipca pod wieczór nadciągnęły nad jezioro Drawsko groźne chmury burzowe. Prawdopodobnie burzę chciał sfilmować mieszkaniec Kołobrzegu, wypoczywający tu wraz z żoną.
Turyści wypłynęli około godz. 19 dość prymitywną tratwą (na zdjęciu) na jezioro. Tratwa napędzana była silnikiem przyczepnym zawieszonym na desce przybitej gwoździami.
W okolicy wyspy Bielawy, naprzeciw zatoki Cichej (vel Spokojnej), gdy nadszedł szkwał. Mężczyzna, bez pasa ratunkowego, sterował rumplem silnika. W pewnej chwili deska na której zawieszony był silnik urwała się i pracujący silnik wciągnął sternika do wody. Po chwili wypłynął on na wznak (doświadczeni żeglarze uważają, że jest to dowodem utraty przytomności) i wtedy żona rzuciła mu koło ratunkowe. Niestety on ponownie zanurzył się pod wodę i już nie wypłynął.
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU
Świadkami tego dramatycznego wydarzenia byli kotwiczący przy wyspie żeglarze, którzy próbowali ratować tonącego i wezwali służby ratunkowe. W akcji uczestniczyły: WOPR, Straż Pożarna i bosman z Ośrodka Sportów Wodnych z Czaplinka. Wezwano także grupę płetwonurków z Koszalina. Dopiero zmrok przerwał poszukiwania. Także poszukiwania prowadzone następnego dnia zakończyły się fiaskiem.
W miejscu dramatycznego wydarzenia jezioro ma głębokość do 40 m, a przy dnie woda ma temperaturę bardzo niską, więc nieraz tak bywało, że zwłoki topielca nigdy nie wypłynęły. W ostatnich kilku latach zdarzyły się na jeziorze Drawsko dwa takie wypadki, kiedy to nie odnaleziono zwłok żeglarza z Kołobrzegu i wędkarza ze Złocieńca.
Najdramatyczniejszy wypadek na jeziorze Drawsko wydarzył się w latach dziewięćdziesiątych, kiedy to utonął kapitan żeglugi wielkiej i sternik morski - instruktor żeglarstwa. Najczęściej dochodzi do dramatów z powodu lekceważenia siły żywiołu na śródlądziu i nie przestrzegania najelementarniejszych zasad bezpieczeństwa.