Jesienny rejs Wartą

2013-10-20 20:56 Marcin Bryl
BULWAR KONINSKI
Autor: Archiwum Żagli

Pogodna jesień sprzyjała, a może nawet wciąż sprzyja rejsom po polskich drogach wodnych. W ubiegły weekend taką jesienną wyprawę po fragmencie Wielkiej Pętli Wielkopolski odbył pan Marcin Bryl, kierownik przystani wodnej w Ślesinie. Oto relacja z tego rejsu:

 

Sprawozdanie z jesiennego rejsu Ślesin - Radzewice k. Poznania 11 - 13 październik 2013

 

Nasz weekendowy, jesienny rejs rozpoczęliśmy w piątek około godziny trzynastej na Przystani Wodnej w Ślesinie. Płyniemy statkiem AS z załogą w składzie: kapitan i właściciel statku Marek Schneider, jego przesympatyczna żona Grażyna, Jachu Schneider- kuzyn Marka, oraz moja skromna osoba- Marcin Bryl- kierownik Przystani Wodnej w Ślesinie. Marek jest osobą znaną i lubianą na ślesińskich wodach, na których pojawił się trzydzieści lat temu. AS spędził u nas ostatnie dwa lata, ponieważ zeszłoroczny remont śluzy Pątnów uniemożliwił mu w 2012 roku powrót Wartą do Poznania. Tak więc czas ruszyć do domu, do rodzinnego portu w Radzewicach.

 

Ślesin g. 13.00 wyruszamy ze Ślesina, jest piękna słoneczna pogoda, którą od czasu do czasu zakłócają podmuchy jesiennego wiatru. Ruszamy z przystani na południe, mijamy most w Ślesinie, dalej bulwar ślesiński i wpływamy na Jezioro Mikorzyńskie, dalej kolejny most w Łężynie i docieramy do Jeziora Pątnowskiego. Po kilkunastu minutach wpływamy do krótkiego kanału i przed nami widać już śluzę Pątnów, świeżo po remoncie. Przeprawę przez śluzę umila nam pogawędka z śluzowym panem Sebastianem.

Ruszamy dalej 8 kilometrowym kanałem w kierunku kolejnej śluzy w Morzysławiu, dzielnicy Konina. Płynąc kanałem można zauważyć pierwsze oznaki żerowania bobrów. Kanał między śluzami jest bardzo zamulony. Poza tym zapach staje się bardzo nieprzyjemny, czuć zgniliznę i muł jak na bagnach. Mierzymy tyczką głębokość, ponieważ niepokoi nas to, że coś przytrzymuje kadłub, ale to nie mielizna. Na tyczce niby 130 cm. Nasz AS ma zanurzenie 90 cm, więc nie powinno być problemu. W końcu puszcza i płyniemy dalej. Widać, że nikt tu nie pływa, a szkoda bo widoki ładne. Mija godzinka i dopływamy do Morzysławia. Śluzowanie, podobnie jak w Pątnowie, umila pogawędka z panem śluzowym Leszkiem. Wrota otwarte, zaraz za śluzą przepływamy wyznaczoną częścią szlaku, obok pracującej pogłębiarki. Płyniemy jeszcze kilkaset metrów i jesteśmy na Warcie. Od razu widać, że statek przyspieszył z prądem rzeki. Mijamy Konin i bulwar koniński. Bardzo tu ładnie, szkoda tylko że tak pusto...

Na lewym brzegu podziwiamy słynny slip na bulwarze, który ktoś zaprojektował całkiem ładnie, solidnie, tyle że pod prąd rzeki. Płynąc dalej mijamy nową przeprawę przez Wartę w Koninie i prom w Sławsku. Tutaj Marek staje się czujny, a to za sprawą kamieni. Tyczka pokazuje 150, ale dno przypomina ścianę kamieniołomu. Marek mówi, że jak na smutne polskie rzeczne realia, to mamy dzisiaj bardzo dobrą wodę. Mija kilka godzin i właściwie już na szperaczach dopływamy do Mariny Ląd. Zaprzyjaźniony bosman przyjeżdża z domu i podłącza nas do prądu w nieczynnej już marinie. Wielkie dzięki, bo w nocy zimno. Poranek daje nam możliwość obejrzenia mariny. Bardzo tu ładnie i przyjemnie, szkoda tylko, że po sezonie. Chata grillowa, wc , prysznice, woda, prąd i slip. Można śmiało polecić to miejsce każdemu na pierwszy przystanek płynąc ze Ślesina. Nie mamy czasu na zwiedzanie klasztoru. Śniadanie i płyniemy dalej do Pyzdr, gdzie zatrzymujemy się na krótki postój, na małej przystani. Pomost i basen całkiem podobny jak w Lądzie, nieopodal knajpka otwierana tylko w sezonie. Ruszamy dalej w dół rzeki.

Wody dosyć dużo, od czasu do czasu widać świeże prace na wałach i nabrzeżu, nowe główki i ostrogi wysypane z grubego granitu. Rzeka jest dobrze oznaczona, nowe znaki żeglugowe, czasami jakieś boje zielona i czerwone, nie zawsze we właściwym miejscu. Ale ogólnie nie ma się do czego przyczepić jeżeli chodzi o oznaczenie szlaku. Po pewnym czasie brzeg zaczyna się zmieniać, coraz więcej drzew zwłaszcza dębów. To Lasy Czeszewskie. Warta jest tu na prawdę piękna, zwłaszcza jesienią. Wzdłuż brzegów widzimy wiele drzew podgryzanych przez bobry. Zatrzymujemy się przed promem Nikodem, należącym do nadleśnictwa Jarocin. Zwiedzamy ścieżkę dydaktyczno- przyrodniczą, która prowadzi do Leśniczówki Warta. Mijamy po drodze kamień upamiętniający pobyt Henryka Sienkiewicza. Wokół ogromne dęby. Dawno nie widziałem tylu, tak pięknych dębów. Po obiedzie i kawie ruszamy dalej w dół. Dopływamy do ujścia Prosny. Czuć, że rzeka nieznacznie przyspiesza i wody jest jakoś trochę więcej. Na prawym brzegu jakaś duża fabryka. Marek mówi, że to fabryka sklejki w Orzechowie. Przy brzegach widać pchacz, barki i maszyny. Tutaj znowu trwają prace przy umacnianiu brzegów. Przed wieczorem dopływamy do Nowego Miasta. Z daleka widać na lewym brzegu nowy duży budynek. Wpływamy do portowego basenu, a tu nagle szok! Marek mówi, że to nowa marina Pod Czarnym Bocianem. Duży basen wykopany z łąki z brzegami wysypanymi grubym granitem. Nabrzeże umocnione specjalnymi siatkami i płytami. Nowe pomosty pływające, takie jak u nas w Ślesinie na przystani: z prądem i wodą przy kei. Wkładam tyczkę do wody, a tu ponad trzy metry głębokości. Na brzegu wylane wysokie fundament pod dźwig ramowy dla jednostek do 50 ton i 17 metrów długości, który zostanie uruchomiony w przyszłym roku. Dalej widać piękny budynek przystani, duży parking, wc, prysznice. W budynku piękna tawerna. Wszystko na bardzo wysokim poziomie, bardzo solidnie i estetycznie wykończone. Pachnie jeszcze nowością. Przez okna widać basen portowy i Wartę. Wszystko sprawia ogromne wrażenie. Wieczorem właściciel przystani pan Zbyszek Sudnik, wraz żoną zapraszają nas na pogawędkę przy piwku. Bardzo sympatyczni ludzie. Wszyscy jesteśmy pod ogromnym wrażeniem, słuchając opowiadania gospodarza na temat budowy mariny. Trudno uwierzyć, że prywatny inwestor był w stanie udźwignąć koszty budowy tego przedsięwzięcia. Myślę, że przedstawiciele samorządów z całej Polski, zainteresowani budową przystani na własnych podwórkach, powinni przyjeżdżać tutaj na wycieczkę szkoleniową. Szkoda, że w naszym kraju jest tak mało ludzi, takich właśnie jak pan Zbyszek, prawdziwych wodniaków, ludzi z wielką pasją, talentem i pozytywną energią. Ta przystań została przecież zbudowana po to, by służyć wszystkim. W niedzielę rano po śniadaniu ruszamy dalej do Śremu. Zrobiło się zimno i zaczął kropić deszcz. Płynąc widzimy kolejne odcinki Warty na których trwają prace rzeczne. Kilka kilometrów przed Radzewicami dopływamy do krzyża stojącego na lewym brzegu rzeki, który został postawiony przez naszego kapitana Marka. Krótki postój na obiad, w czasie którego Marek opowiada mi historię krzyża, który własnoręcznie postawił w 2005 roku. Krzyż dedykowany jest papieżowi Janowi Pawłowi II - wodniakowi i miłośnikowi kajakarstwa, wszystkim wodniakom, oraz ojcu Marka, panu Antoniemu Schneiderowi, producentowi silników As-Schneider-Poznań.

Po obiedzie ruszamy dalej w dół rzeki. Po kilkunastu minutach wpływamy w starorzecze Warty, zwane Święconką (stare zimowisko barek). Mijamy budynek nadzoru wodnego, jesteśmy na miejscu. To przystań Radzewice. ( slip szynowy, woda, prąd, sklep ). Do Poznania mamy kilkanaście kilometrów. Szkoda, że to już koniec rejsu. Wara jest piękna, dzika, a jesienią bajecznie kolorowa, uznana przez wodniaków europejskich za jeden z najpiękniejszych szlaków żeglownych.

Dzięki serdeczne Marku, Grażynko i Jachu.

Marcin

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.