Jean Jacques Kowalczyk człowiekiem tygodnia we Francji

2010-12-06 13:09 Andrzej Kowalczyk
_
Autor: Jean-Jacque Kowalczyk

Francuski tygodnik "La Gazette" uznał w minionym tygodniu Jean-Jacque'a Kowalczyka człowiekiem tygodnia! Ten 24-letni Polak urodzony w Paryżu już drugi rok płynie samotnie małym drewnianym jachtem dookoła świata, a my staramy się informować o postępach tego rejsu.

W czasie postoju na francuskiej Reunion wzbudził duże zainteresowanie francuskich mediów. Ale największą niespodziankę sprawiła mu wizyta na jachcie legendy francuskiego ekstremalnego sportu wspinaczkowego Patricka Edlingera. Okazało się, że 20 lat temu Patrick słyszał o zdobyciu przez Jaśka masywu Mont Blanc. Teraz, po latach razem zaplanowali zdobycie Mont Everestu. No ale przed Jaśkiem jeszcze kilka tysięcy mil samotnej żeglugi.

Poprzednią informację o rejsie Kowalczyka koniecznie przeczytaj TUTAJ

A pozostał jeden z najtrudniejszych etapów, czyli opłynięcie południowej Afryki. Odcinek z Reunion do przylądka Dobrej Nadziei dał w kość niejednemu żeglarzowi. Przeciwne prądy, silne wiatry i wysokie fale a przy tym duża ilość oceanicznych statków które w takich warunkach stanowia śmiertelne zagrożenie, powodują że ten odcinek uznany jest za równorzędny z legendarnym Cap Horn.

Po 3 tygodniach niezbędnych napraw takielunku na Reunion Jasiek wypłynął 24 listopada w kierunku południowej Afryki. W tym samym czasie francuska "La Gazette" uznała Jaśka za człowieka tygodnia. Kolorowe zdjęcie ozdobiło stronę tytułową tygodnika z dużym artykułem przypominającym trasę rejsu. W efekcie dziesiątki majli i telefonów do młodego podróżnika. Nawet trzymająca za niego kciuki Natasza Caban, która prawie rok temu również samotnie opłynęła jachtem świat, przesłała serduszka w imieniu dzieci ze szkoły podstawowej w Bydgoszczy.  Dzieciaki żywo zareagowały na wyczyny młodego Polaka, który już w ich wieku wędrował po Alpach.

Dziś, w dzień Mikołaja czyli 6 grudnia  z samego rana Jasiek zmęczonym ale szczęśliwym głosem zawiadomił mnie przez telefon, że wylądował w Richards Bay w Południowej Afryce. Nie dopłynął, a właśnie wylądował, bo tam rzuciły go potężne fale sztormowe wbrew temu co planował. Płynął do Durbanu, który jest ponad 150km na południe od Richards Bay ale od kilku dni silny i przeciwny wiatr i ogromne fale zepchnęły go z kursu. W dodatku porwało żagle sztormowe które miotane wiatrem uszkodziły burtę jachtu. Poobijany, zmęczony, resztkami sił ale jak zawsze szczęśliwy dotarł do portu.

Zapytacie pewnie co robi żeglarz po dopłynięciu do portu ? Po pierwsze śpi i to często przez 24 godziny. Następnie zjada gorący posiłek, często pierwszy gorący od kilkunastu dni. A później zaczyna leczyć rany swoje i jachtu twierdząc, że już ma serdecznie dość rejsu no i.... płynie dalej.

Pozdrowienia dla wszystkich którzy trzymają kciuki za Jaśka. Jak zawsze zdjęcia i relacje możecie zobaczyć na Facebooku na stronie Jean Jacques Kowalczyk.

Telefon satelitarny /uwaga, rozmowa jest dosyć droga, ale SMSy w cenie normalnej/ do Jaska jest 00 88 16 316 10 133

Andrzej Kowalczyk

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.