Jak najlepiej cumować w porcie – dziobem czy rufą?
W sezonie większe porty w Krainie Wielkich Jezior Mazurskich przeżywają oblężenie. Cumowanie w takich warunkach wymaga odpowiedniej techniki, która uchroni jacht przed stłuczką. Podpowiadamy, jak prawidłowo cumować w porcie.
W większości portów nad Wielkimi Jeziorami Mazurskimi cumujemy dziobem bądź rufą do kei. Rzadko zdarzają się miejsca, w których stajemy do niej burtą. To powoduje, że w wielu przystaniach przy każdym stanowisku do cumowania jest postawiona boja albo do dyspozycji mamy muringi – liny zakotwione na dnie, które pełnią podobną rolę do kotwicy. W niektórych portach, niestety, nadal trzeba jej używać.
W porcie manewrujemy na silniku i używamy go również podczas cumowania. Jeśli nie znamy głębokości wody, podnosimy miecz, jednak nigdy nie należy robić tego całkowicie. Obecność miecza zmniejsza dryf jachtu podczas ciasnych skrętów.
Więcej: Atrakcje wokół Jeziora Czorsztyńskiego – TOP 7
Przed wejściem do portu...
Warto przygotować cumy – dziobową i rufową. Trzeba też powiesić odbijacze na burtach. Dobrze, aby ktoś z załogi z odbijaczem w ręku asekurował burtę podczas wchodzenia między inne jachty czy przy przechodzeniu blisko kei lub innej jednostki.
Jeżeli jest to możliwe, należy wybrać miejsce do cumowania, do którego będziemy podchodzić pod wiatr. Wiatr to nasz dodatkowy hamulec!
Cumowanie – jak cumować prawidłowo? [KROK PO KROKU]
Najłatwiej cumować do kei dziobem, a jeśli jest możliwość podejścia wprost z jeziora, manewr ten nie powinien sprawić większych problemów. Wystarczy przymierzyć się do naszego miejsca i na małych obrotach silnika, z niewielką prędkością poruszać się w kierunku kei, biorąc poprawkę na dryf – w sytuacji podchodzenia z bocznym wiatrem. W odległości kilkunastu metrów od kei, o ile nie przeszkadza nam silny, przeciwny wiatr, wrzucamy luz i albo dochodzimy siłą bezwładności jachtu, albo na kilka sekund włączamy bieg, jeśli idziemy za wolno (nadal na małych obrotach).
Jeżeli zaś idziemy za szybko, z wyprzedzeniem hamujemy silnikiem, włączając bieg wsteczny, również na małych obrotach. Zwiększamy je na chwilę dopiero wtedy, gdy chcemy się zatrzymać. Należy unikać podchodzenia do brzegu z dużą prędkością, licząc na hamowanie tuż przy kei za pomocą wysokich obrotów silnika. Jeśli silnik zgaśnie, będziemy w tarapatach. Nie próbujmy też zatrzymywać jachtu, wystawiając nogę na keję! Może się to bowiem skończyć poważnym urazem np. złamaniem. Uderzenie jachtu w keję będzie mniejszym złem.
Gdy jesteśmy blisko kei, rzucamy cumę (drugi koniec pozostaje zaknagowany do jachtu) i dopiero wtedy zeskakujemy. Nigdy nie skaczmy z cumą w ręku, bo może to z kolei skończyć się wpadnięciem do wody (lina zaczepi się o przeszkodę i nas „wyhamuje”).
Jeśli w porcie są boje, a nasz „desant” z cumą w ręku jest już na brzegu, włączmy wsteczny bieg lub wypchnijmy jacht i cumą rufową złapmy boję. Jeśli natomiast w porcie są muringi, to bosakiem podnosimy muring z wody i po zacumowaniu dziobu wybieramy go i knagujemy na rufie.