Jachty niezwykłe. TIGRIS czai się do walki
Ma dobrze ponad 100 lat i ciągle ochotę do polowania na... regatowe medale! A że konstrukcje jachtowe słynnego Szkota Alfreda Mylne to doskonali „łowcy nagród” – nie trzeba znawców historii światowego jachtingu przekonywać...
Starożytni Rzymianie mieli takie popularne powiedzenie: „nomen – omen”, czyli „imię to znak”. Wierzyli, że w nazwie rzeczy lub osoby tkwi wróżba; objawia się jej charakter lub los. Chyba coś w tym musi być, bo po zwodowaniu w słynnej stoczni MacAllister & Son w 1899 roku 15-metrowy „Tigris” (tygrys – właśnie w języku Cesarstwa Rzymskiego) tak zniknął w żeglarskiej dżungli Wielkiej Brytanii, że wychynął z jej płynnych niebieskozielonych ostępów w Southampton dopiero w... 2001 roku, czyli po 102 latach!
Takie rzeczy mogą się zdarzać chyba tylko w Wielkiej Brytanii – kraju, który władał kiedyś gigantycznym imperium kolonialnym, nie zaznał na swym terytorium wojny (jeśli nie liczyć nalotów z II wojny światowej) od stuleci, a zgromadzone dobra pozwalały tam na tworzenie rzeczy wyjątkowych i dyskretne ich użytkowanie przez kolejne dziesięcio-, a nawet stulecia! Wszak tu – w kolebce światowego jachtingu – znajdowano w nadbrzeżnych chaszczach czy mule rzek zabytki szkutnictwa klasy światowej, a ile z nich nie dotrwało do naszych czasów – wolę nie myśleć...
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU
Jednak szczęście uśmiechnęło się do sędziwego oldtimera i nasz „Tigris” przetrwał! Odkrycie pięknego klasycznego jachtu i jego renowacja zaowocowały niemal natychmiast bardzo udanym startem w regatach Argentario Sailing Week i Vele d’Epoca w 2002 r. (w obu zajął 3. miejsce).
Ale to nie koniec! Jego angielski (oczywiście!) właściciel odrestaurował go jeszcze raz w 2007 r., postawił na Morzu Śródziemnym i w 2009 roku, podczas regat jachtowych 100-latków Les Voiles d’Antibes, „Tigris” wywalczył – a jakże! – trzecie miejsce: za „Lulu” (1897) i „Bona Fide” (1899). Widać – tygrysy lubią brąz...