Jachty Niezwykłe. "Śmiały" - trzy w jednym
Chodzi mi o trzy jubileusze oczywiście, bo w 2015 r. ten najsłynniejszy, moim skromnym zdaniem, polski jacht obchodzi 55-lecie powstania, 50-lecie wyprawy dookoła Ameryki Południowej i 45-lecie rejsu wokół Islandii.
Ten stalowy kecz bermudzki (jol) „urodził się” w Gdańsku jako czwarty z licznej rodziny 140-stek (przypomnijmy – „Joseph Conrad”, „Dar Opola”, „Jurand”, „Śmiały”, „Otago” i „Jan z Kolna”) – jednostek wzorowanych na legendarnym „Peterze von Danzig”. To jednak on zrobił największą karierę i zdobył wiekopomną sławę jako jacht dwóch najgłośniejszych chyba polskich wypraw pod żaglami w XX w.
Pierwsza z nich – dookoła Ameryki Płd. – obchodzi w tym roku półwiecze swego rozpoczęcia. Kto nie czytał książki kpt. Bolesława Kowalskiego „Wyprawa ŚMIAŁY: wspomnienia nad dziennikami jachtu” (I wyd. 1979) i kpt. Krzysztofa Baranowskiego „Kapitan kuk” (1968) nie ma prawa powiedzieć, że interesuje się polskim żeglarstwem!
Druga – obchodząca w roku 2015 swe 45-lecie – to wyróżniona nagrodą Rejsu Roku 1970 i Srebrnym Sekstantem wyprawa kpt. Andrzeja Rościszewskiego (warto przeczytać książkę „Północne rejsy”!) z załogą dookoła Islandii. Podczas niej „Śmiały” po raz pierwszy w historii polskiego żeglarstwa opłynął Islandię z zachodu na wschód, odwiedzając też Wyspy Owcze. Potem był jeszcze niedokończony, dramatyczny rejs z roku 1972 na Spitsbergen (nie wytrzymało sfatygowane poprzednimi wyczynami drewno masztu – taki jachtowy „zawał”)...
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU
Sporo czytałem i słyszałem o „Śmiałym”, ale nigdy nie widziałem go na własne oczy. Kiedyś tylko przewinąłem się przez pokład jego brata-bliźniaka „Jurnada”, więc jestem w stanie wyobrazić sobie syndrom sardynki w puszce, jaki w czasie wielomiesięcznego rejsu przeżywali na nim uczestnicy wyprawy, której półwiecze obchodzimy. Trochę też wspomniał nam o atmosferze tego wydarzenia podczas wizyt w redakcji kpt. Jerzy Knabe. Legenda zawsze zachwyca słuchaczy wizją spełniania marzeń i heroizmem jej uczestników – oni sami z kolei akceptują ją dopiero po latach, w miarę zacierania się własnych, trudnych czasem wspomnień...
A „Śmiały” dalej pływa – głównie w rejsach szkoleniowych z trzebieskiej „kolebki kapitanów”. Może więc jeszcze kiedyś uda mi się dotknąć stopą pokładu tego pomnika polskiego żeglarstwa?