Jachty niezwykłe: PESA
Wyszła spod tej samej mistrzowskiej ręki, która narysowała słynne „Meteory” dla niemieckiego cesarza Wilhelma II i „Germanię” dla znanego przemysłowca Gustawa Kruppa. PESA – bo o niej mowa – to ostatnia, szesnasta z serii jachtów klasy 10mR powstała w podhamburskiej stoczni konstruktora Maxa Oretza.
„Pesa” została zbudowana w efekcie powołania nowej klasy olimpijskiej 10mR, która brała udział w regatach na igrzyskach od 1912 do 1920 r. „Metryczny” przełom w formule pomiarowej, skomplikowanej dla wielu, powodował wówczas ironiczne uwagi w stylu: „jeśli twój jacht startuje w klasie 10 metrów, to dlaczego ma prawie 20 długości?” (chodzi o długość całkowitą, która przy dużych nawisach dziobowym i rufowym + bukszpryt znacznie różniła się od długości w linii wodnej). Była nowoczesna i szybka – walczyła z wieloma sukcesami m.in. w regatach Kieler Woche, w Travemuende i Flensburgu.
Jej nazwa pochodziła z pierwszych sylab nazwisk pierwszych właścicieli – Petri i Sack. Po I wojnie flota niemieckich „10” rozpierzchła się, z czasem „Pesa” została sprzedana (nie było się z kim ścigać w klasie) i kolejno jako „Gudrun” i „Gisela” (imiona żon armatorów) żeglowała po Bałtyku. W latach 30. pełniła nawet pod nazwą „Odin” rolę – o zgrozo! – hausbota. Kolejną wojnę przetrwała na jakimś rozlewisku, a następnie odnaleziona i zmodyfikowana jako kecz typu Marconi wróciła do regatowych zmagań.
Sprzedana w 1979 r. do Francji została gruntownie wyremontowana. Wymieniono skorodowane elementy, położono drugą warstwę na teakowym deku (tym razem sosnę oregońską), uszczelniono planki, przywrócono dawne ożaglowanie... 95 m2 grota prowadzi się bez kabestanów, bo klasyczny system wielokrotnych bloków działa doskonale, choć wymaga nieco wysiłku załogi...
Jacht powrócił też do starej nazwy i... ścigania. Zwyciężył np. w słynnych regatach La Couple des Deux Phares z Douarnez do La Rochelle (ok. 200 Mm), pokonując większe jednostki. Niestety, znalazłem go na liście klasycznych jachtów wystawionych na sprzedaż. Cena 400 000 euro – jak na taką historię i pokrewieństwo z cesarskimi „starszymi braćmi” – nie wydaje się wygórowana...
Jerzy Klawiński