Jachty Niezwykłe: nasza ZORZA mazurska
Obrosła już legendami – była najszybszym jachtem mazurskich regat lat 50. i 60., klejnotem Wielkich Jezior, ikoną żeglarzy epoki przedlaminatowej. Najsłynniejszym jachtem był, dzięki filmowi „Nóż w wodzie”, „Rekin”, ale we wspomnieniach wszystkich starych mazurskich wyg wraca właśnie ona...
„Świt” i „Zorza” to były najpiękniejsze i najszybsze mieczowe jachty bliźnięta na Wielkich Jeziorach Mazurskich. Jak pisał o nich dawno temu w „Żaglach” Andrzej Dąbrowski „to były uniwersalne jachty. Dożaglowane, pioruńsko szybkie, z obszernym wnętrzem. Jednocześnie ich płaskie dno pozwalało wjechać na suchy ląd jak lodołamaczem na lód. Przewieszona przez bom «namiotka», w czasie niepogody osłaniała duży kokpit, gdzie wokół naftowego «gacka» koncentrowało się biwakowe życie. Te dwa jachty w latach 50. i 60. były elitarnym marzeniem szarej żeglarskiej braci. Już pomoc w ich taklowaniu stanowiła spore wyróżnienie. Była szansa, by wejść na burtę, przetrzeć szmatą szerokie półpokłady i poprawić baksztagi, wzbudzając nieukrywaną zazdrość obserwatorów”.
Zobacz koniecznie: Jachty Niezwykłe: TEMERAIRE - pożegnanie liniowców
Tak też zapamiętał je Zbyszek Kusznierewicz, którego o „Zorzę” zapytałem kiedyś podczas Targów Wiatr i Woda, jako że giżycka legenda wiąże go silnie z tym jachtem. Co prawda zdementował plotkę o swym ślubie na „Zorzy” – odbył się on na innej jachtowej ikonie Mazur – „Wiedźmie” (stoi w Giżycku – niestety, na lądzie), ale potwierdził wszystkie zalety „jutrzenkowego” jachtu, dosypując przy okazji garść szczegółów.
Otóż oba jachty zostały w końcu lat 40. (chyba w 1948 r.) przywiezione z Gdańska w zamian za jednostkę kilową, która poszła na Bałtyk. Były to mocne drewniane mieczówki długości około 9 m, niosące po około 30 m² ożaglowania. Na kadłubach miały jeszcze mosiężne tabliczki potwierdzające ich wykonanie w Gdańsku. Ponoć przy wiatrach 4 – 5B nie było na „Zorzę” silnych! Dawała – jak prawdziwa zorza – dużo blasku świtowi naszego mazurskiego żeglarstwa tamtych lat...
Kilka lat temumocno zniszczona „Zorza” trafiła w ręce prywatnego właściciela, który chce ją uratować od fizycznej i historycznej zagłady. Znany czytelnikom „Żagli” Janusz Kulpeksza, który na „Zorzy” zdawał egzamin na stopień żeglarza (a sternika – na „Wiedźmie”!), zrobił przy okazji kilka zdjęć, z których wynikałoby, że „Zorza” jest już u progu ciemności. Zmartwionemu przyjacielowi ślę słowa pocieszenia – mam silną wiarę, że po tym „zachodzie” i kilku godzinach nocy jak zawsze o wschodzie słońca pojawi się znów wspaniała – „Zorza”...