Jachty niezwykłe: LWÓW - polski „Temeraire”
Wcale nie przesadzam! Nie brał wprawdzie udziału w bitwach (poza bitwą o wykształcenie polskich oficerów marynarki!), ale losy, a nawet przez jakiś czas wygląd, miał podobne!
Na starej fotografii z 1921 r. (powyżej) „Lwów” stoi w porcie gdańskim w tzw. nelsońskim malowaniu – na czarno, z białym pasem z imitacją ambrazur. Podobnie w swojej epoce malowane były „Temeraire” i „Victory” adm. Nelsona. Dnia 4 września 1921 r. uroczyście podniesiono na nim polską banderę i przemalowano później na biało. Tak rozpoczął się kolejny etap jego długiego i ciekawego żywota...
Zwodowany w kwietniu 1869 r. w Wielkiej Brytania jako fregata o nazwie „Chinsura” był jednym z pierwszych żaglowców o stalowym kadłubie. Pływał do Indii i Australii. Sprzedany pod włoską banderę, już jako „Lucco”, uszkodzony w 1898 r. w huraganie, został kupiony przez holenderską firmę i odbudowany jako bark pod nazwą „Nest”.
W lipcu 1920 r. zakupiony przez polski Departament Spraw Morskich za 104 500 dolarów (inne źródła podają sumę 247 000 – już wtedy mieliśmy kłopoty z przewalutowaniem?) dla powstającej Państwowej Szkoły Morskiej. Początkowo stanowił własność Polskiej Marynarki Wojennej, ale 31 grudnia 1922 r. przekazano go władzom cywilnym.
„Lwów” był trzymasztowym barkiem z żaglami o powierzchni około 1500 m2. Miał ponad 85 m długości i 1293 BRT pojemności. Wyposażono go w dwa silniki spalinowe po 180 KM każdy. Załoga – 10 oficerów, 25 podoficerów i marynarzy oraz około 140 uczniów. Odbył 12 podróży szkolnych, w tym: do Brazylii (1923), na Morze Śródziemne (1925) i Czarne (1928). Jako pierwszy statek pod polską banderą 13 sierpnia 1923 r. przekroczył równik. Nazywany „kolebką nawigatorów” przebył w rejsach 63 166 Mm.
Po wycofaniu ze służby w PSM w sierpniu 1930 r. przekazano go Polskiej Marynarce Wojennej i używano jako okrętu mieszkalnego dla załóg okrętów podwodnych. Karierę kończył jako krypa do przewozu węgla. Skreślony z listy PMW w 1937 r., został w 1938 r. sposobem gospodarczym pocięty na złom na Oksywiu. Czyli – skończył jak „Temeraire”. A zamiast słynnego obrazu zostały po nim zdjęcia...