Jacht naszych marzeń...

2009-01-21 17:15 Agnieszka i Włodek Bilińscy
Tak wygląda kokpit...
Autor: archiwum Żagli Tak wygląda kokpit...

Na stronie internetowej kpt. Jerzego Kulińskiego czytamy: O Agnieszcze i Włodku Bilińskich było już w tym okienku. Ostatnio prezentowałem ich piękny bałtycki album fotografoczny. Dziś nieco o nich, o ich rejsach na nowym (dla nich - nowym), większym, wygodniejszym i dzielniejszym jachcie Trismusie 37, o nazwie "SAFRAN". A więc jest to niezwykła para małżeńska, których połączyła nie tylko miłość (to widać z daleka), zrozumienie, ale i upodobania, tak żeglarskie, jak i fotograficzne. Oboje są artystami fotografikami. Mimo tego - od siebie różnią ogromnie: - Ona roześmiana i śmiała, on poważny za dwoje. Żyjcie wiecznie! Don Jorge

Cześć,

Przygotowaliśmy newsa na temat jachtu typu Trismus 37. Historia przeznaczona jest głównie dla tych z Was, którzy nie mieli okazji czytać naszych opowieści w Żaglach w roku 2008, a interesują się nietypowymi konstrukcjami. Aby zaoszczędzić na czasie, przesyłamy tekst przygotowywany wstępnie na naszą stronę o Safranie, która niestety jeszcze nie jest gotowa i pewnie szybko, z braku tegoż czasu, nie powstanie.

Przez kilka ostatnich lat żeglowaliśmy 27 stopowym jachtem po Bałtyku i w końcu wyrobiliśmy sobie zdanie, jak powinien wyglądać jacht naszych marzeń. Zdaliśmy sobie sprawę, że potrzebujemy jachtu sporo większego, abyśmy bez problemu mogli zabrać zarówno 2 rowery, pianki do nurkowania, prowiant na dłuższy czas (nasze rejsy zwykle trwają powyżej miesiąca, a czasami nawet 3 miesiące), masę książek, ubrań i wiele innych rzeczy, jak i przyjąć co najmniej dwójkę gości, oferując im minimum podwójną koję. Jacht powinien mieć także małe zanurzenie, bowiem największą przyjemność sprawia nam wpływanie do maleńkich, płytkich porcików i zatoczek położonych z dala od utartych szlaków. I choć z reguły staramy się unikać żeglowania w sztormach, to nasz wymarzony jacht powinien umieć się zmierzyć z silnymi wiatrami i wysokimi falami.

Około 20 lat temu, będąc jeszcze studentami, czytaliśmy książkę Patricka van Goda – Trismus w Antarktyce. Spodobała nam się wówczas idea jednostki dzielnej, zdolnej żeglować w ciężkich warunkach, a jednocześnie w miarę wygodnej, płytko zanurzonej i mogącej stawać na osuchu podczas odpływu.

Taką właśnie łódkę znaleźliśmy we Francji. Czekała na nas w dużym porcie jachtowym Port la Forêt, nad Zatoką Biskajską. Jednostka ma 25 lat i nazywa się „Safran”. Dawno temu, pod inną jeszcze nazwą Safran opłynął świat, a w ostatnich latach często przechodził z rąk do rąk, stając się na dwa kolejne lata domem dla innej pary młodych Francuzów, którzy przed rozpoczęciem poważnego, „dorosłego” życia chcieli spełnić swoje marzenia i pożeglować na drugą stronę Atlantyku, zwiedzić Wyspy Kanaryjskie, Zielonego Przylądka, Karaiby, a wracając zajrzeć na Azory. Aż wreszcie, żeglujący dotąd po gorących morzach Safran trafił do nas. Z Bretanii zabraliśmy go pod koniec kwietnia 2007 roku. Nasza podróż do Górek Zachodnich w Gdańsku trwała ponad 3 i pół miesiąca i w tym czasie zawinęliśmy do 56 portów we Francji, na Wyspach Normandzkich (Channel Islands), w Belgii, Holandii, Niemczech, Danii i Polsce. Holandię pokonaliśmy gównie kanałami, płynąc nie wymagającą kładzenia masztu trasą, zwaną Standing Mast Route. Przeszliśmy grubo ponad sto śluz i zwodzonych mostów, aż wypłynęliśmy na wody osłonięte Wyspami Fryzyjskimi. Tam mieliśmy okazję stanąć na osuchu, a także w wysychających błotnistych portach, gdzie nawet kilowe jednostki cumowały bezpiecznie, zapadając się podczas odpływu w miękki muł. Małe zanurzenie naszego jachtu przydało się tam bardzo, gdyż całą drogę żeglowaliśmy po wewnętrznej stronie wysp, po płytkich wodach Waddenzee.

Nasz jacht ma jeden metr zanurzenia, a w tamtych rejonach czasami przez kilka godzin pływa się po wodzie o głębokości 1-1.5 metra. Często przycieraliśmy długim kilem o piaszczyste dno. Odwiedziliśmy także Helgoland, a Jutlandię przecięliśmy wcale nie Kanałem Kilońskim, a rzadko używaną drogą przez Eider Kanal, a właściwie płynąc krętą rzeką Eider, która dopiero w pobliżu śluzy Giselau ma połączenie z Kanałem Kilońskim. Była to pełna wrażeń, niezwykle interesująca podróż. W zeszłym roku odwiedziliśmy Olandię i szwedzkie szkiery. Dzięki małemu zanurzeniu mieliśmy znacznie większy wybór kotwicowisk niźli większość jachtów. Wchodziliśmy w nawet spore zatoki odwiedzane niemal wyłącznie przez jachty motorowe, bowiem na wejściu było zaledwie 1.5-1.7 metra głębokości.

Kilka słów o naszym Trismusie 37.

Safran ma 11.2 metra długości, (z platformą na rufie oraz samosterem wiatrowym około 12), 3.5 metra szerokości, a jego maszt wznosi się na mniej więcej 17 metrów ponad wodę. Łódka ma długi, ciągnący się właściwie od dziobu, aż po rufę, szeroki kil, z którego wysuwają się dwa lekkie miecze. Większy, położony w środku kadłuba spełnia rolę podobną jak miecze innych jachtów, natomiast usytuowany za nim, pod kokpitem mały miecz ma za zadanie utrzymywać kurs jachtu podczas żeglugi wiatrami pełnymi. Kiedy miecz tylny jest opuszczony, jacht jest bardzo stabilny kursowo, na tyle, że przed zwrotem przez sztag należy go bezwzględnie schować. Zanurzenie naszego Trismusa wynosi 1-2.2 metry. Niektóre jednostki tego typu mają 0.9 m zanurzenia minimalnego. Wiele tych jachtów zbudowano sposobem amatorskim i Safran także do nich należy. Wykonanie jest w miarę solidne, ale dość proste.

Jest to jacht z laminatu przełożonego balsą. Żegluje się na nim sucho i bezpiecznie, niezbyt szybko, ale też nie szczególnie wolno. Nie chodzi także zbyt ostro do wiatru. Jak wspominaliśmy, jest bardzo stabilny kursowo, ale w portach niezwykle trudny w manewrowaniu. Wielokrotnie wykonywaliśmy niezrozumiałe dla użytkowników „normalnych” jachtów „figury”, nie mogąc wydostać się przy bocznym wietrze z ciasnych zakamarków marin. Ale wszystkiego można się z czasem nauczyć, a zalety Trismusa z całą pewnością przewyższają mankamenty.

Swoje przeżycia z rejsu z Bretanii do Polski opisaliśmy w kilku numerach Żagli: 1, 3, 5, 8, 10/ 2008; Jachtingu 7 i 8 /2008 oraz Podróżach 4/2008. Niedługo powinny się pojawić także kolejne artykuły w Żaglach - o rejsie w szkiery Sztokholmu.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.