Fort Ross: wizyta "Crystal" w okrągłą rocznicę rejsu "Vagabond"
Jacht "Crystal" podczas próby przepłynięcia przez Przejście Północno-Zachodnie dotarł do Fort Ross. Stało się to dokładnie 30 lat po tym, jak nogę w tym miejscu postawili pierwsi Polacy w historii: Wojciech Jacobson oraz Ludomir Mączka z jachtu "Vagabond".
Rok 2018 z pewnością zapisze się w historii Przejścia Północno-Zachodniego po roku 2000. W tym sezonie topnienie było opóźnione o cztery do sześciu tygodni, a co z tego wynikało to ilość lodu skumulowanego na trasie była niespotykana. W praktyce oznaczało to, że przepłynięcie przez newralgiczne odcinki może okazać się niewykonalne.
Mimo, że do 23 sierpnia wycofała się już zdecydowana większość jachtów, które próbowały przepłynąć Przejście w tym roku, to my nadal byliśmy optymistami i wierzyliśmy, że uda nam się jakoś prześlizgnąć. Tego właśnie dnia staliśmy w zatoce Port Leopold i odebraliśmy pierwsze od bardzo długiego czasu optymistyczne mapy lodowe. Po drugiej stronie Cieśniny Bellota wreszcie zaczynało się coś dziać! Kiedy ta optymistyczna tendencja utrzymała się następnego dnia, zapadła decyzja - płyniemy do Fort Ross!
Około 150 milowy odcinek udało nam się sprawnie pokonać na żaglach. Chwilę przed północą 25 sierpnia rzuciliśmy kotwicę w Depot Bay przy samym Fort Ross. Stoi tu opuszczona w 1948 roku siedziba Hudson's Bay Company. Ale nie to jest najważniejsze. Ważniejsze dla nas było to, że dokładnie 30 lat wcześniej – 25 sierpnia 1988 roku, jako pierwsi Polacy w historii, zakotwiczyli tu Wojciech Jacobson i Ludomir Mączka na jachcie "Vagabond". Dokonali oni wtedy niewiarygodnego wyczynu i w cztery sezony nawigacyjne przepłynęli słynne Przejście z zachodu na wschód. Cóż za niesamowita zbieżność dat! Kiedy dowiedzieliśmy się o tej wyjątkowej rocznicy byliśmy przekonani, że i nam się to uda. Na tamtą chwilę byliśmy jedynym jachtem w zatoce.
Następnego dnia zwodowaliśmy ponton i popłynęliśmy zwiedzić opuszczone budynki na brzegu. Jeden z nich jest totalnie zdemolowany, bez drzwi i okien. Drugi zaś zamknięty jest na cztery spusty i zabezpieczony przed ciekawskimi misiami, od których aż roi się ta okolica. Zwyczajowo wszystkie przepływające tędy jachty zostawiają w chatce "małe co nieco" dla głodnych wędrowców oraz pamiątkowe podpisy w księdze gości i na ścianach. Naturalnie załoga "Crystal" również chciała zostawić po sobie ślad w tak wyjątkowym miejscu. Na brzeg zabraliśmy ze sobą nieodzowną przy takich wycieczkach strzelbę. Na nasze szczęście, na pierwszy rzut oka w okolicy żadne miśki się nie kręciły.
Najpierw wzięliśmy się za lepiej zachowaną chatkę – siedzibę Hudson's Bay Company. Tak jak wspominaliśmy wcześniej, jest ona zabezpieczona przed niedźwiedziami polarnymi. Wszystkie okna zasłonięte są potężnymi drewnianymi okiennicami. Do framug drzwi wejściowych przykręcone są prowadzenia desek zabezpieczających. Deseczki są ułożone jedna na drugiej i można je wyciągnąć tylko pojedynczo, od góry, wspinając się wcześniej na pustą beczkę po ropie. Widać sposób skuteczny, bo jak do tej pory żaden miś drzwi nie sforsował.
Kiedy już wszystkie deseczki leżały na ziemi otworzyliśmy drzwi i dostaliśmy się do środka. Z powodu panującego półmroku, parę minut minęło zanim nasze oczy znowu zaczęły widzieć wszystko dookoła. Po prawej stronie pomieszczenia, wzdłuż ściany znajdowały się łóżka piętrowe z licznymi malunkami i podpisami przeróżnych załóg. Naprzeciwko wejścia, na ścianie wisiały półki z różnymi smakołykami o długim okresie ważności. Załoga "Crystal" zostawiła czekoladę Wedla, mielonkę, białą fasolę oraz batonika Prince Polo. Jeśli kiedyś zjawi się tu ktoś głodny, będzie miał miłą niespodziankę.
Na środku izby stał stół z dwoma księgami gości. Jedna dla załóg jachtów, a druga dla statków pasażerskich. Obok znajdował się piecyk z zapasem paliwa i instrukcją obsługi. Wszystkie sprzęty – łóżka, stoły, krzesła oraz ściany wyglądały niesamowicie świeżo. Zupełnie, jakby gospodarz przed chwilą wyskoczył po gazetę. Zważywszy na ekstremalne warunki, jakie tu panują było to dość niezwykłe. Całą załogą podpisaliśmy się w księdze gości oraz na ścianie. Pośród innych tego typu pamiątek odnaleźliśmy oczywiście nasze polskie akcenty. Były to wpisy załóg "Starego", "Nektona", "Katharsis II" oraz "Lady Dana 44".
Bardzo nam miło wisieć na ścianie w tak zacnym towarzystwie.
Po dokładnym zamknięciu chatki pospacerowaliśmy się jeszcze po najbliższej okolicy. Na koniec wspięliśmy się na najwyższe wzgórze, z którego było widać Cieśninę Bellota. Niestety wciąż kompletnie była zatkana lodem. Widać było, że w Fort Ross przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać na poprawę warunków lodowych. Wtedy jeszcze byliśmy na 100 proc. przekonani, że będziemy kontynuować w kierunku zachodnim. Natura okazała się jednak silniejsza i po ponad tygodniu czekania zmuszeni byliśmy zawrócić w kierunku Grenlandii. Na pewno kiedyś tu jeszcze wrócimy!
Więcej relacji z pokładu "Crystal" oraz pozycję jachtu można znaleźć na stronie SKIFF – www.skiff.pl oraz na facebooku: https://www.facebook.com/RejsDookolaSwiata