Florence Arthaud nie żyje

2015-03-10 20:21 archiwum Żagli
Florence Arthaud, fot. Jean Guichard, 1982
Autor: Archiwum Żagli

„Narzeczona Atlantyku” zginęła w Argentynie w zderzeniu dwóch śmigłowców. Na pokadzie było jeszcze dwoje wybitnych fracuskich sportowców - pływaczka Camille Muffat i bokser Alexis Vastine oraz ekipa telewizyjna.

Była legendą francuskiego żeglarstwa, jedną z nielicznych kobiet liczących się w regatowym żeglarstwie już pod koniec lat 70-tych XX wieku. W wielkich wyścigach pierwszy raz wzięła udział w 1978 roku, kiedy w Route du Rhum, solowych regatach przez Atlantyk, zajęła 11 miejsce. Podczas swojej kariery żeglowała z najlepszymi. Między innymi jej partnerami w regatach byli  Jean Le Cam i Philippe Poupon. To ona otworzyła paniom drzwi do żeglarstwa.

Największym sukcesem żeglarki były Route du Rhum w 1990 roku. Zwyciężyła zostawiając za sobą takich mistrzów jak Francis Joyon, Titouan Lamazou, Mike Birch czy Philippe Poupon. Specjalnie dla niej zbudowano  trimaran „Pierre 1er”, jeden z pierwszych jachtów klasy ORMA 60. W sezonie 1990 ustanowiła też kobiecy rekord przejścia Północnego Atlantyku.

Florence Arthaud była ewenementem na francuskiej scenie regatowej. Musiała przebić się do sportu opanowanego przez mężczyzn i dokonała tego brawurowo. Otrzymała od Francuzów przydomek „narzeczonej Atlantyku”, pisano o niej piosenki. Trzeba jednak przyznać, że miała niejakie ułatwienia. Pochodziła z rodziny prowadzącej jeden z większych domów wydawniczych. Jej ojciec wydawał książki Erica Tabarlego, Bernarda Moitessier i wielu innych czołowych żeglarzy. Były to lata, kiedy książki żeglarskie znakomicie się sprzedawały. Dzięki takim kontaktom miała łatwiejszy wstęp do elity, ale żeby tam zostać, musiała jeszcze udowodnić swoją wartość na trasach regatowych, co znakomicie jej się udało.

Ze sportu wycofała się w 2010 roku. Potem pracowała, między innymi, nad projektem regat kobiecych, których pierwsza edycja miała odbyć się na Morzu Śródziemnym w tym roku. Jej historia pasuje do powiedzenia „do trzech razy sztuka”. W wieku 17 lat, po poważnym wypadku samochodowym, lekarze nie dawali jej wielu szans na powrót do pełnej sprawności. W 2011 roku żeglując nocą samotnie wypadła za burtę swojego jachtu. Życie uratował jej telefon komórkowy, przez który wezwała pomoc i który pozwolił na jej zlokalizowanie. Trzeciego wypadku, tego w powietrzu, nie przeżyła.

Teraz nikt jej w swobodnym żeglowaniu już nie przeszkodzi.

Marek Zwierz

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.