Felieton Mateusza Kusznierewicza: "Robert Scheidt - Superman z Brazylii"
Tak, Robert Scheidt jest supermanem! Miesiąc temu zdobył swój dziewiąty tytuł mistrza świata w najbardziej popularnej i wytrzymałościowej klasie Laser. W wieku 41 lat! To, czego dokonał w żeglarstwie na przełomie ostatnich dwudziestu lat, jest niewiarygodne, zasługuje na wyróżnienie i słowa uznania!
W swojej dotychczasowej karierze poznałem tylko trzech żeglarzy, którym można przypisać określenie – superbohater. Znakomitych zawodników jest na świecie wielu, ale tym trzem nikt nie dorówna! Pierwszy to sir Russell Coutts (51 lat), którego nazwisko pojawia się w co drugim wydaniu „Żagli”. Nowozelandczyk, złoty medalista olimpijski z Los Angeles 1984 w klasie Finn, wielokrotny mistrz świata w match racingu, a przede wszystkim pięciokrotny zdobywca Pucharu Ameryki. Nadczłowiek, który w żeglarstwie rzadko przegrywa. Drugim superbohaterem światowego żeglarstwa jest sir Ben Ainslie (36 lat). Mój kolega redakcyjny Paweł Paterek także o nim wspomina w dziale Sport niemalże co miesiąc. I słusznie, ponieważ sir Ben co chwila bije kolejne rekordy. Cztery złote medale olimpijskie, mistrzostwo świata w match racingu, zwycięstwo w ostatniej edycji Pucharu Ameryki – wszystko to sprawia, że nikt nie potrafi mu dorównać…
Robert Scheidt jest ulepiony z tej samej gliny co Russell i Ben. Jego nadprzyrodzone wręcz umiejętności sprawiają, że niezmiernie trudno go pokonać. Niezależnie czego się tknie, zamienia w złoto. Stało się tak i tym razem, kiedy po ośmioletniej przerwie wrócił wiosną tego roku do rywalizacji w olimpijskiej klasie Laser i miesiąc temu zdobył tytuł mistrza świata! Po raz dziewiąty w tej klasie. To, w jaki sposób rozegrał te regaty i zdominował decydujący ostatni wyścig, dowodzi, jaką jest legendą.
Roberta poznałem w 1996 roku. Na igrzyskach w Atlancie zdobyliśmy złote medale. Ja na Finnie, on w klasie Laser. Z każdych kolejnych igrzysk Robert wracał z medalem. W Sydney 2000 zdobył srebro, w Atenach 2004 ponownie złoto, w Pekinie 2008 srebro, a w Londynie 2012 brąz. Moim zdaniem Robert Scheidt jest najlepszym żeglarzem, jakiego świat widział! Zachowuje przy tym spokój i skromność, w przeciwieństwie do Russella i Bena, którzy nieco gwiazdorzą i dodatkowo mają za sobą wsparcie potęg żeglarskich w postaci bogatej historii i dorobku swoich ojczyzn. Bardzo go za to szanuję.
Robert do wszystkiego dochodzi sam i do dziś nie ma takiego wsparcia możnych sponsorów jak inni. Podziwiam również jego odwagę i charyzmę. Mało kto zdaje sobie sprawę, jak trudno jest udanie powrócić do żeglowania na małej łódce, kiedy jest się już w dojrzałym wieku. Na Laserze z sukcesami żeglują dwudziestolatkowie. W tej klasie liczą się: siła, wytrzymałość i zwinność, które to dopiero w połączeniu z dobrą taktyką dają szansę na zwycięstwo. Robert zadziwił cały świat i za to należą mu się słowa uznania i szacunku. Dla wielu sportowców na świecie ten superman z Brazylii może być wzorem do naśladowania!