DZ-tą do… Berlina - wyprawa trwa
Żeglarski weekend w Szczecinie zdominowały Dni Morza – ale tuż po nich - w poniedziałek ok. godz. 9.00, z przystani JK AZS – wyruszyła w kolejną niezwykłą eskapadę słynna już maszoperia „najsłynniejszej” DZ-ty po tej stronie Odry, czyli DZ-ty „SUM” z JK AZS, z kapitanem Michałem Jósewiczem.
Co w tym niezwykłego? Otóż w ub. roku nasz uparty „DZ-ciarz” Michał już po raz 13-y prowadził daleką wyprawę „Sumem” - wokół Rugii i na Bornholm. Załogantami DZ-ty podczas tych wypraw, na wody Zalewu Szczecińskiego i Południowego Bałtyku, po Bornholm, Christianso i Kopenhagę, była najczęściej żeglarska młodzież, a od czterech lat Michał pływa z seniorami, średnia wieku 60-66 lat (!). Ubiegłorocznego „Kolosa” otrzymali właśnie za „konsekwencję w realizacji niskobudżetowych rejsów morskich DZ-tą, odkrytopokładową łodzią żaglowo-wiosłową, z seniorską załogą dumnie noszącą miano „żeglarskiego obozu wędrownego dla dziadków”, i za inspirowanie do żeglowania bez względu na wiek". Michał i jego załoganci ruszyli teraz dla odmiany do Berlina, a w lipcu planują kolejny „wypad” na Bałtyk, do Wismaru. Podobne eskapady odbywają młodzi żeglarze z Centrum Żeglarskiego, podopieczni Joli Gałęzowskiej, którzy także od lat wyprawiają się DZ-ami na Bałtyk, w stylu wikingów, najczęściej DZ-tą „Kaktus”. Załogi „Suma” i „Kaktusa” od lat wyróżniane są za te wyczyny w naszych rankingach Szczecińskich Rejsów Roku.
Michał Jósewicz i jego załoganci z DZ-ty „Sum" - w większości seniorzy - płyną kanałami, robią dziennie - na silniku - do 70 km, podziwiając piękne krajobrazy, jak w drodze do Schwedt, gdzie im towarzyszyłem. Jak każdy inny jacht wyruszający w dłuższy rejs zabrali prowiant, wodę słodką i paliwo, mają na pokładzie kompas, mapy, dwa podręczne GPS-y, apteczkę, kuchenkę gazową, materace, namioty i zapasowy silnik... Czym jednak różni się wielodniowe pływanie DZ-tą, szczególnie na morzu, przy 5-6°B, od pływania jachtem kabinowym, nie muszę żeglarzom tłumaczyć. Wyprawa DZ-tą z silnikiem, ze Szczecina do Berlina i z powrotem, to w zasadzie nic wielkiego, od dawna pływają tym szlakiem nasze czy obce barki, a także żeglarze, głównie Niemcy, ale i Polacy, czasem w drodze na dalsze europejskie i śródziemnomorskie akweny, mniejszymi i większymi jachtami. Tym nie mniej s/y „Sum" jest prawdopodobnie pierwszą polską DZ-tą - pod banderami RP i Szczecina (na zdjęciu), na tej trasie? Być może jacyś nasi żeglarze byli już DZ-tą w Berlinie (np. dalekie rejsy na DZ-tach robili harcerze), chętnie o tym napiszę (proszę o ewentualne informacje na [email protected]).
Dodam jeszcze, że „Sum" to standardowa szkoleniowa 10-osobowa DZ-ta - „staruszka" zbudowana w latach 80-ych XX w. w byłej niestety Szczecińskiej Stoczni Jachtowej, z kadłubem już z laminatu, przy czym fachowcy z pewnością zauważą na zdjęciach pewne różnice w jej wyglądzie, w stosunku do pierwowzoru. Otóż DZ-ta „Sum" doposażona jest w 10-konny silnik przyczepny, a na wyprawy śródlądowe, szczególnie kanałami, Michał wstawia specjalnie dorobione krótkie maszty, tak by łatwiej przechodzić pod mostami; maszty te służą wtedy w zasadzie tylko do noszenia banderek i do podnoszenia jednego małego żagla, jeżeli dmuchnie im z rufy. Przy przechodzeniu przez śluzy chronią burty nie tylko odbijaczami ale i wywieszanymi na nich dodatkowo deskami (widocznymi na jednym zdjęciu), które nocą układają na ławkach, pod materacami. Część załogi śpi bowiem na pokładzie, na materacach, część w namiotach; w razie deszczu rozpinają nad pokładem specjalny tent. Przy wyprawach morskich zakładają oczywiście klasyczne otaklowanie i ożaglowanie (jak na ostatnim zdjęciu). Mają też dopracowany system pakowania paliwa, prowiantu i „ciuchów", w bakistach i w specjalnych pojemnikach. Po powrocie z Berlina, w lipcu, planują kolejny wypad na Bałtyk, do Wismaru. ...
Tak więc DZ-tą można wybrać się dalej - jak „Sumem", „Kaktusem" czy innymi. Naśladownictwo wskazane...