Dyskusji o żeglarskiej WOLNOŚCI ciąg dalszy

2011-02-22 11:26 Janusz Szwedowski
_
Autor: Z archiwum "Żagli"

Kilka dni temu opublikowaliśmy na naszym portalu artykuł „Wolność - naturalny stan żeglarza” autorstwa kpt. Andrzeja Remiszewskiego. Inne zdanie w tej kwestii ma inny doświadczony żeglarz, Janusz Szwedowski, którego osobiste przemyślenia nie mające nic wspólnego z piastowanym przezeń stanowiskiem prezesa SAJ, prezentujemy poniżej:

Z uwagą przeczytałem memoriał pana kapitana wywieszony na SSI i portalu Zagle.com.pl. Znam osobiście Pana kapitana, szanuję jego poglądy i wiedzę (przede wszystkim morską), potrafię prowadzić z nim dysputy na temat „wolności w żeglarstwie”, ale nie zgadzam się zaprezentowanymi w tym memoriale tezami. Aby łatwiej było porównać różnice co do sposobu widzenia tych spraw postaram się w niniejszym liście zachować nagłówki z źródłowego tekstu.

Kilka słów co nie nowe. Odwróciłbym sens tego zdania i w tym miejscu starałbym się uwypuklić co nowego wpływa na poważne zmiany w naszym jachtingu. Piszę jachtingu, mimo, że nowo wprowadzane przepisy prawne implementując prawo EU coraz rzadziej stosują popularne, jednoznaczne i międzynarodowe pojecie „jacht” zastępując go pojęciem „statek używany do celów sportowych, rekreacyjnych i turystycznych”. Będę jednak po staremu stosował nazwę „jacht” jako krótką i ogólnie zrozumiałą, pod którą mieszczą się zatem wszelkie jednostki żaglowe, motorowe, beznapędowe korzystające z wszelkich dostępnych akwenów morskich, śródlądowych dróg wodnych i śródlądowych akwenów nie zaliczanych do dróg wodnych używane do celów sportowych, rekreacyjnych i turystycznych niezależnie od tego czy stosuje się je komercyjnie czy niekomercyjnie. Proszę zatem zwrócić uwagę jak szerokie i jednoznaczne pojecie ma określenie „jacht”. Konieczne jest zrozumienie z jak szerokim spektrum różnego rodzaju jednostek pływających i na jak różnych akwenach mamy do czynienia pisząc o „żeglarstwie” rozumianym jako używanie jachtu. Zatem pod pojęciem „żeglarstwa” w sposób frazeologicznie nielogiczny ale powszechnie w Polsce stosowany będziemy też definiowali poruszanie się na łodziach motorowych, ciągniętych „bananach”, skuterach wodnych a patrząc literalnie na obowiązujące przepisy nawet - pływających niemocowanych pomostach rekreacyjnych. Trzeba zatem postulując zmniejszenie formalnych wymogów dotyczących „żeglarstwa” czy „jachtingu” pamiętać o jak szerokim medium mówimy.

Sprawa wbrew pozorom nie jest oczywista. Zgadzam się i popieram to stwierdzenie, przy czym upatruje braku tej oczywistości w bardzo zróżnicowanych oczekiwaniach i wymogach poszczególnych użytkowników jachtów i to niezależnie czy są to „żeglarze starej daty” czy też młody narybek. Znam osoby, które w przezorności swojej nie skorzystają z rzeczy nieubezpieczonej. Znam ryzykantów, gotowych dla adrenaliny rzucić się w najbardziej niebezpieczna przygodę. Pojęcie „zapewnienia własnego bezpieczeństwa” jest rozumiane bardzo indywidualnie i może przybierać różne formy i mieścić się w bardzo szerokich granicach uzależnionych od psychicznych i fizycznych predyspozycji, posiadanej wiedzy, sprzętu, doświadczenia. Nie powinniśmy narzucać nikomu w tej mierze ograniczeń. Mamy do czynienia także z pojęciem „zapewnieniem bezpieczeństwa innych” - i tu w dobrze rozumianym interesie wszystkich „żeglarzy” zdefiniowanie granicy bezpieczeństwa powinno być regulowane i jest regulowane we wszystkich cywilizowanych państwach.. Postęp techniczny, informacyjny, powszechność komunikacji, rozwój meteorologii powoduje, że coraz bardziej będziemy mogli zmieniać te granica „odpowiedzialności za bezpieczeństwo”, ale z drugiej strony zagęszczenie ruchu turystycznego, upowszechnienie „żeglarstwa”, będzie nam wpływało na konieczność bacznej obserwacji i bieżących zmian w regulacjach prawnych.

Jedyny słuszny ustrój słusznie przeminął – szczęśliwie mamy poważne zmiany, olbrzymi skok w liberalizacji prawa dotyczącego „żeglarstwa”. Dotyczy to akwenów morskich, ale może przede wszystkim żeglarstwa śródlądowego. Do wymienionych przez kapitana „ulg” udało by się na pewno dodać jeszcze kilka, jak na przykład brak wymagań co do prowadzenia „hausbootów”, prawna likwidacja niektórych monopoli, likwidacja obowiązków monitoringu ruchu jachtów na akwenach morskich.

Czy więc jest już dobrze? Odpowiedź brzmi: NIE. Do tego miejsca jak widać zgadzam się z panem Andrzejem i właściwie mógłbym nie pisać powyższego tekstu. Zaczynamy się różnic gdy mówimy o SYSTEMIE. Jak to rozumieć?? Otóż kraje wymienione przez Pana kapitana, a także inne bardzo „postępowe i doświadczone w kształtowaniu bezpieczeństwa w żeglowaniu” kraje europejskie do których dodałbym Holandie, Niemcy, Francję czy Hiszpanie czy nieeuropejska Kanadę - rzeczywiście upraszczając sprawę posiadają pewne systemy prawne które:

- dzielą jachty na jachty „bezpieczne”, których użytkowanie nie jest, lub w niewielkim zakresie może być zagrożeniem dla osób trzecich i dla tych jachtów praktycznie nie stwarzają barier prawnych w ich użytkowaniu;

- określają, które jachty są ze względu na swoje właściwości jachtami mogącymi być zagrożeniem dla osób trzecich i dla tych jachtów wprowadzają regulacje prawne i pewne wymogi proceduralne;

- jako barierę czy granice miedzy tymi dwoma grupami jachtów bardzo różnorodnie poszczególne kraje przyjmują : długość jednostek, powierzchnie ożaglowania, moc silników, prędkość poruszania się, ilość pasażerów itd. Przepisy międzynarodowe i uznane przez Polskę konwencje, w tym przepisy EU określając ogólne zasady tych regulacji, ale dają możliwość indywidualnego kształtowania przepisów szczegółowych, które poszczególne kraje same ustanawiają;

- różnicują w sposób bardzo istotny i wyraźny wymogi co do jachtów stosowanych na wodach śródlądowych i morskich a dla niektórych wód stosują przepisy specjalne (żegluga reńska).

Jak to ma się w odniesieniu do polskich regulacji prawnych w tym zakresie???
Nie zgadzam się z kapitanem Andrzejem Remiszewskim, że systemu nie ma, a posiadamy w polskim prawie pewne „ulgi” dane przez władzę.
SYSTEM – jest, istnieje. Jest porównywalny w swojej ideologicznej konstrukcji do systemów zagranicznych. Natomiast system ten jest systemem bałaganiarskim. Na ten system składa się olbrzymia ilość aktów prawnych, często wzajemnie niespójnych, a co gorzej, że niejednoznacznych. Pomieszanych branżowo. Większość regulacji z poziomu regulacji ustawowych (czyli stanowionych przez sejm z senatem) przenoszona jest do rozporządzeń wykonawczych dając pole do popisu urzędnikom a nie stanowionych przez ciała ustawodawcze.. Przykładowo ustawa o bezpieczeństwie morskim – posiada 43 akty wykonawcze i ponadto kilka innych „uznanych za uchylone”. SYSTEM – w sposób nieprzejrzysty i skomplikowany z rozbiciem na klika albo nawet kilkanaście przepisów określa i reguluje granice pomiędzy jachtami podlegającymi ograniczeniom a jachtami wyłączonymi z tych ograniczeń.

Czego więc oczekuję ? OCZEKUJĘ wolności! Przechodzimy do meritum. Pan kapitan szafuje sloganem „Ludzie wolni są odpowiedzialni” – to osobny temat na rozprawę filozoficzną. Osobiście pojmuje to stwierdzenie jako zrozumienie i przyzwolenie, aby w ramach posiadanej wolności odpowiedzialnie poddawać się i uszanować ograniczenia poprawiające bezpieczeństwo własne lub zabezpieczające interesy innych. Z treści opracowania wynika, że Andrzej pojmuje tą dewizę inaczej.

Żyje w 21 wieku, w cywilizowanym europejskim kraju i pojecie wolności bez ograniczeń w każdej z dziedzin życia jest po prostu pochwałą anarchii. I o to mam pretensje do Pana kapitana, że w swoim opracowaniu zatraca proporcje pomiędzy uciążliwościami i korzyściami wynikającymi z ograniczeń wolności - mówiąc – jachty do 24 m bez zbędnych regulacji prawnych. Parafrazując poszczególne punkty będące istota opracowana chciałbym przedstawić moja wizję tych spraw. A mianowicie:

- oczekuję zniesienia obowiązku zdobywania i posiadania dokumentów potwierdzające uprawiania do prowadzenia jachtów mieszczących się w wyżej wspomnianej kategorii „jachtów nie stanowiących zagrożeń” pozostawiając możliwość dobrowolnego uzyskiwania certyfikatów umiejętności, które miałyby wpływ na stawki ubezpieczeniowe i stanowiłyby podstawę do uznawania umiejętności w krajach tego wymagających;

- oczekuje obowiązku zdobywania ( bez obowiązku szkolenia ) poprzez egzamin składany w uznanych nie monopolistycznych jednostkach - dokumentów potwierdzających uprawnienia dla prowadzenia jachtów innych niż „nie stanowiące zagrożeń” i uprawnienia te powinny różnicować wymagania dla akwenów morskich i śródlądowych;

- oczekuję dla jachtów uznawanych jako „nie stanowiących zagrożenia” aby rejestracja i oznakowanie było dobrowolne, ale mogące mieć wpływ na stawki ubezpieczeniowe, a być może nawet na stawki stosowane w portach, przystaniach lub marinach ( różnica ryzyka przyjmowania jednostki incognito a jednostki identyfikowalnej), natomiast dla wszelkich jachtów innych niż „nie stanowiące zagrożeń” powinien istnieć obowiązek rejestracji, oznakowania i umożliwienia identyfikacji;

- oczekuję dla jachtów uznawanych jako „nie stanowiących zagrożenia” aby przeglądy techniczne i inspekcje było dobrowolne, ale mogące mieć wpływ na stawki ubezpieczeniowe, natomiast dla wszelkich jachtów innych niż „nie stanowiące zagrożeń” powinien istnieć obowiązek poddawania się inspekcjom bezpieczeństwa;

- oczekuje wolności w podejmowaniu decyzji co do przynależności i korzystaniu lub nie korzystaniu z członkostwa lub usług stowarzyszeń i związków żeglarskich;

- oczekuje, że nie zostanie wprowadzone żadne obowiązkowe ubezpieczenie dla jachtów, a decyzja o formie, zakresie i finansach ubezpieczenia będzie opierało się na indywidualnych negocjowanych umowach z towarzystwami ubezpieczającymi;

- oczekuję (ze względu na ochronę danych osobowych) rezygnacji z wymuszania podawania danych personalnych i celów podróży na drogach śródlądowych i przy podróżach morskich w rejonie EU;

- oczekuje aby przepisy dotyczące żeglarstwa były proste, zrozumiałe, scalone, spójne, powinny one także uwzględniać w sposób jednoznaczny fakt wykorzystywania przez jednostki morskie akwenów śródlądowych i odwrotnie oraz były zgodne z przepisami międzynarodowymi uznanymi przez Polskę.

Ze względu na charakter i istotę żeglarstwa polegającą na ciągłym przemieszczaniu się powinno odejść się od wydawania w tym zakresie przepisów prawa miejscowego.
Uważam, że istotą swobody lub wolności żeglarskiej jest takie rozumne i jak najszerzej akceptowalne ustalenie GRANICY pomiędzy jachtami mogącymi lub nie – stanowić zagrożenie bezpieczeństwa w użytkowaniu, aby ograniczenia te były jak najmniej uciążliwe, ale jednocześnie zabezpieczały szeroko pojęte bezpieczeństwo użytkowników. Jest to pole do popisu dla stowarzyszeń i osób dbających o liberalizacje. Skrajnym przypadkiem takiej liberalizacji, uproszczonym, idealistycznym nie stosowanym w praktyce w żadnej znanej mi cywilizowanej społeczności kraju morskiego, byłaby wersja zaprezentowana przez kapitana Remiszewskiego.
Przede wszystkim nie zgadzam się z akapitem. Uważam, że na śródlądziu zbędne są wszelkie rejestry, przepisy techniczne oraz uprawnienia. Właśnie ze względu na zróżnicowanie techniczne jachtów, na zagęszczenie i zróżnicowanie użytkowników także na jednostki nie będące jachtami, trudności nawigacyjne, popularność - to są powody, że śródlądzie wymaga specjalnych zabezpieczeń bezpieczeństwa oraz możliwości i potrzeby identyfikacji jachtów. Różne kraje ten obowiązek realizują w różny sposób. Bardzo popularnym w Szwecji czy Holandii sposobem zapewnienia bezpieczeństwa są ograniczenia w prędkościach poruszania się na śródlądowych drogach wodnych. W Holandii tylko około 12 % dróg wodnych w tym jezior, posiada wydzielone, dokładnie oznakowanych nawigacyjnie akweny specjalne dopuszczone do użytkowania przez jednostki szybkie poruszające się z prędkością ponad 20 km/godz. W innych przypadkach zapewnienie bezpieczeństwa realizowane jest przez stosunkowo restrykcyjne przepisy w zakresie uprawnień, ograniczeń administracyjnych, inspekcji technicznych a przede wszystkim przez kontrolę nakazów czy zakazów.

Oczywiście zastanawiam się skąd u dwóch miłośników jachtingu, kochających wodę i wykorzystujących ją bardzo intensywnie dla celów przyjemnościowych - tak inne podejście do regulacji prawnych w jachtingu. Myślę, że istota różnic – istota widzenia tych spraw zależy od miejsca siedzenia. Pan kapitan jachtowej żeglugi wielkiej siedzi zazwyczaj za sterem morskiego jachtu odbywającego swobodne rejsy po morzach i oceanach. Ja, żyję nad wodą, można byłoby powiedzieć nawet na wodzie i 80 % mojego żeglowania to wody śródlądowe i morskie wody wewnętrzne. Przypuszczam, że żeglarstwo śródlądowe w chwili obecnej rozwija się intensywniej i posiada większą ilość użytkowników zainteresowaniem bezpieczeństwem na akwenach śródlądowych. Zróżnicowanie jachtów jest też większe i pomiędzy spokojnymi turystycznymi jachtami, czy łódkami uwijają się bez ograniczeń szybkie i niebezpieczne jachty motorowe czy skutery wodne. Dlatego uważam, że liberalizacja, którą należy prowadzić, powinna przebiegać w miarę rozwoju świadomości, możliwości technicznych a bezkrytyczne, maksymalistyczne, natychmiastowe, nie ewolucyjne zmiany mogą wprowadzić więcej szkód niż pożytku.

Jako człowiek odpowiadający za swoje czyny – chcę być identyfikowalny na wodzie – chcę mieć dzięki temu możliwość ubezpieczenia i jachtu, i siebie, i pasażerów, a w przypadku gdy będę chciał popłynąć czy prowadzić jednostkę mogącą wyrządzić szkody innym – godzę się na obowiązkowe zdanie egzaminu sprawdzającego moją wiedzę czy umiejętności, bo będzie to wymóg chroniący mnie i obowiązujący także innych mogących mi wyrządzić krzywdę czy szkodę.
Chce podkreślić, że zaprezentowane niniejszym, oportunistyczne względem stanowiska mojego przyjaciela Andrzeja stanowisko jest moim prywatnym, osobistym zdaniem mającym na celu strzeżenie mojego bezpieczeństwa a jednocześnie świadczy o świadomej mojej zgodzie na pewne ograniczenie wygody życia – co z wolnością nie ma nic wspólnego.
Janusz Szwedowski

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.