Do i od redakcji: Szklanki - całe i pół...
Do redakcji przyszedł e-mail przedstawiający merytoryczną kontrowersję dotyczącą tzw. szklanek. Tradycyjny pogląd naszego czytelnika stoi w konfrontacji z powszechnym pojmowaniem tego tematu. Warto też poznać opinię kpt. Jacka Czajewskiego, doświadczonego żeglarza i cenionego autora naszego miesięcznika.
Witam!
Chciałbym Was zainteresować nurtującą mnie kwestią - Wybijaniem szklanek na dzwonie okrętowym - tradycja stara jak świat, ale i trochę już zakłamana i zniekształcona. Dlatego temat daję pod Redakcyjną rozwagę gdyż uważam, że należałoby go odświeżyć i sprawiać żeby zaistniał w prawidłowej formie.
Chodzi głownie o to że jako sympatyk żeglarstwa, wieloletni żeglarz (słony) często spotykałem się z wieloma przekazami ustnymi o różnych sprawach żeglarskich, które nie zawsze były zgodne z tradycjami i zasadami żeglarstwa. Dlatego też stworzyłem swoją stronę internetową, gdzie staram się systematycznie zamieszczać różne prezentacje dla pokazania właściwego punktu widzenia i rozumienia spraw. Strona www.mewerlik.aq.pl zakładka INNE POMYSŁY. W opracowaniu wizualizacja i animacje Mpzzm - Międzynarodowych Przepisów Zapobiegania Zdarzeniom na Morzu.
Ostatnio napisałem o tych nieszczęsnych szklankach wybijanych na dzwonie okrętowym - swoje spostrzeżenia wzbogaciłem o animację na dobowej listwie czasowej, gdzie można sobie odsłuchać prawidłowo brzmiące dźwięki szklanek wybijane dla konkretnej godziny.Jednak powstał problem z samym pojęciem "szklanki" i na żeglarskim forum: http://www.sailforum.pl/viewtopic.php?p=231172 rozgorzała dyskusja nad kwestą szklanek. Jedna grupa (na forum to gość w randze kapitana), która twierdzi, że szklanką nazywamy podwójne uderzenie w dzwon o równej godzinie, natomiast pojedyncze uderzenia oznaczające pół godziny nazywa się półszklankami.
Taka teoria budzi moje zdumienie i nie mogę się z nią zgodzić, gdyż szklanką winno się nazywać wybicie dźwięku sygnalizującego przesypanie się jednej bańki (szklanki) w klepsydrze. Wiec właśnie to pojedyncze uderzenie winno być zwane szklanką, a uderzenia na równą godzinę szybkie rytmiczne podwójne jest wybiciem dwóch szklanek. Potwierdza to (...) skan z (załączony do niniejszego maila) "Małego Leksykonu Morskiego", wydanie z 1981 roku Warszawa. Do tego rys historyczny zaprezentowany również na stronie forum potwierdza słuszność mojego sposobu pojmowania istoty sprawy.
Niestety, w wielu publikacjach książkowych jak również w publikacjach internetowych (w tym Wikipedia) pojawiło się absurdalne pojęcie "pół szklanki" i miesza ono w głowach młodych adeptów żeglarstwa. Żyje również w zagorzałość zatwardziałych starych teoretyków - uważam, że może czas byłoby z tym skończyć i przywrócić to do stanu zasadniczego - pierwotnego prawidłowego i raz na zawsze wyeliminować termin "pół szklanki" ze świadomości żeglarskiej.
Taki rewolucyjny zamach nie ma nić wspólnego z dźwiękami gdyż one są wybijane prawidłowo. Chodzi tylko o zmianę w nazewnictwie i podejściu do sprawy, bo wachta kończy się po przesypaniu 8 baniek (szklanek) piasku (około 4 h), a nie po 4 szklankach.
Zostawiam temat pod rozwagę i liczę że w redakcji poważnego pisma żeglarskiego znajdzie się ktoś, kto temat będzie umiał przelać na papier i raz na zawsze wyjaśnić temat i skończyć z pojęciem "półszklanki"
Czytelnik
Zwróciliśmy się o wyjaśnienie do kapitana Jacka Czajewskiego. Ponieważ jest On dla nas w tej kwestii autorytetem, przyjmujemy Jego wersję jako w pełni wiarygodną. Oto ona:
Autorytetem się wprawdzie nie czuję, ale skoro jestem pytany o zdanie, to zaprezentuję swój prywatny pogląd, bez pretensji do bycia wyrocznią.
Z formalnego punktu widzenia nasz Czytelnik ma rację. Nazwa "szklanka" wzięła się oczywiście z angielskiego, w którym oprócz szkła oznacza zarówno zwykłą szklankę, np. do herbaty, jak i klepsydrę do pomiaru czasu. Klepsydry odmierzające rytm czasu na pokładzie były półgodzinne, więc hasłu "glass", na które dokonywano kolejnego odwrócenia klepsydry, towarzyszyło kolejne dodatkowe uderzenie w dzwon. Zatem jedno uderzenie = jedna szklanka, zatem np. o 0800 wybijamy nie 4, ale 8 uderzeń. czyli szklanek. Tak też ujmuje to np. Eugeniusz Koczorowski w książce "Zwyczaje i ceremoniał morski".
W Polsce powszechnie przyjęło się nazywać szklanką dwa uderzenia w dzwon (pewnie dlatego, że następują one bardzo blisko siebie, więc jakby tworzą jeden wspólny dźwięk) i nie ma sensu z tym walczyć.
Podobnie jest z różą wiatrów, którą wszyscy kojarzą z różą kompasową, ale tak jest nawet ze zwykłym parasolem, pod którym chronimy się przed deszczem, a przecież jego nazwa przełożona z francuskiego jest bzdurna, bo wyraźnie mówi, że służy on do ochrony przed słońcem. I nikomu nie przychodzi do głowy, by tę nazwę zmieniać...
Proponuję podobnie postąpić z połówkami szklanek.
Jacek Czajewski