Do czego służy SAMOSTER?

2008-06-23 14:25

Żeglarz powinien odpowiedzieć natychmiast: samoster wiatrowy to urządzenie mechaniczne ustawiające jacht żaglowy na stałym względem wiatru kursie. A warszawskie Stowarzyszenie Żeglarskie "Samoster" od ponad trzech lat ustawia środowisko żeglarskie na kursie wiodącym ku liberalizacji przepisów żeglarskich i samodoskonaleniu się w sztuce żeglowania jego członków i sympatyków. O krótkiej jeszcze, lecz barwnej drodze stowarzyszenia ku wytyczonemu celowi rozmawialiśmy z Andrzejem Kapłanem, prezesem Stowarzyszenia:

Stowarzyszenie Żeglarskie "Samoster" powstało w wyniku frustracji. Po 1989 r. powoli następowała normalizacja życia. To, co poprzednio stało na głowie, stopniowo stawało na nogi. Wszechwładne państwo, które regulowało każdy przejaw aktywności swoich obywateli, zaczęło rezygnować z ustalania kto ma co robić i kiedy. I okazało się, że obywatele nie są wcale tacy głupi i nieodpowiedzialni, jak się to poprzedniej władzy wydawało. Zlikwidowano karty pływackie. I - o dziwo - liczba utonięć wcale nie wzrosła. Zlikwidowano karty rowerowe. I co? I nic. Bez przymusowego szkolenia, licencji i patentów można latać na lotni, wspinać się na szczyty w górach. Dlaczego więc żeglarstwo ma być dalej zajęciem ściśle reglamentowanym? To pytanie legło u podstaw działalności warszawskiego stowarzyszenia...
ŻAGLE: Skąd się wzięła idea powołania Stowarzyszenia SAMOSTER? Kto je dziś tworzy?
Andrzej Kapłan, prezes Stowarzyszenia Żeglarskiego SAMOSTER: Na pomysł powołania stowarzyszenia żeglarskiego wpadliśmy w grupie kilkudziesięciu doświadczonych żeglarzy związanych ze środowiskiem warszawskim. Nieformalne spotkania w klubie "Kliper" na ul. Olbrachta i toczone wówczas dyskusje, a nawet spory skłoniły nas do wniosku, że nasza żeglarska rzeczywistość zmienia się dużo wolniej niż byśmy tego wszyscy chcieli. W jeden z grudniowych czwartków w "Kliprze" po krótkiej dyskusji poprzedzonej lekturą przygotowanych materiałów w postaci karty programowej i statutu zdecydowaliśmy się zostać założycielami Stowarzyszenia. W ten sposób już po dwóch godzinach mieliśmy komplet dokumentów niezbędnych do rejestracji. Mieliśmy też nazwę: Stowarzyszenie Żeglarskie "Samoster", w skrócie SŻS. Skrót ten znalazł się zresztą w statucie nieprzypadkowo, ma on bowiem pozytywne konotacje wśród żeglarzy.
Nagłośniony na grupie dyskusyjnej pl.rec.zeglarstwo jesienią 2004 roku projekt nowelizacji Ustawy o Kulturze Fizycznej, z całym błogosławieństwem PZŻ ograniczający swobodę żeglowania jeszcze bardziej niż poprzednio, skłonił nas do nasilenia działań i w dniu 10 stycznia 2005 roku SAMOSTER uzyskał wpis do ewidencji, czyli osobowość prawną i jest stowarzyszeniem kultury fizycznej.
Od tej pory działamy na rzecz poszerzenia swobody żeglowania w naszym kraju, nie zapominając o tym, że swoboda nie oznacza anarchii, a docelowy brak formalnych wymagań nie oznacza pochwały braku wiedzy i umiejętności niezbędnych w tak specyficznej dziedzinie aktywności ludzkiej jak żeglarstwo. Wręcz odwrotnie - nasze działania mają na celu samokształcenie i propagowanie kultury żeglarskiej z jej najlepszymi tradycjami!
Ż: Jakie główne cele stawia przed sobą Stowarzyszenie? Jakimi środkami chcecie je osiągnąć?
AK: W wydanej na trzy lata przed II wojną światową książce "Na skrzydłach jachtów" gen. Mariusz Zaruski pisał:
"Jest rzeczą niedopuszczalną, ażeby Polska, po wieloletnim władaniu wybrzeżem morskim, nie posiadała jeszcze rozgałęzionego jachtingu morskiego - prawdziwie morskiego; ażeby jachty nasze, których niezbyt wiele mamy, kręciły się wiecznie w zaczarowanym trójkącie Gdynia - Hel - Gdańsk."
I jeszcze:
"Pragnę gorąco, ażeby wszystko, co pływa w Polsce, cały zastęp młodych żeglarzy i żeglarek [...] na dobrych jachtach mógł wypłynąć daleko, na prawdziwe morze po zdrowie, radość i nieporównane z niczem wrażenia swobodnej włóczęgi po bezkresach wodnej pustyni."
Okazuje się więc, że chcemy być tylko spadkobiercami idei wielkiego polskiego żeglarza i patrioty. Chcemy tylko, by to słowo, ta wizja stała się ciałem i kolejne pokolenia Polek i Polaków mogły swobodnie, bez zbędnych i kosztownych formalności żeglować po wodach Mazur czy Bałtyku.
Co do środków - staramy się opiniować, a jeśli się uda współtworzyć wszelkie korzystne dla środowiska inicjatywy - także ustawodawcze. Np. ostatnio uczestniczyliśmy z referatem w konferencji bezpieczeństwa w Mikołajkach, wcześniej - nasi przedstawiciele lobbowali w Sejmie (udanie!) za liberalizacyjnymi zmianami w polskim prawie dotyczącym uprawiania żeglarstwa. Przymierzamy się do działań propagujących bezpieczne żeglowanie. Oczywiście uczestniczymy w licznych spotkaniach, targach, regatach i innych wydarzeniach tego typu...
Ż: Jak oceniacie żeglarską rzeczywistość w naszym kraju? Co podsunęlibyście administracji państwowej jako priorytet w usuwaniu zaniedbań i anachronizmów w polskim żeglarstwie?
AK: W żeglarstwie niechętnie podjęto próbę zmiany restrykcyjnych regulacji i dostosowania prawa do standardów przyjętych przez wolne państwa o dużej tradycji morskiej. Niestety, działania te były połowiczne i przyniosły bardzo ograniczone efekty, zwłaszcza z dzisiejszej perspektywy. Co najgorsze, stało się tak przede wszystkim dzięki postawie jedynego reprezentanta naszych interesów, jakim mienił się PZŻ. Ot, drabinę żeglarskich stopni zmniejszono o jeden szczebelek, reszcie nieco rozszerzono uprawnienia i... właściwie więcej nic. Popuszczono nieco smycz, ale nałożona na żeglarstwo jeszcze w latach stalinowskich obroża pozostała. Zawiedzeni, zajęliśmy się więc tworzeniem niezależnych organizacji, które skupiałyby żeglujących turystycznie. To lobby skutecznie domaga się wysłuchania głosu tych, którzy nie są beneficjentami obecnego systemu uprawnień, rejestracji, stopni, przeglądów itp. A takich wśród żeglarzy jest tylko... 95%! Oczywiście nie skupiamy - ani my, ani inne stowarzyszenia czy kluby - tak wielkiej rzeszy ludzi, ale jesteśmy aktywnymi oponentami skostniałej i czerpiącej ze status quo formalnej żeglarskiej centrali, która de facto jest związkiem... sportowym! Co ma Polski Związek Piłki Nożnej czy Kolarstwa do kopiących piłkę czy jeżdżących na rowerze amatorów? Nic! A PZŻ uznaje nas za swoją własność i każe sobie za to płacić! Na to nie ma zgody!
Ż: Czy istnieją jeszcze inne tego typu stowarzyszenia na terenie Polski? Czy współpracujecie z nimi?
AK: W 2002 roku rozpoczęto działania na rzecz powołania ogólnopolskiego Stowarzyszenia Żeglarstwa Swobodnego z siedzibą w Gdańsku. Ogólnopolska formuła, która miała być atutem, stała się przyczyną niepowodzenia już na starcie. Z powodu "rozśrodkowania" założycieli nie można było wprowadzić żądanych przez organ rejestracyjny zmian w dokumentach.
Po tym nieudanym podejściu w kwestii żeglarskiej reprezentacji nastąpiła cisza, przerwana dopiero jesienią 2003 roku informacją o rejestracji w Lublinie Towarzystwa Żeglarskiego "Bryfok", powołanego przez grupę uczestników wcześniejszej inicjatywy SŻS.
Ostatnio reaktywowało się jedyne zarejestrowane już dawniej Stowarzyszenie Armatorów Jachtowych, które - po okresie początkowej aktywności - kilka lat temu z różnych przyczyn zaprzestało działalności. Teraz wróciło na scenę i ma się coraz lepiej! Pojawiła się też Gdańska Federacja Żeglarska również domagająca się rozluźnienia gorsetu przepisów krępujących zwłaszcza żeglarstwo morskie.
Oczywiście współpracujemy z każdym, komu swoboda żeglowania jest bliska. Jeśli władze PZŻ zmienią kurs na nowoczesny i przyjazny środowisku żeglarskiemu, też wesprzemy je swoim doświadczeniem, wiedzą i pasją działania... Nie jesteśmy - jak chcą tego niektórzy - internetowymi oszołomami...
Rozmawiał jkl
link strony: www.samoster.org.pl 
Na fotografii - Andrzej Kapłan
    
Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.